Złota klatka. Camilla Lackberg
Чтение книги онлайн.
Читать онлайн книгу Złota klatka - Camilla Lackberg страница 16
Wskazała ręką czarne czółenka na wysokiej szpilce.
Po jego twarzy przemknął cień. Faye zobaczyła swoje odbicie w oknie. Żałosnej postaci w czarnym futerale od Dolce, na wysokich obcasach i z jeszcze większymi oczekiwaniami. Zapomniał, że mieli dziś iść na randkę. Pić, rozmawiać i śmiać się. Żeby przypomniał sobie, że kiedyś uwielbiał jej towarzystwo. Wieczory w Barcelonie, Paryżu, Madrycie i Rzymie. Pierwszy czas w Sztokholmie, kiedy aż nie mogli się od siebie oderwać.
Zagryzła wargę, żeby się nie rozpłakać. Miała wrażenie, jakby ściany pokoju napierały na nią, dusiły, a ciemność za oknami wsysała ją jak czarna dziura. Jack zrobił udręczoną minę. Nie cierpiała, kiedy jej współczuł. W jego oczach wygląda pewnie jak sapiący, łaszący się pies.
– Zupełnie zapomniałem. Strasznie dużo mamy roboty teraz. Nawet sobie nie wyobrażasz, co Henrik…
Zmusiła się do uśmiechu, nie powinna być nieprzyjemna ani namolna, tylko miła i spolegliwa. Nie powinna niczego się domagać. Jednak w odbiciu sama widziała, że jej uśmiech jest sztuczny. Twarz jak wykrzywiona maska.
– Rozumiem, kochanie. Pracuj sobie. Innym razem. Naprawdę nic się nie stało. Całe życie przed nami.
Twarz mu drgała. Były to niewielkie, krótkie skurcze, tiki, które pojawiały się zawsze, kiedy był w stresie.
– Przepraszam, wynagrodzę ci to. Obiecuję.
– Wiem. Nie myśl o tym.
Przełknęła ślinę i odwróciła się, żeby nie dostrzegł łez w jej oczach. Starannie zamknęła za sobą drzwi do wieży.
Julienne próbowała zapleść jasne włosy Johanny.
– Ale jesteś dzielna – wymamrotała Johanna.
Faye zazwyczaj lubiła z nią pogawędzić, ale teraz chciała tylko, żeby dziewczyna sobie poszła. Tłumiła łzy, w gardle rosła gula.
– Mama mnie nauczyła – powiedziała Julienne.
– Fajnie. A którą książeczkę będziemy dziś czytać?
– Madikę z czerwcowego wzgórza. Albo Pippi.
Po tym, co Jack powiedział jej w poprzednim tygodniu, Faye kupiła wszystkie tytuły Astrid Lindgren, jakie znalazła w Akademibokhandeln16.
Faye chrząknęła. Piegowata twarz Johanny wyjrzała znad oparcia kanapy.
– Już państwo wychodzą? – spytała dziewczyna.
– Nie. Zmiana planów. Innym razem. Kryzys w pracy.
Faye próbowała się zaśmiać, ale wezbrał w niej taki mrok, że groził rozlaniem na zewnątrz.
Johanna przekrzywiła głowę.
– Szkoda. Tak ładnie się pani wyszykowała. Może jednak chce pani, żebym położyła Julienne?
– Nie, w porządku.
Przełknęła gulę w gardle, kiedy Julienne uwiesiła się na ramieniu Johanny. Sięgnęła do torebki po dwie pięćsetki i podała dziewczynie. Johanna zrobiła odmowny gest.
– Nie trzeba, jestem tu od kwadransa czy coś koło tego.
– Ale musiałaś zmienić plany na wieczór. Weź te pieniądze, zamówię ci również taksówkę.
Julienne z płaczem ciągnęła rękę Johanny.
– Nie chcę, żeby ona poszła! Chcę, żeby została!
Johanna nachyliła się i pogłaskała ją po policzku.
– Zobaczymy się pojutrze, kiedy odbiorę cię z przedszkola. Poczytam ci już w taksówce.
– Obiecujesz?
– Obiecuję. Pa, kochanie.
Faye zamknęła drzwi za Johanną, zrzuciła szpilki w przedpokoju, zaniosła córkę do łazienki i kazała jej umyć zęby.
– Wypluj, to pójdziemy poczytać Madikę.
– Ja chcę, żeby Johanna czytała! Ona czyta fajniej od ciebie.
– Ale jej nie ma. Musisz pogodzić się z tym, że teraz jestem ja.
Zaniosła Julienne do pokoju. Córka wyrywała się, wierzgała, uderzając ją twardymi stópkami. Faye coraz bardziej bolał brzuch, gula w gardle o mało jej nie zadusiła.
Postawiła Julienne na podłodze i potrząsnęła nią. Mocno. Za mocno.
– Dość tego!
Płacz ucichł nagle.
Julienne była w szoku. Mama, która nigdy się nie złościła, zawsze się do niej uśmiechała, głaskała po policzku i mówiła jej, że jest najlepsza na świecie. Wewnętrzny mrok poruszył się. Dał znać o sobie z miejsca, które było głęboko pogrzebane. Z innego czasu. Z innego życia.
Julienne skuliła się na łóżku. Faye zdawała sobie sprawę, że powinna ją utulić, przeprosić, załagodzić. Nie miała siły. Zupełnie z niej uszła.
Zamknęła oczy, próbowała wrócić do swojego ja. Jednak przeszłość ją dogoniła, pokazując jej, jaka jest nic nieznacząca. I kim jest naprawdę.
– Dobranoc – powiedziała cicho, zgasiła światło i wyszła.
Faye wędrowała bez celu po NK. Stary i szacowny dom towarowy był jednym z nielicznych miejsc, w których odczuwała coś w rodzaju spokoju wewnętrznego. Chwilami ogarniała ją taka duszność, że ulgę przynosiło tylko spacerowanie wśród klimatyzowanych stoisk i dotykanie pięknych ubrań.
Sprzedawczynie ją znały. A ona wiedziała, że te młode kobiety, które na jej widok nakładały uśmiech na ostrzykane botoksem usta, byłyby gotowe zrobić bardzo wiele, by znaleźć się na jej miejscu. Według nich miała wszystko. Miliony w banku, pozycję i męża, który zapewniał jej odpowiednią kolejność w porządku dziobania.
Było dość pustawo. Koło stoiska Tiger of Sweden jak zwykle pomyślała o dawnej minister spraw zagranicznych Annie Lindh i zabójcy, który uciekał przez cały dom towarowy17. Jedna z tych surrealistycznych chwil, kiedy to, co powierzchowne i pogodne, zostaje nagle skonfrontowane z brzydką rzeczywistością. Świat zatrzymał się na moment i spojrzał ze zdumieniem na Szwecję. Tę Szwecję, która przez znaczną część świata jest postrzegana jako państwo wymarzone, bez problemów, bez przestępczości, zaludnione przez piersiaste blondynki w bikini, umeblowane przez Ikeę i opiewane przez zespół Abba. Obraz równie fałszywy jak jej własne życie.
16
Akademibokhandeln − księgarnia akademicka.
17
Anna Lindh − szwedzka minister spraw zagranicznych, zmarła we wrześniu 2003 roku od ran po ugodzeniu nożem podczas zakupów w NK. Wyrokiem sądu sprawca trafił na leczenie psychiatryczne w zakładzie zamkniętym.