Winny jest zawsze mąż. Michele Campbell
Чтение книги онлайн.
Читать онлайн книгу Winny jest zawsze mąż - Michele Campbell страница 16
Wyswobodziła się z objęć Aubrey i zajęła się otwieraniem wina.
– Alkohol po południu – skomentowała Aubrey, zerkając na Jenny. Ona też wzięła się za wydawanie wyroków? Kiedyś tylko Jenny krzywo patrzyła na Kate.
– Gdzieś na świecie jest siedemnasta – mruknęła Kate, rumieniąc się. Naprawdę miałaby pozwolić, żeby te dwie frajerki zepsuły jej humor?
– Dla mnie tylko kropelkę, muszę odebrać dzieciaki – oznajmiła Jenny.
– Dla mnie też – rzekła Aubrey.
Kate nalała im obu odrobinę, swoją lampkę zaś ostentacyjnie napełniła po brzegi. Jeżeli wypicie całej butelki miałoby jej pomóc przetrwać tę rozmowę, to, do cholery, wyżłopie wszystko, a one jej nie powstrzymają.
– No dobrze – zaczęła Jenny. – Chciałyśmy porozmawiać o tym, jak możemy najlepiej pomóc ci się tu zadomowić.
– Dziękuję, ale nie potrzebuję pomocy.
– Potrzebujesz, wierz mi – oświadczyła Jenny. – To miasto ma dobrą pamięć. Ludzie pamiętają, co się stało, i ciągle ich to obchodzi.
– Wiedziałam, że mi to wypomnisz, ale nie sądziłam, że będziesz miała czelność zrobić to od razu, gdy tylko przestąpię próg.
– Próbuję ci pomóc. To wszystko – powiedziała Jenny.
– Nie słyszałaś, co powiedziałam? Nie chcę twojej pomocy.
Jenny westchnęła i ponownie spojrzała na Aubrey. No oczywiście, dogadały się między sobą. Życie Kate legło w gruzach, a tymczasem one zachowywały się, jakby same były ofiarami.
– Kate – rzekła Aubrey – może to głupie, że ludzie wciąż pamiętają, ale Jenny ma rację. Chcemy ci pomóc…
– Gówno was obchodzę – powiedziała Kate. – Chronicie tylko własne tyłki. Rozumiem. Uspokoję was: ta przeprowadzka nikomu nie napsuła więcej krwi niż mnie. Nienawidzę tego miasta. Nienawidzę tego domu. Nienawidzę tej uczelni. Nienawidzę swojego męża nieudacznika. A po tym wszystkim, co się stało, szczerze mówiąc, nienawidzę również was. Możecie być spokojne. Nie zamierzam zostać tu na długo.
8
DWA MIESIĄCE PÓŹNIEJ
O dziewiątej w Święto Pracy Aubrey ćwiczyła jogę w studiu za kuchnią, rozpaczliwie starając się wyciszyć. Wielki grill u Jenny miał się zacząć za trzy godziny, a Ethan wciąż nie wrócił do domu po nocy spędzonej nie wiadomo gdzie. „Niech go szlag, przecież o b i e c a ł”. Aubrey słyszała bawiące się na górze dzieci. Minęła już pora śniadania, ale ona wciąż nie potrafiła spojrzeć im w oczy. Nie po raz kolejny, nie tak. Viv była jeszcze za mała, żeby zrozumieć, ale Lilly zaczynała zauważać kłamstwa. A Logan już od jakiegoś czasu o wszystkim wiedział. „Wybacz, kolego, ale twoje historyjki nie działają”, mówiła w myślach do Ethana. Mógł poprosić najnowszą kochankę, żeby wezwała go przez pager, i twierdzić, że to nagły wypadek w szpitalu – tak jak poprzedniego wieczoru – ale nikt mu już nie wierzył, nawet Aubrey, największa frajerka w mieście.
Wygięła się w mostek. Gorące łzy spłynęły jej po skroniach i cicho spadły na matę. Dlaczego to ona płakała? Chciała doprowadzić do łez Ethana. Jego i tę wywłokę, z którą tym razem był. Kazała zbudować to studio dziesięć lat temu, gdy przyłapała go po raz pierwszy. Tak naprawdę chciała go w ten sposób ukarać. Pomieszczenie zajęło miejsce jego domowego gabinetu, a wielkie okna i bambusowe podłogi kosztowały fortunę. Zasłużył sobie na taki wydatek po tym, co musiała przez niego wycierpieć. Kiedyś, gdy Aubrey była biedną dziewczyną tuż po studiach, doktor Ethan Saxman, rezydent w szpitalu w Carlisle, mający świetne perspektywy, wydawał się odpowiedzią na wszystkie jej modlitwy. Nie zadawała zbyt wielu pytań; po prostu chwyciła się go i nie puściła. W jej wypadku sprawdziło się stare porzekadło: szybko bierzesz ślub, długo żałujesz. Z perspektywy czasu było oczywiste, że Ethan zawsze ją zdradzał, jednak nie chciała dopuścić do siebie tej myśli. Na początku była szczęśliwa, w zasadzie nawet przez całe lata: tuż po ślubie i później, gdy urodziły się dzieci. Została w domu, cieszyła się macierzyństwem i nie narzekała, że męża często nie ma. Przymykała na to oko. Cóż, przyszło jej za to zapłacić.
Przyznała przed samą sobą, że Ethan ją zdradza, dopiero wtedy, gdy przyłapała go na gorącym uczynku. To było mniej więcej dziesięć lat temu. Twierdził, że jedzie na konferencję do Filadelfii. Zrobiło się gorąco, więc postanowiła zabrać dzieci do domu nad jeziorem, choć sezon jeszcze się nie zaczął. Kiedy wjechała na podjazd, zobaczyła tam jego samochód. I jakiś drugi. Kazała Loganowi zostać i pilnować sióstr, a potem podeszła do drzwi, dysząc ciężko, jakby właśnie przebiegła przez cały las. Była przerażona. Od dawna coś podejrzewała, ale wiedziała, że wszystko zmieni się na zawsze, jeśli zyska potwierdzenie. To, co wydarzyło się później, pamięta jak przez mgłę. Przewrócona lampka wina i rozrzucone po podłodze ubrania w jaskrawym porannym świetle. Ethan w sypialni ze zszokowaną miną, rudowłosa pielęgniarka o białych piersiach. A potem hałas, krzyki – to Aubrey tak krzyczała – i Logan, który przybiegł na pomoc. Biedactwo. Że też musiał być świadkiem tej sceny. Próbowała chronić je wszystkie. Właśnie w tym tkwił problem. Marzyła o tym, żeby odejść od męża, ale musiała myśleć o dzieciach, których nie miałaby z czego utrzymać. Wiedziała, jak to jest dorastać bez ojca i bez pieniędzy. Nie chciała im tego zrobić, więc została i postanowiła uwierzyć obietnicom Ethana, który przysięgał, że już nigdy jej nie zdradzi.
A jednak to zrobił. Po raz kolejny wpadł jakieś pięć lat później (choć teraz dotarło do niej, że w międzyczasie były pewnie też inne zdrady), ale Aubrey go nie nakryła. Młoda rezydentka odeszła z pracy, kiedy ją rzucił, i pozwała szpital o molestowanie seksualne. Ethan musiał zapłacić, żeby wyciszyć tę sprawę. Do zażegnania skandalu potrzebna mu była żonka u boku, więc tym razem Aubrey miała kartę przetargową. Przyszło jej też do głowy, by poprosić Jenny o radę. Burmistrz Jenny i jej mąż Tim siedzieli po uszy w sprawach rynku nieruchomości w Riverside, dawnej przemysłowej dzielnicy Belle River, której standard szybko się podnosił. Jasne, niektórzy plotkowali o legalności ich działań, ale nie Aubrey było to oceniać. Z pomocą Jenny wykupiła za swoje oszczędności większą część jednego z odnowionych loftów – na własne nazwisko, nie Ethana. Ćwiczyła już wtedy jogę intensywnie od ponad dwudziestu lat i niemal tak samo długo była instruktorką. (Odkryła ją jeszcze w Carlisle, podczas zajęć na temat religii Wschodu – starożytne korzenie tej sztuki sprawiły, że się w niej zakochała. Poza tym była to jedyna aktywność fizyczna, w której Aubrey była dobra). Zawsze prowadziła kursy w niepełnym wymiarze godzin, żeby wyrwać się