Niemiecki bękart (wyd. 3). Camilla Lackberg
Чтение книги онлайн.
Читать онлайн книгу Niemiecki bękart (wyd. 3) - Camilla Lackberg страница 4
– Pomogę ci. Ubieranie jej to koszmar.
– Dzięki, właśnie widzę. – Patrik aż się spocił, zmagając się ze złoszczącą się i coraz silniejszą Mają.
Pięć minut później Maja była markotna, ale ubrana. Erika dała obojgu buziaka i lekko wypchnęła za drzwi.
– Idźcie na długi spacer, żeby mama mogła spokojnie popracować – powiedziała.
Patrik się zawstydził.
– Przepraszam… pewnie będę potrzebował paru dni, żeby się wdrożyć, ale obiecuję, że potem będziesz miała spokój.
– W porządku – odparła i zdecydowanym ruchem zamknęła za nimi drzwi. Nalała sobie spory kubek kawy i wróciła do gabinetu. Wreszcie będzie mogła przystąpić do pisania.
– Ćśśś… Nie hałasuj tak!
– E, matka mówi, że chyba obaj wyjechali. Przez całe lato nikt nie odbierał poczty. Nie dopilnowali tego, więc matka już od czerwca opróżnia ich skrzynkę. Spoko, możemy hałasować do woli.
Mattias zaśmiał się, ale Adam był nieufny. Stary dom budził w nim grozę. Ci starzy faceci też. Mattias może sobie mówić, co chce. On zamierza się zachowywać jak najciszej.
– Jak się dostaniemy do środka? – spytał z niepokojem. Wiedział, że to zabrzmiało płaczliwie. Trudno. Często myślał, że chciałby być taki jak Mattias. Odważny, wręcz zuchwały. Nic dziwnego, że lecą na niego wszystkie dziewczyny.
– To się okaże. Zwykle którędyś daje się wejść.
– Wiesz to z własnego doświadczenia, co? Często się włamujesz? – Adam zaśmiał się, ale nie za głośno.
– Robiłem mnóstwo rzeczy, o których nie masz bladego pojęcia – odparł wyniośle Mattias.
A jakże, pomyślał Adam, ale nie odważył się zaprzeczyć. Mattias czasem lubił zgrywać twardziela, niech mu będzie. W każdym razie nie ma co się wdawać w dyskusję.
– Jak myślisz, co on tam trzyma?
Mattiasowi zaświeciły się oczy. Skradali się wokół domu w poszukiwaniu okna czy klapy, przez którą można by wejść.
– Nie wiem.
Adam rozglądał się niespokojnie. Coraz mniej mu się to podobało.
– Może jakieś zajebiste rzeczy naziolskie. Mundury i tak dalej – mówił w podnieceniu Mattias.
Zupełnie go opętało, od kiedy kazano mu napisać wypracowanie o SS. Czytał wszystko, co mu wpadło w ręce, na temat drugiej wojny światowej i Trzeciej Rzeszy. I coraz bardziej intrygował go sąsiad, o którym wszyscy wiedzieli, że jest znawcą Niemiec i nazizmu.
– Może on wcale nie ma nic takiego – przekonywał Adam, chociaż z góry wiedział, że nie powstrzyma Mattiasa. – Tata mówił, że przed emeryturą był nauczycielem historii. Pewnie ma tylko mnóstwo książek. Niekoniecznie coolerskie rzeczy z tamtych czasów.
– Zaraz się przekonamy. – Mattiasowi oczy zalśniły i z triumfem wskazał palcem okno w krótszej ścianie domu. – Patrz. Tamto okno jest trochę uchylone.
Adam musiał z żalem stwierdzić, że Mattias ma rację, chociaż w duchu miał nadzieję, że nie uda im się dostać do środka.
– Potrzebujemy czegoś, żeby poszerzyć szparę.
Mattias rozejrzał się. Znalazł rozwiązanie: na ziemi leżał haczyk. Widocznie odpadł z okna.
– Dobra, zaraz zobaczymy. – Mattias z niemal chirurgiczną precyzją wcisnął koniec haczyka w róg okna. Nic z tego. Okno ani drgnęło. – Kurde, musi się otworzyć!
Spróbował jeszcze raz. Trzymanie haczyka nad głową i jednoczesne podważanie okna kosztowało sporo wysiłku. Mattias sapał, wysunął koniec języka. W końcu udało mu się wcisnąć haczyk nieco głębiej.
– Będzie widać, że ktoś się włamał! – cicho perswadował Adam, ale Mattias jakby nie słyszał.
– Zaraz otworzę to cholerstwo!
Na czoło wystąpiły mu kropelki potu. Pchnął jeszcze mocniej i okno się otworzyło.
– Yes! – Zacisnął pięść w geście zwycięstwa i odwrócił się do Adama. – Pomóż mi wejść.
– Może znajdziemy jakąś drabinę albo co…
– A po co? Podsadź mnie, a potem cię wciągnę.
Adam posłusznie stanął pod ścianą i splótł ręce. Mattias stanął na nich jedną stopą. Adam skrzywił się, gdy but ucisnął mu rękę, ale nie zważając na ból, podniósł kolegę. Mattias chwycił się parapetu. Podciągnął się, postawił na parapecie jedną nogę, potem drugą. Zmarszczył nos. Fuj, ale smród. Okropny. Odsunął roletę i zajrzał do pokoju. To chyba biblioteka, ale rolety są spuszczone, całe wnętrze spowija mrok.
– Ty, strasznie tu śmierdzi.
Odwrócił się do Adama, zaciskając nos.
– No to daj sobie spokój – odpowiedział z dołu Adam. Zaświtała mu nadzieja.
– Mowy nie ma. Teraz, jak już się dostaliśmy do środka? Teraz dopiero będzie się działo! Dawaj rękę.
Puścił nos i przytrzymując się lewą ręką ramy okna, prawą wyciągnął do Adama.
– Dasz radę?
– No pewnie. Chodź.
Adam chwycił jego rękę, Mattias pociągnął z całej siły. Już się wydawało, że nic z tego nie będzie, kiedy Adam dosięgnął parapetu, chwycił się, a Mattias zrobił mu miejsce, zeskakując na podłogę. Zatrzeszczało mu pod stopami. Spojrzał. Coś tam leżało, ale w ciemnościach nie widział co. Pewnie suche liście.
– Kurde, co to jest? – powiedział Adam, kiedy i on zeskoczył na podłogę. On też się nie domyślał, co tak trzeszczy. – Ja pierdolę, ale smród – dodał. Wyglądał, jakby mu się zrobiło niedobrze.
– Przecież mówiłem – odparł pogodnie Mattias. Już zaczął się przyzwyczajać. – Zaraz sprawdzimy, co ten dziad tu ma. Podciągnij roletę.
– A jak nas ktoś zobaczy?
– Kto ma nas zobaczyć?! Podciągnij wreszcie tę roletę.
Adam