Po piśmie. Jacek Dukaj

Чтение книги онлайн.

Читать онлайн книгу Po piśmie - Jacek Dukaj страница 4

Po piśmie - Jacek Dukaj

Скачать книгу

musi uciec ze swojego ciała, zanim zniszczy je choroba, ma wyznaczony deadline; niemniej obchodzi go już wyłącznie całkowity i bezwarunkowy tryumf nad Ciałem. Czy ma nadzieję na nieśmiertelność? Uważa się za realistę: nie dysponujemy jeszcze środkami dla zapewnienia człowiekowi nieśmiertelności, ale dysponujemy wiedzą o metodach przedłużania mu życia, toteż Kurzweil chce ż y ć  w y s t a r c z a j ą c o  d ł u g o, b y  m ó c  ż y ć  w i e c z n i e.

      Rozumowanie przebiega następująco: przewidywana długość życia człowieka wzrasta wraz z rozwojem cywilizacyjnym, a ten przyrost dodatkowo przyśpiesza z uwagi na coraz obfitsze inwestycje w medycynę starości, w miarę jak starzeją się społeczeństwa Zachodu. Liczona przy urodzeniu przewidywana długość życia w neolicie wynosiła dwadzieścia lat, podczas gdy średnia światowa dla 2009 roku według statystyk Google’a przekracza sześćdziesiąt dziewięć lat (dla Polski: 75,7). W którymś momencie tempo tego przyrostu osiągnie poziom 1:1, to znaczy każdego roku kalendarzowego przewidywana długość życia będzie wzrastać o co najmniej rok. A to w istocie oznacza przedłużenie go w nieskończoność: odtąd statystyczna data śmierci będzie się od nas już o d d a l a ć. Innymi słowy, nie nadążymy za technologią ze starzeniem się.

      Na razie przewidywana długość życia wzrasta o mniej więcej dwa lata na dziesięć lat, ale Kurzweil obstawia, że ów punkt 1:1 osiągniemy za lat piętnaście.

      Dla nieśmiertelności samego Kurzweila nie jest jednak konieczne takie podniesienie globalnej średniej, a jedynie lokalnego maksimum, tzn. aby j e g o przewidywany czas życia wydłużał się w tempie roku na rok. Aż do momentu, gdy w ogóle nie będzie się musiał przejmować kondycją ciała, opuściwszy je niczym tonący statek – gdy przesiądzie się z białkowego nośnika na nośniki cyfrowe.

      Ray Kurzweil, czyli jego umysł.

08

      W niemowlęctwie cybernetyki, kiedy jeszcze wierzyliśmy w cudownie proste i zero-jedynkowe cezury w rodzaju testu Turinga, a przyszłość jawiła się nieskończonym pochodem kolejnych przełomów w budowie AI (łezka w oku się kręci na wspomnienie Lemowych „mózgów elektronowych szóstej generacji”), redukcja człowieka do cyfrowego odbicia jego struktury mózgowej – byle neuroskaner miał wystarczająco dobrą rozdzielczość – wydawała się taką oczywistością, że nawet nie trzeba było uzasadniać tych tez.

      Zamiast tego zagłębialiśmy się z fascynacją w paradoksy ontologii cyfrowej: skoro jestem już czystą informacją, to podróżując, wcale nie przemieszczam się, jeno jestem kopiowany, czyli zabijany i stwarzany, zabijany i stwarzany, i stwarzany, i stwarzany, ale jeśli informacja jest nieśmiertelną, to czy dusza może istnieć w milionie egzemplarzy? Są o tym wielotomowe rozprawy.

      Potem wszystko jęło się nieprzyjemnie rozmywać. Penrose ujrzał tajemnicę świadomości człowieka w cudach grawitacji kwantowej, a Searle – w samej biologii białkowej. Przede wszystkim jednak zaczęliśmy dostrzegać nieskończoną przewrotność pułapki chińskiego pokoju.

      Okay, powiedzmy, że stworzyliśmy cyfrowy odpowiednik umysłu człowieka, który to sobowtór z wnętrza maszynowej symulacji mówi i zachowuje się dokładnie tak samo jak oryginał – lecz niby w jaki sposób mielibyśmy zyskać pewność, że ta kopia cyfrowa r o z u m i e, co mówi, że jest tego i siebie ś w i a d o m a?

      Żadne jej deklaracje i żadne przeprowadzane na niej testy, żadne też prezentacje jej stanów emocjonalnych nie przełamią owego paradoksu; chiński pokój – owa doskonała maszynowa symulacja człowieka – może pisać wiersze i symfonie, ale nie zyska dzięki temu świadomości. A raczej: my nie zyskamy wglądu w jego świadomość lub jej brak. Tak samo nie mam wglądu w świadomość innych ludzi; w gruncie rzeczy jedynie tzw. zdrowy rozsądek każe mi zakładać, że nie jestem jedynym prawdziwym człowiekiem pośród miliardów zombies.

      Skąd wszakże pochodzą przyzwyczajenia i reguły zdrowego rozsądku – z dowodów matematycznych czy z doświadczenia życiowego, społecznego uzusu?

09

      Chiny jako pierwszy kraj na świecie oficjalnie uznały uzależnienie od Internetu za chorobę i uważane są jeśli nie za epicentrum, to za kraj frontowy w tych zmaganiach Ciała z czystym Umysłem.

      Według badań z 2009 roku 6,44% studentów z pierwszego roku w Chinach pozostaje trwale uzależnionych od Internetu. Specjalną kategorią, z własnymi objawami i terminami, jest uzależnienie od gier on-line (wǎngluò yóuxì). Chińczycy wydają się też bardziej podatni na najcięższe formy uzależnienia (14% w porównaniu do 4% w USA).

      W czym wyjątkowość Chin? Być może jest coś na rzeczy w korelacji tych uzależnień z chińską polityką jednego dziecka. Dawno opisano syndrom „małego cesarza”: jedynacy bywają tam przedmiotem nieproporcjonalnie dużej uwagi i troski rodziców, a zarazem od małego są poddani wielkiej presji sukcesu. Nie mając naturalnego kontaktu z innymi dziećmi w domu, nawiązują kontakty w Sieci; najmłodsze pokolenie uczy się wychodzić z Ciała już w wieku przedszkolnym.

      Przyjrzyj się maluchom z łatwością posługującym się tabletami – otworzą ci się oczy.

      Z industrializacją i urbanizacją postępuje w Chinach także prywatyzacja życia, ściślejsze zamykanie się w czterech ścianach. A rolę naturalnych miejsc pozarodzinnej socjalizacji przejęły właśnie kafejki internetowe, nigdzie tak popularne jak w Azji. W gry on-line grają głównie młodzi mężczyźni. Tymczasem polityka jednego dziecka połączona z kulturową preferencją chłopców stworzyła wyjątkowe ciśnienie społeczne, tak że w 2005 roku stosunek mężczyzn do kobiet w całej populacji Chin został skrzywiony do karykaturalnego 120:100. (Selektywne aborcje to najprymitywniejsza metoda projektowania genetycznego).

      W reakcji zaczęły powstawać w Chinach tzw. centra deprogramowania młodzieży, obozy zwalczania internetowego uzależnienia; pierwszy otworzono w 2004 roku przy Głównym Szpitalu Wojskowym w Pekinie. Rodzice nakręcani historiami jak ta o trzynastolatku z Tianjin, który po półtorej doby nieprzerwanej gry w World of Warcraft skoczył z dachu wieżowca, aby „dołączyć do bohaterów gry”, wysyłają swoje dzieci do tych ośrodków rehabilitacji, płacąc za te usługi nierzadko małe fortuny.

      Jak wygląda taka rehabilitacja? Są to nieustające ć w i c z e n i a  w  c i e l e s n o ś c i.

      Delikwentów przede wszystkim odcina się od wszelkich nośników Cyfry; w obozie mają kontakt wyłącznie z nagą analogową rzeczywistością. Deprograming opiera się głównie na tak brutalnym wmuszeniu człowieka w rygor wysiłku fizycznego – biegi, przysiady, pompki, prace i ćwiczenia, wrzeszczący nadzorcy, bicie kijami, nocne alerty, błoto i chłód i kraty – że nie jest już w stanie myśleć o niczym innym jak o prostych przyjemnościach ciała: śnie, jedzeniu, odpoczynku. Ciało staje się jego światem, ciało zamyka horyzonty umysłu, z ciała pochodzi cała przyjemność i cała tortura, w ciele zbawienie i z ciała męka, nie ma niczego poza ciałem.

      Jest to wojna na śmierć i życie. Gdy do mediów przebiły się w końcu historie o zgonach dzieci w owych obozach (gdy cenzura chińska je przepuściła), zamknięto część ośrodków; inne działają nadal.

10

      Kiedy ta wojna wybuchła? Sięgnę do prehistorycznych praktyk szamańskich, a i tak nie dotrę do źródła. Najłatwiej skwitować ją banałem: że

Скачать книгу