Winny jest zawsze mąż. Michele Campbell

Чтение книги онлайн.

Читать онлайн книгу Winny jest zawsze mąż - Michele Campbell страница 3

Автор:
Жанр:
Серия:
Издательство:
Winny jest zawsze mąż - Michele  Campbell

Скачать книгу

style="font-size:15px;">      – Właśnie w tym sęk.

      – Na pewno, gdybyśmy porozmawiały z Kate…

      – Ależ próbowałam. Była miła, tylko mówiła ogólnikami, jakby nie rozumiała, o co mi chodzi. Bzdury. Doskonale wiedziała, co robi. Uważa, że zasady jej nie dotyczą. I właściwie ma rację. To Kate E a s t m a n, jak budynek Eastman Commons. No wiesz, jak r e k t o r Eastman.

      – Rektor…?

      – Jej dziadek, a może pradziadek, był rektorem uczelni. Ojciec jest członkiem rady powierniczej. Ich nazwisko jest n a  b u d y n k a c h, łapiesz?

      – Nie ma jej tu teraz, prawda? – Aubrey rozejrzała się zaniepokojona, że ktoś może to usłyszeć i że zrobią niekorzystne wrażenie na tak wysoko postawionej osobistości.

      – Nie przejmuj się – powiedziała Jenny. – Uciekła, gdy tylko zapytałam o podział pokojów. Ale już kończę ten temat. Na pewno chcesz się rozpakować.

      – Nie przeszkadzasz mi. Bardzo się cieszę, że w końcu cię poznałam.

      – Jak miło – powiedziała Jenny, lecz Aubrey usłyszała protekcjonalną nutę w jej głosie. Uznała jednak, że na pewno tylko jej się wydawało.

      Wspólny pokój okazał się jasnym, przestronnym pomieszczeniem z mansardowymi oknami i świetlikiem w dachu. Aubrey była zachwycona, ale nic nie powiedziała, żeby nie wyjść na kogoś nie na czasie. Jenny powitała ją tak serdecznie, że Aubrey nie chciała popełnić gafy, by jej do siebie nie zrazić. W pokoju stały dwa identyczne łóżka, dwa drewniane biurka z krzesłami, dwa regały i dwie szafy modułowe. Jenny zajęła stronę, po której łóżko stało we wnęce i było nieco więcej miejsca. (Aubrey już chciała to skomentować – czy zgodnie z własną logiką Jenny nie powinna była zaczekać z wyborem? – ale ugryzła się w język. Nie było o co kruszyć kopii). Na łóżku Jenny leżała lawendowa kołdra w białe kropki oraz poduszki w różnych odcieniach lawendy i fioletu. Wyżej wisiała tablica z całym mnóstwem zdjęć Jenny z przyjaciółmi i rodziną. Nad biurkiem znajdowała się druga, ze skrupulatnie rozmieszczonym planem na cały rok i listą zajęć, a wszystko to starannie podkreślone było na różowo. Kolor lampki na biurku idealnie pasował do poszewki na kołdrę, a pod łóżkiem i na szafie leżały gustowne plastikowe pojemniki – również lawendowe – zupełnie jakby dobierał je ceniony dekorator wnętrz.

      – Jakie masz śliczne rzeczy – powiedziała zaskoczona Aubrey.

      Nigdy się nie zastanawiała, z jak bogatymi ludźmi będzie tu miała do czynienia. Nawet ta dziewczyna z miasteczka była bogata. Każdy dolar z pieniędzy, które Aubrey miała zarobić podczas studiów, był z góry przeznaczony na czesne. Powinna jak najszybciej znaleźć dodatkową pracę, jeśli planuje dotrzymać kroku takim osobom.

      Jenny rzuciła okiem na znoszone dżinsy Aubrey, jej stare trampki i wojskowy worek podróżny leżący na podłodze.

      – Hej, wiesz, jeśli zapomniałaś czegoś przywieźć, daj znać, bo w sklepie mamy sporo zbędnych rzeczy – powiedziała Jenny.

      Nie chciała być niemiła, ale współczucie w jej głosie było wręcz namacalne. Mimo wszystko Aubrey przez chwilę rozważała tę propozycję. Wytarta pościel upchnięta na dnie jej worka była paskudna. Byłaby zachwycona, gdyby dostała coś nowego, a do tego kilka ładnych plastikowych pojemników. Ale nie zamierzała przyjmować jałmużny.

      – Dzięki, nie trzeba – powiedziała.

      – Ojej, chodziło mi o pożyczkę. Naprawdę, wyświadczyłabyś moim rodzicom przysługę. Akcesoria do wystroju wnętrz tylko zbierają kurz i zajmują miejsce, bo klienci kupują przede wszystkim narzędzia.

      – Dziękuję, to miło z twojej strony, ale poradzę sobie. Nie przywiązuję wagi do dóbr materialnych.

      To było kłamstwo, w dodatku dość oczywiste, ale Jenny miała dość wyczucia, by je przemilczeć. Pomogła Aubrey rozpakować rzeczy, co nie zabrało wiele czasu. Impreza integracyjna z zespołem muzycznym i grillem oficjalnie miała się rozpocząć za kilka godzin. W międzyczasie Aubrey i Jenny spacerowały po kampusie, przyglądały się ludziom, zajrzały do księgarni (Jenny kupiła sobie tam uczelnianą koszulę nocną z nadrukowanym rocznikiem, obciążając swój rachunek klienta – dla Aubrey taka operacja była czymś niezwykłym) i wybrały się na kawę z lodami do Hemingwaya przy College Street, przecudnej kafejki w grunge’owym stylu, która pachniała i wyglądała dokładnie tak, jak według Aubrey powinna. Wróciły na dziedziniec akurat w chwili, gdy rozpoczynało się grillowanie. Zapach węgla drzewnego i burgerów mieszał się w aksamitnym letnim powietrzu z dającą się wyczuć co pewien czas wonią marihuany. Zespół grał cover piosenki Peace, Love and Understanding. Młodzi ludzie tańczyli, śmiali się, obejmowali i wylegiwali na trawniku. Kilku przystojniaków bez koszulek rzucało frisbee zwariowanemu biszkoptowemu labradorowi, który skakał, starając się złapać krążek w powietrzu.

      Nowi studenci porozkładali na swoich częściach trawnika koce i krzesła turystyczne. Jenny i Aubrey ruszyły na przełaj do proporca Whipple Hall.

      – Tam jest Kate – wskazała Jenny.

      Grupka chłopaków zebrała się wokół stojącej pod godłem drobnej dziewczyny w butach na wysokim koturnie. Aubrey ledwie rozpoznała Kate ze zdjęcia. Przez całe lato wyobrażała ją sobie jako snobistyczną panienkę z country clubu, okazało się jednak, że bardziej przypomina ona księżniczkę hipisów o długich włosach barwy lnu i z rubinem w pępku. Miała szeroki uśmiech i zachrypnięty, głęboki, kobiecy głos, który przykuł uwagę Aubrey, kiedy się zbliżały. Gdy Kate je zauważyła, podeszła prosto do nich, natychmiast porzucając swoich wielbicieli.

      – Wracają moje współlokatorki! – zawołała radośnie, wyciągając ręce. – Szukałam was w s z ę d z i e! Chodźcie się przytulić, siostrzyczki!

      Potknęła się w wysokich butach, praktycznie wpadając w objęcia Aubrey. Była maleńka, drobna, pachniała ziołowym szamponem i skrętami. Aubrey pomogła jej wstać.

      – Cho no tu – powiedziała Kate i uściskała także Jenny.

      – O Boże, ale się skułaś. – Jenny zachichotała.

      – A żebyś wiedziała! – odparła roześmiana Kate, prostując się. Była zarumieniona, a oczy jej błyszczały. – Jestem na studiach! Wyrwałam się spod czujnego oka moich dozorców i będę teraz imprezować z kumpelami. Podobno współlokatorki z pierwszego roku zostają przyjaciółkami na całe życie. No to jak?

      Kate podała im ręce. Jenny wzięła ją pod jedno ramię, choć z wyraźnym wahaniem, Aubrey zaś roześmiała się głośno ze szczęścia i ujęła Kate pod drugie. Właśnie w tej chwili Carlisle otworzyło się przed nią niczym kwiat. Kate wręcz emanowała blaskiem i energią. W jej towarzystwie barwy stawały się wyraźniejsze, a powietrze bardziej delikatne. Przede wszystkim jednak, stojąc z nią ramię w ramię, Aubrey miała wrażenie, że odnalazła swoje miejsce i wreszcie może żyć tak, jak sobie wymarzyła. Nic dziwnego, że w szkole była taką samotniczką. Jakimś cudem wiedziała, że gdzieś

Скачать книгу