Sebastian Bergman. Michael Hjorth

Чтение книги онлайн.

Читать онлайн книгу Sebastian Bergman - Michael Hjorth страница 21

Sebastian Bergman - Michael Hjorth Czarna Seria

Скачать книгу

tylko kolegami pracującymi nad sprawą. Nic ponadto. Zapewniam.

      – Jak dotąd nie dotrzymałeś żadnej z obietnic, więc…

      Co miał na to odpowiedzieć? Nie pamiętał wszystkich złożonych jej obietnic, ale się domyślał, że złamał każdą z nich. Zwykle tak robił. Nie dotrzymywał zarówno drobnych w rodzaju: „Oczywiście, że zostanę na śniadanie”, jak i wielkich typu: „Zawsze będę cię chronił”. Całe jego życie było rezultatem kłamstw i złamanych obietnic.

      – Wiem, że robiłem głupie rzeczy, raniłem cię, ale…

      Okręciła się na krześle i spojrzała mu w oczy. Po raz pierwszy, odkąd wszedł do pokoju.

      – Masz do powiedzenia coś, co dotyczy sprawy?

      – Co? Nie. A właściwie tak… – Spojrzał w stronę gabinetu Anne-Lie. Ona i Torkel siedzieli na krzesłach i rozmawiali. – Ale Torkel powiedział, że zaraz po przyjeździe zrobimy podsumowanie. Zaczekam więc.

      – W takim razie dlaczego tu stoisz?

      – Jak to?

      – Przecież mamy być tylko kolegami pracującymi nad sprawą. Nic ponadto. – Vanja opadła na oparcie, skrzyżowała ręce na piersi, jakby się starała zaznaczyć dystans całą swoją postawą. Nie tylko słowami. – Jeśli nie masz nic dotyczącego sprawy, dlaczego tu stoisz?

      – Koledzy z pracy mają chyba zwyczaj rozmawiać? – spróbował.

      – My nie – stwierdziła i demonstracyjnie odwróciła się do niego plecami.

      Sebastian postał jeszcze kilka sekund, zastanawiając się, czy jest sens ciągnąć to dalej, ale uznał, że w ten sposób rozdrażniłby ją jeszcze bardziej.

      – Okej… – powiedział cicho do siebie i wyszedł. Zobaczył, że Ursula siedzi i patrzy na niego z uśmiechem, który nie do końca potrafił rozszyfrować. Może było w nim pełne rozbawienia współczucie, o ile coś takiego istnieje. Jeśli to Vanja była najmniej zadowolona z ponownego spotkania z nim, a Ursula najbardziej, to był jeszcze ktoś pośrodku. Przynajmniej Sebastian wychodził z takiego założenia. Równie dobrze mogę załatwić wszystko za jednym razem, obskoczyć całą ekipę, pomyślał i poczłapał do Billy’ego, który akurat podłączał sprzęt.

      – Hej, trochę się nie widzieliśmy.

      – Tak.

      Coś w tej krótkiej odpowiedzi kazało przypuszczać, że Billy nie miałby problemu, gdyby ich ponowne spotkanie nastąpiło jeszcze później.

      – Jak się masz? – zapytał Sebastian swobodnym tonem i usiadł na skraju biurka. Spojrzenie Billy’ego mówiło, że dostrzegł w pytaniu coś więcej niż zainteresowanie jego ogólnym stanem zdrowia. Sebastian jako jeden z nielicznych, a właściwie już jedyny, wiedział o jego mrocznej żądzy. Widział, jak daleko jest gotów się posunąć.

      – Wszystko dobrze, dzięki – odparł Billy neutralnym tonem. – A ty?

      – Żadnych wypadzików do sklepów zoologicznych albo schronisk dla psów? – ciągnął Sebastian, nie odrywając wzroku od kolegi.

      Billy wyprostował plecy i jednocześnie się rozejrzał. Wyglądało na to, że nikt z pozostałych nie zwraca na nich uwagi. Zrobił krok w stronę Sebastiana i ściszył głos.

      – Ten dowcip zaczyna zapuszczać brodę.

      – To nie dowcip.

      – Przestań. Mówię poważnie. – W głosie Billy’ego była taka hardość, że Sebastian nie wątpił w to nawet przez sekundę. – Wiem, co widziałeś, ale to było wtedy. Jeden raz. Od tamtego czasu nic się nie wydarzyło.

      – Okej, w porządku.

      – W takim razie odpuść.

      Nachylił się naprawdę blisko, Sebastian czuł na twarzy jego oddech. Przez kilka niemych sekund mierzyli się wzrokiem. Sebastianowi przeleciała przez głowę myśl.

      Billy może być groźny.

      Nie tylko dla zwykłego kota.

      – Okej, odpuszczę.

      – To dobrze – odparł Billy, zrobił krok do tyłu i dalej szykował sobie nowe stanowisko pracy. – Fajnie będzie znów razem pracować – kontynuował, jakby niedawna wymiana zdań się nie odbyła.

      Sebastian wstał z biurka i wrócił na swoje miejsce, gdzie już czekała Ursula. Krótko go uścisnęła na powitanie.

      – Fajnie cię znowu zobaczyć – powiedziała.

      – Jedna na troje – oznajmił Sebastian z uśmiechem i nieokreślonym gestem wskazał Vanję i Billy’ego. – Lepsza statystyka niż zwykle w moim przypadku.

      Ursula zrozumiała, że to miał być żart, ale niestety Sebastian powiedział samą prawdę.

      Cała siódemka zebrała się w jednej z dużych sal konferencyjnych, przy której Pokój na Kungsholmen wyglądał jak pomieszczenie kwalifikujące się do remontu. Lakierowany parkiet w jodełkę był przykryty dużym prostokątnym czerwonym dywanem. Na dywanie stał solidny dębowy stół, przy którym mogło się zmieścić dwanaście osób. Siadając, Billy pomyślał, że skórzane krzesła z wysokim oparciem są bardziej wygodne niż większość tych, które miał u siebie. U sufitu dostrzegł nowoczesne, ale funkcjonalne oświetlenie w formie trzech długich aluminiowych rurek z żarówkami w środku. Na ścianie wisiała biała tablica – kilka zdjęć sąsiadowało tam z mapą Uppsali. Mapę umieszczono za cienką taflą ze szkła, dzięki czemu można było robić na niej notatki i wymazywać, kiedy robiły się nieaktualne albo wymagały modyfikacji. Torkel zanotował w pamięci, żeby załatwić do Pokoju tego typu mapę Sztokholmu. Przy jednej ze ścian stała szafka z otwartymi drzwiczkami, za którymi znajdowały się uporządkowane stosy materiałów biurowych, kartek, bloków, długopisów, teczek i karteczek samoprzylepnych. Na szafce stały miska z owocami, butelki wody i coli. Pod sufitem wisiał supernowoczesny projektor skierowany na ścianę z tablicą – u góry widać było zrolowany ekran. W dwóch rogach stały przekręcane statywy z ekranami do wideokonferencji. Przez lata członkowie wydziału pracowali w różnych pomieszczeniach, ale to niewątpliwie było najbardziej luksusowe. Wyglądało bardziej jak miejsce zebrania zarządu w jakiejś notowanej na giełdzie spółce o bogatych tradycjach niż spotkania, na którym mieli omawiać zabójstwa i gwałty.

      – No dobrze – zaczęła Anne-Lie i zasunęła ostatnią zasłonkę w czerwono-pomarańczowe pasy w oknie wychodzącym na korytarz, żeby nikt nie mógł zajrzeć do środka. – No dobrze. Żeby mieć to z głowy, zacznijmy od naszego słonia w salonie. Sebastian…

      Wszyscy spojrzeli na Sebastiana, który akurat opadł na oparcie krzesła obok Ursuli z butelką wody mineralnej w ręku.

      – Zostaje – zawyrokowała Anne-Lie. – Ja go chcę, a to moje śledztwo.

      – Już

Скачать книгу