Niemiecki bękart (wyd. 3). Camilla Lackberg

Чтение книги онлайн.

Читать онлайн книгу Niemiecki bękart (wyd. 3) - Camilla Lackberg страница 7

Niemiecki bękart (wyd. 3) - Camilla Lackberg Saga o Fjallbace

Скачать книгу

z podnieceniem wskazała paluszkiem pasące się na łące koniki Rimfaxe. Patrik nie przepadał za tą rasą, ale gotów był przyznać, że konie fiordzkie są rzeczywiście bardzo ładne. A do tego wyglądają niegroźnie. Przystanęli na chwilę, żeby popatrzeć, i Patrik zanotował w pamięci, by następnym razem zabrać trochę jabłek albo marchewek. Gdy Maja napatrzyła się do syta, znów ruszył przed siebie. Pokonał ostatni odcinek drogi do młyna, a potem zawrócił do Fjällbacki.

      Patrzył, jak zwykle z fascynacją, na wieżę kościoła wznoszącą się wyniośle nad szczytem wzgórza. I wtedy ujrzał znajomy samochód. Jechał bez koguta, nie na sygnale, więc sprawa chyba nie była pilna. A mimo to Patrik poczuł, że tętno mu przyśpiesza. Samochód zjeżdżał już ze szczytu, gdy Patrik dostrzegł za nim drugi. Zmarszczył czoło. Obydwa radiowozy, naraz. To musi być coś ważnego. Pomachał, gdy od samochodu dzieliło go tylko sto metrów. Samochód zwolnił i Patrik podszedł do siedzącego za kierownicą Martina. Maja z zachwytem machała rączkami. W jej świecie każde wydarzenie zapowiadało coś fajnego.

      – Cześć, Hedström. Na spacerku z córeczką? – odezwał się Martin, kiwając ręką do Mai.

      – Tak, trzeba dbać o formę… Co się stało, że jedziecie dwoma wozami?

      Za nim zatrzymał się drugi samochód. Patrik kiwnął ręką Bertilowi i Göście.

      – Cześć, jestem Paula Morales.

      Patrik dopiero teraz dostrzegł, że obok Martina siedzi nieznajoma kobieta w policyjnym mundurze. Chwycił jej wyciągniętą rękę i przedstawił się.

      – Dostaliśmy zgłoszenie o znalezieniu zwłok. Tu, niedaleko – odparł Martin.

      – Podejrzewacie zabójstwo? – Patrik zmarszczył czoło.

      Martin rozłożył ręce.

      – Nic więcej nie wiemy. Dzwoniło dwóch chłopaków, że znaleźli nieboszczyka.

      Stojący z tyłu samochód zatrąbił, Maja aż podskoczyła w wózku.

      – Wiesz co – szybko powiedział Martin – nie mógłbyś wskoczyć do samochodu i jechać z nami? Jakoś nie za dobrze się czuję z… no wiesz, z kim… – Wskazał głową drugi samochód.

      – Niby jak? – powiedział Patrik. – Jestem z małą… i formalnie rzecz biorąc, jestem na urlopie.

      – Proszę. – Martin przekrzywił głowę. – Jedź z nami. Rzucisz tylko okiem, a potem was podwiozę do domu. Wózek zmieści się w bagażniku.

      – A fotelik dla dziecka?

      – Racja. No to przyjdź do nas. To niedaleko, zaraz za rogiem. Pierwsza przecznica w prawo, drugi dom po lewej stronie. Na skrzynce jest nazwisko Frankel.

      Patrik wahał się chwilę. Po następnym klaksonie z drugiego samochodu podjął decyzję.

      – Dobrze, przyjdę i rzucę okiem. Będziesz musiał się zająć Mają, gdy będę w środku. I ani słowa Erice. Dostanie szału, jeśli się dowie, że zabrałem Maję na akcję.

      – Przyrzekam. – Martin mrugnął do niego. Machnął ręką Bertilowi i Göście, a potem wrzucił jedynkę. – Do zobaczenia.

      – Okej – odparł Patrik, chociaż czuł, że będzie tego żałował.

      Ciekawość wzięła jednak górę nad instynktem samozachowawczym. Odwrócił wózek i szybkim krokiem poszedł w kierunku Hamburgsund.

      – Wszystkie sosnowe meble mają stąd wyjechać! – Anna wzięła się pod boki i zrobiła groźną minę.

      – Ale co w nich złego? – spytał Dan, drapiąc się w głowę.

      – Są brzydkie! Jeszcze jakieś pytania? – Anna nie mogła się powstrzymać od śmiechu. – Nie bądź taki przerażony, kochanie… Będę się jednak upierać, że nie ma nic brzydszego od tych mebli. A najgorsze jest łóżko. Poza tym nie chcę spać w łóżku, w którym spałeś z Pernillą. Ten sam dom od biedy może być, ale to samo łóżko… o nie!

      – To potrafię jeszcze zrozumieć. Ale tyle nowych mebli naraz będzie dużo kosztować… – powiedział ze zmartwioną miną Dan.

      Kiedy zostali parą, postanowił mimo wszystko zatrzymać dom, choć niełatwo było mu wiązać koniec z końcem.

      – Mam jeszcze pieniądze od Eriki, ze spłaty domu po rodzicach. Lucas się do nich nie dobrał. Weźmiemy część i jeśli zechcesz, pojedziemy razem kupić trochę nowych rzeczy. Chyba że się nie boisz dać mi wolną rękę.

      – Wierz mi, chętnie sobie daruję decydowanie, jakie meble kupić – odparł Dan. – Kupuj, co chcesz, byle to jakoś wyglądało. Ale dość już gadania. Chodź lepiej się całować.

      Przyciągnął ją do siebie. Całowali się długo, mocno i jak zwykle dali się ponieść. Dan zaczął rozpinać Annie biustonosz, gdy ktoś wszedł do domu. Z przedpokoju było widać kuchnię, więc ten ktoś nie mógł mieć wątpliwości, co się tam odbywa.

      – Kurde, migdalicie się w kuchni? Fuj, obrzydliwi jesteście! – Belinda przeleciała obok nich jak burza i pomknęła po schodach do swojego pokoju. Na ostatnim stopniu przystanęła i czerwona ze złości krzyknęła: – Wracam do mamy, jak najszybciej! Rozumiecie? Przynajmniej nie będę musiała bez przerwy patrzeć, jak sobie wpychacie języki do gardeł. Po prostu żenada! Obrzydliwość! Nie dociera do was?!

      Buch! Drzwi pokoju Belindy trzasnęły. Usłyszeli, jak przekręca klucz w zamku. Chwilę później zaczęła grać muzyka, na cały regulator. Stojące przy zlewie talerze zadzwoniły do taktu.

      – Ups – powiedział Dan i skrzywił się, patrząc w górę schodów.

      – Właśnie, ups – powiedziała Anna, wydostając się z jego objęć. – Rozumiem, że niełatwo jej z tym wszystkim. – Chwyciła dzwoniące talerze i wstawiła je do zlewu.

      – Niestety musi się pogodzić z tym, że w moim życiu pojawiła się kobieta – powiedział Dan ze złością.

      – Ale spróbuj się postawić w jej sytuacji. Najpierw rozwodzicie się z Pernillą, potem przewija się przez ten dom – Anna ważyła słowa – pewna liczba dziewczyn, w końcu wprowadzam się ja z dwójką dzieci. Belinda ma dopiero siedemnaście lat. Samo to jest dla niej wystarczająco trudne. W dodatku musi się dostosować do trzech obcych osób w domu…

      – Wiem, że masz rację… – Dan westchnął. – Ale nie mam pojęcia, jak postępować z nastolatką. Odpuścić? Nie poczuje się wtedy pozostawiona sama sobie? Czy upierać się przy swoim? Czy wtedy nie uzna, że się wcinam? Co mówi instrukcja obsługi?

      Anna się roześmiała.

      – Według mnie zaginęła już na porodówce. Postaraj się z nią porozmawiać. Jeśli ci zatrzaśnie drzwi przed nosem, przynajmniej będziesz wiedział, że próbowałeś.

Скачать книгу