Winny jest zawsze mąż. Michele Campbell
Чтение книги онлайн.
Читать онлайн книгу Winny jest zawsze mąż - Michele Campbell страница 13
– Możesz sobie gadać, Victorio. Nie wierzę w ani jedno twoje słowo. Myślisz, że jestem zagrożeniem dla twojego niezwykle lukratywnego związku z moim ojcem, więc robisz wszystko, żeby go nastawić przeciwko mnie. Zejdź mi z oczu. Muszę się przebrać przed kolacją. Dziękuję.
Kate weszła do biblioteki i trzasnęła drzwiami. Wyglądała, jakby ktoś uderzył ją w brzuch.
– Wszystko w porządku? – spytała Aubrey.
– Mamy wyjechać? – zapytała Jenny.
– Chrzanić ją. Ubierajcie się – oznajmiła Kate. Była czerwona i wyraźnie powstrzymywała łzy.
Jenny zaczęła szperać w walizce. Wszystkie udawały, że są zajęte ubieraniem się, i nie patrzyły sobie w oczy. Aubrey zdjęła T-shirt i założyła błyszczącą koszulkę, którą miała na sobie w klubie poprzedniego wieczoru.
– O Boże, nie możesz tego założyć – powiedziała Kate z przerażeniem. – To rodzinna kolacja, nie wypada.
Aubrey pobladła.
– Przepraszam, nie pomyślałam…
– A nad czym tu myśleć? Tylko tandeciara mogłaby się tak ubrać.
Aubrey o mało się nie rozpłakała.
– Przestań – powiedziała Jenny. – Nie wyżywaj się na niej.
– A ty się zamknij.
Jenny chwyciła Kate za ramiona.
– Posłuchaj, przestań zachowywać się jak suka i powiedz, co się dzieje, bo jesteśmy twoimi przyjaciółkami. Szczerze mówiąc, najlepszymi, jakie masz. Nie obchodzą nas twoi rodzice, twoje mieszkanie ani twoje ciuchy. Obchodzisz nas ty. Pozwól sobie pomóc.
– Nie potrzebuję pomocy – oznajmiła Kate, ale jej mina mówiła coś innego.
– Owszem, potrzebujesz – powiedziała Jenny. – A my c h c e m y ci pomóc, czego raczej nie możesz powiedzieć o ludziach, z którymi wczoraj byłyśmy w klubie.
– Twój tata naprawdę chce cię wydziedziczyć? – spytała zszokowana Aubrey.
Kate usiadła na skórzanej kanapie, ukryła twarz w dłoniach i zalała się łzami. Jenny i Aubrey rzuciły się ją pocieszać.
– Może tak być – powiedziała Kate, szlochając.
– Macocha nastawiła go przeciwko tobie? – spytała Jenny.
– To nie takie proste. On mnie nienawidzi od chwili śmierci mamy. Uważa, że to moja wina.
Kate wtuliła się w szyję Jenny, a jej ramionami wstrząsał szloch. Jenny ogarnęła ekscytacja, gdy poczuła na skórze gorące łzy i zdała sobie sprawę, że wielka Kate Eastman jej potrzebuje.
– To na pewno nieprawda – uspokajała ją.
– To prawda. Ty nic o nas nie wiesz – zawodziła Kate.
– Twoja mama zmarła na raka. To nie twoja wina, a ojciec cię nie obwinia. To tylko wytwór twojej wyobraźni.
– Ale on ma rację. Byłam złą córką.
– W wieku dziesięciu lat?
– Nie chciałam odwiedzić jej w szpitalu, bo przerażały mnie te wszystkie rurki. Załamała się i jej stan się pogorszył. Tata winił za to mnie. Uważa, że jestem okropnym człowiekiem.
– Posłuchaj. – Jenny odsunęła się nieco i popatrzyła jej w oczy. – Gadasz głupoty, wiesz? Ludzie umierają na raka. Wiem, że trudno się z tym pogodzić, jeśli spotyka to mamę. Nic, co zrobiłaś jako dziecko, nie mogło doprowadzić do jej śmierci, twój ojciec wcale tak nie myśli. Słyszysz?
Kate przytaknęła z rezygnacją.
– Ale wygląda na to, że teraz jest na ciebie wściekły. Wiesz dlaczego?
– Jak zawsze. Moje rachunki, kluby, picie. A czego się spodziewał? Tak wyglądają studia! Na litość boską, przecież nikogo nie zabiłam.
– Wygląda na to, że twoja macocha wszystko pogarsza.
– Mówiłam wam o tym. Co ja mogę? Ma go pod pantoflem.
– Musisz to jakoś przetrwać. Ubierzemy się, pójdziemy tam i oczarujemy twojego tatę. Mówiłaś, że uwielbia wszystko, co związane z Carlisle, tak? No to zagadamy go tym na śmierć. Przypomnimy mu, jaki jest dumny z tego, że jego piękna córka studiuje na jego ukochanej uczelni z inteligentnymi, odpowiedzialnymi współlokatorkami, które dbają, by dobrze się prowadziła. Dzięki nam zapomni, że jest na ciebie zły. Co ty na to?
Kate otarła ręką twarz.
– Myślisz, że to zadziała?
– Warto spróbować. Znajdźmy jakieś ubranie dla Aubrey. Spakowałyśmy się na tydzień, coś na pewno wymyślimy.
Gdy przyszły do salonu w porze koktajlu, panował tam gwar. Kelner w uniformie częstował wystrojonych gości przekąskami.
– Przedstawię was ojcu – szepnęła Kate. – Nie zwracajcie uwagi na resztę. To hołota Victorii.
Podeszła do ojca i ucałowała go w policzek – przyjął to z wyraźnym chłodem. Keniston Eastman był niemal dokładnie taki, jak go sobie wyobrażała Jenny – wysoki, imponujący, a nawet trochę straszny. Jego orli nos i wydatne czarne brwi przywodziły na myśl ponury portret rektora Samuela Eastmana wiszący w Gmachu Założycieli. Ojciec Kate miał idealnie skrojoną marynarkę i pasiasty krawat w pomarańczowych barwach Carlisle. Zerknął z dezaprobatą na zbliżające się Jenny i Aubrey. Gdy Kate je przedstawiała, Aubrey się cofnęła. Jenny ujęła ją za łokieć i pociągnęła naprzód, by pan Eastman mógł uścisnąć dłonie im obu.
– Podoba wam się na uczelni? – spytał zdawkowo, biorąc lampkę szampana z tacy od przechodzącego kelnera, po czym upił łyk, jakby chciał się przed nimi zasłonić.
Aubrey zbladła, słysząc to pytanie, i wyglądało na to, że raczej nie otworzy ust, więc Jenny wkroczyła do akcji z radosnym uśmiechem.
– Spotkało nas wielkie szczęście, że trafiłyśmy do Carlisle, i mamy tego świadomość. W zeszłym miesiącu zostałam wybrana do samorządu studentów jako przedstawicielka Whipple, pracuję też w biurze prorektor Meyers, więc mam wgląd w wiele spraw uczelni. Studia to wspaniały okres.
– W rektoracie? Co ty powiesz… Gloria Meyers jest moją dobrą przyjaciółką. – Odprężył się na tyle, że Jenny dostrzegła cień uśmiechu w jego