Winny jest zawsze mąż. Michele Campbell

Чтение книги онлайн.

Читать онлайн книгу Winny jest zawsze mąż - Michele Campbell страница 17

Автор:
Жанр:
Серия:
Издательство:
Winny jest zawsze mąż - Michele  Campbell

Скачать книгу

lecz nie zdołała uspokoić rozkołatanego serca, więc przyjęła pozycję dziecka, by odnaleźć spokój i ukojenie. Do pomieszczenia wszedł kot i zaczął na nią miauczeć, ale go zignorowała. Cholerny kocur. Najbardziej lubił Ethana i wyglądało na to, że zawsze wyczuwał, kiedy jego pan wracał do domu. W tej samej chwili, z czołem wciąż przyciśniętym do maty, Aubrey usłyszała, jak otwiera się brama do garażu. Wrócił; trzeba będzie od razu to z nim załatwić. Zwinęła ciasno matę i wsunęła ją do schowka pod siedziskiem przy oknie. Zamierzała wyjść do garażu, żeby dzieci nie słyszały awantury.

      – Mamo, tata wrócił! – zawołała Viv, wpadając do studia w piżamie i na bosaka. – Mogę ciastko?

      – Nie.

      Viv miała siedem lat, była szczerbata, urocza i przywykła do tego, że dostaje wszystko, czego chce.

      – Spytam tatę. On mi pozwoli.

      – Vivian, powiedziałam „nie”.

      Głos Aubrey zabrzmiał tak niepewnie, że Viv zignorowała ją i pobiegła do garażu. Aubrey stała w miejscu, wykręcając ręce. Nie mogła zrobić awantury przy córce. To będzie musiało zaczekać. Zeszła po schodach i zajęła pozycję przy kuchennej wyspie – stanęła przodem do drzwi prowadzących do garażu, przygotowując się wewnętrznie. Co mu powie, gdy stanie w drzwiach? Miała ochotę krzyczeć, rzucić czymś, wymachiwać tasakiem. Przychodziły jej na myśl najróżniejsze rozwiązania. Zostać, odejść, rzucić się na niego z krzykiem. Ale teraz i tak niczego by nie zrobiła. Musiała się kontrolować w obecności dziecka.

      Ethan wszedł do kuchni, śmiejąc się i potykając, z Viv uczepioną jego nogi. Ciemne włosy miał zmierzwione, koszulę pomiętą, a jego pięknie wyrzeźbiony podbródek pokrywał lekki zarost. Wyglądał jak ktoś, kto właśnie wygrzebał się z pieleszy po szalonej nocy. Jak śmie w takim stanie dotykać jej córki? Aubrey nie mogła na niego patrzeć. Palce ją świerzbiły, żeby go spoliczkować. Zacisnęła dłonie za plecami.

      – Hej, skarbie. Przyniosłem obwarzanki – oznajmił, rzucając na blat papierową torbę. Jak gdyby nigdy nic, jakby wcale nie był najgorszym dupkiem na świecie.

      – Mmm, pycha – zaćwierkała Viv.

      Podszedł do biurka przy oknie, gdzie mieli koszyk na drobiazgi, i zaczął opróżniać kieszenie. Aubrey patrzyła, jak wrzuca tam klucze, okulary przeciwsłoneczne i portfel. Wyjął telefon, jak miliony razy wcześniej. Zauważyła, że się zawahał. Zazwyczaj również wrzucał go do koszyka, ale tego dnia chyba nie zamierzał. Podniósł wzrok i złapał jej spojrzenie. Uśmiechnęła się, ale musiał dostrzec coś w jej oczach, bo jego grdyka się poruszyła. „Ha, ha”, bał się. Doskonale wiedziała, co sobie pomyślał: jeżeli nie zostawi telefonu, będzie to wyglądało podejrzanie; jeżeli go odłoży, Aubrey może w nim grzebać.

      Włożył go jednak do koszyka. Jeszcze przez chwilę stał przy biurku, jakby chciał coś powiedzieć. Potem zerknął na Viv i chyba się rozmyślił. Aubrey nie spuszczała z niego wzroku, a atmosfera gęstniała od podejrzeń.

      – Idę pod prysznic – rzekł – i może zdrzemnę się przed grillem.

      Uśmiechu Aubrey nie było widać w jej oczach.

      – Jasne, skarbie. Na pewno jesteś zmęczony po długiej nocy.

      Zakłopotanie, które odmalowało się na jego twarzy, dało jej odrobinę satysfakcji. Gdy Viv wgryzła się w cynamonowy obwarzanek z rodzynkami, Aubrey powoli podeszła do koszyka i podniosła telefon Ethana. Srebrny iPhone, najnowszy model. Choć kupił go zaledwie kilka tygodni wcześniej, wątpiła, by zmienił PIN na inny niż w poprzednim telefonie. Nie pilnował takich drobiazgów. Zawahała się jednak. Miała silne podejrzenia, że znowu ją zdradza, ale brakowało jej dowodów. Kiedy zyska pewność, będzie musiała coś z tym zrobić albo znienawidzi samą siebie.

      Gdy tak zastanawiała się, czy przeszukać telefon, ten zawibrował jej w dłoni. Na ekranie wyświetliły się pierwsze słowa SMS-a. „Cholera jasna, chłopaku…” Nadawcą była niejaka Kate. „Co, do…?” Aubrey przemknęło przez myśl, że to j e j Kate, tylko po co ona miałaby pisać do Ethana? I dlaczego on miałby ją zapisać na liście kontaktów w ten sposób?

      Odblokowała telefon i odczytała całą wiadomość.

      „Cholera jasna, chłopaku, ależ mnie sponiewierałeś. Wciąż czuję dotyk twoich dłoni. Chcę więcej, więcej, więcej. Jeszcze raz, proszę. Powiedz tylko kiedy”.

      Wściekłość zamgliła jej wzrok. Miała ochotę roztrzaskać ten cholerny telefon. Ale potem ogarnęło ją jeszcze paskudniejsze uczucie. Czy tę wiadomość rzeczywiście mogła napisać Kate Eastman? Czy to możliwe? Nie. Nie mogłaby. Najnowsza kochanka Ethana po prostu ma tak samo na imię. A jednak… Aubrey zmagała się z podejrzeniami już od wielu tygodni, wypierała je jak zawsze, odwracała głowę, tym razem jeszcze bardziej zawzięcie niż zwykle, bo nie chciała uwierzyć, że jej przyjaciółka mogłaby zrobić takie świństwo. (Co do Ethana, wierzyła, że był do tego zdolny). Ale teraz wątpliwości nie dawały jej spokoju. Spojrzenia, które wymieniali ci dwoje, historyjki, które się nie kleiły, chwile, gdy oboje jednocześnie znikali. Ze wszystkich sił starała się to sobie jakoś wytłumaczyć. Nawet teraz ich usprawiedliwiała i wmawiała sobie, że na pewno chodzi o inną Kate, powstrzymując się od zerknięcia na listę kontaktów, gdzie od razu mogła znaleźć prawdę. Musiała w końcu przestać histeryzować jak dziecko.

      Wpatrywała się w spoczywający w jej dłoni telefon, a potem spojrzała na Viv, zajętą swoim obwarzankiem. Trzeba się zmusić do zmierzenia z prawdą – tu i teraz, nawet w obecności córki. Dość wymówek.

      Osunęła się na krzesło przy biurku i otworzyła listę kontaktów. Numer komórki Kate (Aubrey znała go na pamięć) był właśnie tam, pod „Kate”. Czy ten gnojek nie mógł chociaż zapisać jej pod fałszywym imieniem? Teraz nie mogła już zaprzeczać, że wiadomość wysłała j e j Kate, Kate Eastman. Od początku studiów w Carlisle uważała ją za swoją najlepszą przyjaciółkę. Mimo że Kate rzuciła studia po pierwszym roku. Mimo że to Aubrey robiła wszystko, by podtrzymać ich przyjaźń. Kiedy się odwiedzały albo rozmawiały przez telefon, kiedy pisały do siebie SMS-y albo rozmawiały na Skypie – co prawda niezbyt często – inicjatywa zawsze wychodziła od Aubrey. A jednak Aubrey nie przestała uważać Kate za lojalną przyjaciółkę, która nigdy by jej nie skrzywdziła. Jak to świadczyło o niej samej, skoro nie tylko mąż, ale i najlepsza koleżanka zdradzili ją w taki sposób? Czy nie zasłużyła na miłość? Nie potrafiła dobierać sobie przyjaciół? A może była cholerną idiotką, a ludzie wykorzystywali ją, bo tacy właśnie byli – podli?

      Czuła się, jakby znów po raz pierwszy przyłapała Ethana na zdradzie. Ależ była głupia! Jak długo zaprzeczała oczywistości? Drżącymi palcami wróciła do SMS-ów męża. Pogrążały go tylko trzy – część konwersacji z zeszłego wieczoru, w której umówili się na spotkanie w miejscowym motelu. (Wyglądało na to, że zaczął lepiej ukrywać dowody i skasował wcześniejsze wiadomości; z intymnego tonu dało się wywnioskować, że to nie było ich pierwsze spotkanie). Ustalili czas i miejsce, a potem Kate napisała, że czeka na niego w samych kozakach. Aubrey zamarła. Zmroziło jej krew w żyłach. Dowody były niepodważalne. Ethan znowu ją zdradzał. W dodatku z Kate.

      Ostrożnie

Скачать книгу