Gomułka. Piotr Lipinski
Чтение книги онлайн.
Читать онлайн книгу Gomułka - Piotr Lipinski страница 21
Jerzy Morawski opowiadał mi też o burzy, jaka wybuchła między Bierutem a Gomułką już na początku ich znajomości. Paweł Finder przekazał Morawskiemu, że z ramienia partii kontaktami z prasą zajmie się towarzysz Tomasz, czyli Bolesław Bierut. Spotykali się potem co tydzień w mieszkaniu rodziców Morawskiego. Omawiali plan nowych numerów. Wcześniej funkcję łącznika między partią a redaktorem naczelnym pisma pełnił Władysław Gomułka. Bierut wkrótce skłócił się z Władysławem Bieńkowskim, redaktorem naczelnym komunistycznego „Głosu Warszawy”. Bierut dostarczył mu swój tekst, a Bieńkowski po przeczytaniu wybuchł, że nie będzie drukował grafomanii.
Bierut poskarżył się Finderowi. Zażądał wyrzucenia Bieńkowskiego z partii. To jednak groziłoby buntem w redakcjach, bo Bieńkowskiego niezmiernie szanowano. Bierut przegrał z kretesem. Bieńkowskiego pozostawiono w partii, a Bierut utracił stanowisko. Na jego miejsce powrócił Gomułka.
Bierut poczuł niechęć do Gomułki. „Podejście do całej sprawy dyktowała mu urażona ambicja, wysokie mniemanie o sobie jako byłym działaczu kominternowskim – napisał Władysław Gomułka. – W ten sposób już przy rozpoczynaniu okupacyjnej działalności Bieruta w kraju zaczęły się układać niezbyt przyjazne stosunki między nami, a mówiąc ściśle, jego stosunek do mnie zaczął nasiąkać skrywaną na zewnątrz niechęcią, przybierającą w miarę czasu formę wrogości”59.
O jaki tekst mogli się pokłócić? Tego nie wiemy, bo przecież nigdy się nie ukazał. Ale możemy zobaczyć okupację oczami polskich komunistów przez to, co drukowali w swojej prasie.
„Trybuna Wolności” wielkością przypominała kilkustronicową broszurkę – niewielką, łatwą do ukrycia. Listopadowy numer z 1943 roku otwierał materiał o odzyskaniu niepodległości w 1918 roku: „Polska niepodległa i zjednoczona wyłania się z rewolucji, która wstrząsa Europą”. Pismo podkreślało entuzjazm Polaków i piętnowało rzekomy sabotaż „reakcji obszarniczej”60.
Dużo miejsca poświęcono – co oczywiste – walkom komunistycznego podziemia.
„Grupa bojowa wysadziła pociąg z wojskiem na linii Lwów–Sambor koło stacji Konuszki [Koniuszki – P. L.]. Przerwa w ruchu trwała 3 dni”.
„Oddział im. Czachowskiego […] stoczył walkę z Niemcami (i Mongołami) w Kroczowie”.
„Oddział partyzancki im. Głowackiego stoczył walkę w lasach chroberskich (miechowskie). Siła wroga wynosiła 700 ludzi. Nieprzyjaciel stracił 5 zabitych i wielu rannych. Zdobyto broń oraz 5 pełnych umundurowań”.
W „Kronice Politycznej” odnotowano: „W Londynie odbył się wielki meeting ku czci rewolucji rosyjskiej”.
Deklarację wiary złożyli w odezwie O co walczymy?. Ostateczną jej wersję Gomułka przygotował w listopadzie 1943 roku. W co więc wówczas wierzyli?
W to, że sanacja jest polską odmianą faszyzmu.
W to, że zapoczątkowana przez najczarniejszą reakcję plugawa wojna domowa, w której biorą udział sanacyjne oddziały Armii Krajowej, znajduje swoje źródła ideologiczne w hitleryzmie.
W to, że reakcja w obłudne hasła demokracji wpisała walkę z komunizmem.
14 listopada 1943 roku Gomułka zmierzał na posiedzenie Komitetu Centralnego. Widząc stojącą na ulicy limuzynę, poczuł niepokój. Parkowała pod adresem, gdzie mieli się spotkać.
Był niedzielny poranek, wokół żadnych przechodniów, tylko ten czarny samochód. Przeszedł obok, udając, że zmierza gdzieś dalej. Postanowił, że do mieszkania Stefanii Gruszczyńskiej – dokąd podążał według instrukcji – pójdzie dopiero, gdy zniknie auto.
Zebranie wyznaczył Paweł Finder, a lokal przy ulicy Grottgera 12 znalazła Małgorzata Fornalska, nieformalna żona Bolesława Bieruta. Tę dwójkę, Findera i Fornalską, aresztowali Niemcy.
Gomułka uważał, że zgubiło ich słabe wyszkolenie. Przecież musieli zauważyć podejrzany czarny samochód. Ktoś z wyczulonym zmysłem konspiracyjnym powinien odruchowo pomyśleć: na kogo czeka to auto? Kogo przywiozło? Kogo zabierze? Przecież w samochodzie siedział tylko kierowca. Należało więc przejść obok – jak on to zrobił – i obserwować, co będzie się działo później. Kto wyjdzie z podwórka, kto wsiądzie do auta. Tymczasem Finder i Fornalska poszli wprost do konspiracyjnego mieszkania „i jak ślepe koty wpadli w ręce gestapo”61.
Był pewny, że gdyby sam wszedł do mieszkania, podzieliłby ich los. A po nim kolejni członkowie podziemnego Komitetu Centralnego.
Kiedy po aresztowaniu Findera wybierano nowego przywódcę, Gomułka nie odzywał się wcale. Ale też nie miał wątpliwości, że to on jest najlepszym kandydatem. Z niesmakiem przyjąłby wybór kogoś innego. Świadczyłoby to przecież, że jego towarzysze partyjni nie potrafią prawidłowo oceniać rzeczywistości.
Naznaczono go 23 listopada 1943 roku.
„O wysunięcie mojej osoby na stanowisko sekretarza KC partii nie zabiegałem, ani jawnie, ani skrycie – wspominał. – Z jednej strony nie miałem ochoty brać na swoje barki wiążącej się z tą funkcją odpowiedzialności, której poczucie zawsze tkwiło we mnie głęboko, niezależnie od stanowiska, jakie zajmowałem. W życiu kierowałem się zawsze wrodzoną mi zasadą: im wyższe stanowisko, tym większa odpowiedzialność nie tylko przed ludźmi, lecz także przed samym sobą, przed własnym sumieniem. Z drugiej strony to samo poczucie odpowiedzialności nie pozwalało mi wysunąć kogoś innego na kandydata na sekretarza KC z grona ówczesnych członków KC ani też oponować przeciwko wysunięciu mojej kandydatury. Kierując się przesłankami osobistymi (mniejsza odpowiedzialność), byłbym z pewnością zadowolony, gdyby nikt nie zgłosił mojej osoby do objęcia tego stanowiska, lecz myśląc kategoriami ogólnopolitycznymi – a te zawsze dominowały w sposobie mojego myślenia i moim postępowaniu – równocześnie żywiłbym z pewnością wewnętrzne uczucie rozczarowania do członków KC za to, że nie potrafią oceniać wartości człowieka. Znałem przecież na ogół dobrze z codziennej pracy wszystkich członków KC i byłem przekonany, że żaden z nich nie góruje nade mną, jeśli chodzi o sterowanie polityką i działalnością partii. Godziłem się przeto wewnętrznie na przyjęcie stanowiska sekretarza KC partii w wypadku, jeśli obowiązkiem tym zostanę obarczony”62.
Gomułka został przywódcą bez akceptacji Związku Radzieckiego. Polscy komuniści utracili łączność radiową z Moskwą. Czy dzieje potoczyłyby się inaczej, gdyby nie mieli problemów z radiostacją? Zapewne nie. Profesor Andrzej Garlicki przekonywał mnie, że Moskwa przystałaby na wybór Gomułki. Ale wtedy ten byłby wyraźnie naznaczony sowiecką aprobatą. Budziłby większe zaufanie, które po wojnie trudniej byłoby wzruszyć. Przyszłość polskiego komunizmu pozostałaby taka sama, choć już może losy Gomułki inne.
Gomułka od dawna, zanim jeszcze został przywódcą partii, myślał o zamachu stanu. Na władzę, która łączyła
59
Władysław Gomułka,
60
61
Władysław Gomułka,
62
Tamże, s. 370.