Dobry omen. Терри Пратчетт

Чтение книги онлайн.

Читать онлайн книгу Dobry omen - Терри Пратчетт страница 12

Dobry omen - Терри Пратчетт

Скачать книгу

na przykład niesubordynacja wobec Nich, czy tak?

      – A pewnie. Byłbyś zdumiony widząc, jacy są skrupulatni. A może i nie. Jak sądzisz, ile nam jeszcze zostało? – zapytał Crowley i skinął w stronę bentleya, w którym drzwi otworzyły się samoczynnie.

      – Przepowiednie nie są dokładne – odparł Azirafal, sadowiąc się obok kierowcy. – Na pewno do końca tego stulecia. Chociaż pewnych oznak możemy spodziewać się wcześniej. Większość przepowiedni minionego wieku podaje, co się będzie działo, ale w żadnej nie ma nic konkretnego o terminie.

      Crowley skierował palec na kluczyk, a ten sam obrócił się w stacyjce.

      – Co takiego?

      – No więc to zwykle brzmi tak – zaczął anioł. – I nastąpi koniec świata roku n-tego pierwszego. Albo drugiego. A w niektórych trzeciego. Nie ma tylko szóstki na końcu, więc chyba jednak w którymś kończącym się na sześć.

      – A te zjawiska… oznaki?

      – Dwugłowe cielęta, znaki na niebie, ptaki latające do tyłu, ryby spadające z nieba. W tym rodzaju. Obecność Antychrysta na ziemi zawiesza działanie prawa przyczynowości.

      Crowley mruknął i wrzucił bieg. Przypomniał sobie o czymś i pstryknął palcami. Klamry z tylnego koła zniknęły.

      – Chodźmy na obiad – zaproponował – Ja stawiam. Jestem ci to winien od… zaraz… kiedy to było?

      – W Paryżu, w tysiąc siedemset dziewięćdziesiątym trzecim.

      – Ależ naturalnie. Wielki terror. To wasze dzieło czy nasze?

      – A nie wasze?

      – Nie pamiętam. Ale restauracja była wyśmienita.

      Przejeżdżali obok zaskoczonego inspektora ruchu, któremu właśnie wybuchł służbowy notes. Crowley nie ukrywał zdziwienia.

      – Jestem prawie pewien, że to nie był mój pomysł.

      Azirafal zarumienił się.

      – To ja. Ciągle mi się wydaje, że drogówka to wasz wymysł.

      – Naprawdę? A u nas mówią, że to wy – odparł.

      Crowley przyglądał się kłębom dymu widocznym we wstecznym lusterku.

      – To co? Do Ritza? – raczej stwierdził, niż zaproponował. Nie zadał sobie trudu rezerwowania stolika. Był na ziemi także po to, żeby mitręgę rezerwacji dobrych stolików zostawić ludziom.

      Azirafal był bibliofilem i antykwariuszem. Bardziej jednak bibliofilem, i to zazdrosnym. Gdyby chciał być szczery wobec siebie, musiałby przyznać, że jego księgarnia to magazyn starodruków, a nie punkt wymiany. Nie był wyjątkiem wśród antykwariuszy. Chcąc zachować pozory, że jest naprawdę podrzędnym handlarzem starymi książkami, robił wszystko, aby nikt niczego nie kupił. Nie stosował jedynie środków przymusu bezpośredniego. Wilgoć, stęchlizna, ponure wnętrze, nieregularne godziny otwarcia – wszystko zaaranżował bezbłędnie.

      Kolekcjonował starodruki od dawna i, jak wszyscy bibliofile, specjalizował się.

      Posiadał około sześćdziesięciu woluminów proroctw i przepowiedni na ostatni wiek drugiego tysiąclecia. Miał skłonność do pierwszych wydań Wilde’a. Zgromadził wszystkie Biblie Niecne, których nazwy powstały dzięki skutecznemu działaniu chochlika drukarskiego.

      Wśród nich znajdowały się: „Biblia niesprawiedliwych”, nazwana tak wskutek błędu zecera, który w I Liście do Koryntian złożył zdanie: Azali nie wiecie, iż sprawiedliwi nie osięgą Królestwa Bożego? „Biblia lowelasów” z oficyny Barker and Lucas z 1632 roku, gdzie w szóstym przykazaniu pominięto początkowe „Nie”, „Biblia upławowa”, „Biblia cukierkowa”, „Biblia ryb stojących słupka”, „Biblia z Charring Cross” i wszystkie inne, łącznie z wyjątkowo rzadkim egzemplarzem z londyńskiej oficyny Bilton i Scaggs z 1651 roku.

      Egzemplarz ów pochodził z wydania, które dla tej firmy stało się pierwszą z trzech katastrof edytorskich.

      Pełny, acz nieoficjalny tytuł brzmiał „A bodaj tę Biblię wciórności”. Powstał w następstwie błędu zecerskiego. Słowo błąd nie oddaje w pełni rozmiarów pomyłki. W proroctwie Ezechiela, rozdział 48, werset piąty, tekst brzmi następująco:

       2. A przy granicy od strony wschodniej aż do strony morza, Asserowi jedna.

       3. A przy granicy Asser od strony wschodniej aż do strony morza, Nephtalemu jedna.

       4. A przy granicy Nephtali od strony wschodniej aż do strony morza, Menassemu jedna.

       5. A bodaj to wciórności, za chwilę womitował będę, gdy o składzie pomyślę. Pan Bilton to żaden pan i panem nie będzie, zaś pan Scaggs to kutwa. I powiadam ci, że każdy kto miałby choć łut rozumu, machnąłby w ciemny kąt tę zecerkę funta kłaków nie wartą i poszedł rozkoszować się miłym słonkiem, a nie siedział tu jak niewolnik w zapleśniałym warsztacie starej megiery.

       6. A przy granicy Ephraim od strony wschodniej aż do strony morza Rubenowi jedna 10.

      Druga klęska wydawnicza oficyny Bilton i Scaggs zdarzyła się w roku 1653. Cudownym zbiegiem okoliczności dżentelmeni ci stali się posiadaczami jednego z tak zwanych „Lost Quartos”, które zawierało trzy utwory Szekspira nie wydane in folio. Dzieła te nie dotrwały do dzisiaj, ku rozpaczy szekspirologów i teatromanów. Znamy jedynie ich tytuły. Oto jak w swobodnym przekładzie brzmi jeden z nich, prawdopodobnie pierwszej sztuki wielkiego Williama: „Komedya o Robinie Hoodzie alibo Bór Sherwoodzki11”.

      Pan Bilton zapłacił sześć gwinei za ów egzemplarz, wierząc święcie, że wydanie in folio zrekompensuje mu to w dwójnasób.

      Wkrótce potem zgubił tę książkę.

      Przyczyn trzeciej klęski edytorskiej panowie Bilton i Scaggs nie zdołali nigdy zrozumieć. Wróżby i przepowiednie były rozchwytywane. Już trzecie angielskie wydanie proroctwa Nostradamusa „Wieki” trafiło na rynek, a pięciu Nostradamusów, z których każdy twierdził, że jest tym prawdziwym, podpisywało swoją książkę w całej Anglii. Zbiór przepowiedni Matki Shipton sprzedawał się jak gorące bułeczki.

      W Londynie działało wtedy ośmiu liczących się wydawców i każdy wypuścił przynajmniej jeden zbiorek przepowiedni. Wszystkie były przerażająco niedokładne. O ich powodzeniu zdecydowała zawiłość sformułowań i przygniatający, dyktatorski język wszechwiedzącego narratora. Sprzedano dziesiątki tysięcy egzemplarzy.

      – Toż to jakby dostać przywilej bicia własnej monety – mówił pan Bilton do pana Scaggsa12. Pospólstwo

Скачать книгу


<p>10</p>

Biblia „A bodaj to wciórności” zasługuje na uwagę z jeszcze jednego względu. Rozdział trzeci „Genesis” liczy dwadzieścia siedem wersetów, a nie, jak zwykle, dwadzieścia cztery. Trzy dodatkowe wersety następują po wersecie dwudziestym czwartym, który brzmi:

24. I wygnał Adama: i postawił przed rajem rozkoszy Cherubim i miecz płomienisty i obrotny, ku strzeżeniu drogi do drzewa żywota.

Dodane wersety brzmią następująco:

25. I rzekł Pan Aniołowi, który wschodniej bramy raju rozkoszy strzegł: Gdzież miecz płomienisty dany tobie?

26. I Anioł mu odpowiedział: Dopiero co miałem go przy sobie. Chyba się gdzieś zawieruszył. Pewnie następną razą głowę postradam.

17. I Panu mowę odjęło.

Wydaje się, że wyżej wymienione wersety dodano podczas korekty. W owych czasach rozpowszechnione było wieszanie wybranych stron na drewnianych okiennicach oficyn wydawniczych dla przyciągnięcia szerokich rzesz przyszłych czytelników, zachęcenia ich do współtworzenia dzieła i podbudowania moralnego. Ponieważ wydawcy byli zbyt przygnębieni stratą szczotki po korekcie (spłonęła ona razem z drukarnią), nie zadali sobie trudu skonsultowania pewnych szczegółów z przemiłym panem A. Zirafalem, który miał księgarnię dwa domy dalej i chętnie konsultował tłumaczenia, a jego pismo każdy rozpoznawał na kilometr.

<p>11</p>

Pozostałe to „Pułapka na myszy” i „Poszukiwacze zaginionej barki”.

<p>12</p>

Który od pewnego czasu rozważał wspomnianą możliwość. Ostatnie lata życia spędził w więzieniu Newgate, gdyż nie poprzestał na rozważaniach.