Gomułka. Piotr Lipinski
Чтение книги онлайн.
Читать онлайн книгу Gomułka - Piotr Lipinski страница 23
Delegacji KRN można by przypisać wielki sukces – kiedy dotarła do Moskwy, Stalin zmienił swój stosunek do komunistycznego podziemia w Polsce. Ale prawdopodobnie był to jedynie zbieg okoliczności. Stalin postanowił wykorzystać KRN, bo sam ze względu na sytuację międzynarodową zamierzał w końcu skorzystać z komunistów krajowych, a nie moskiewskich, jak czynił do tej pory.
Stalin nie wtajemniczał PPR-owców w swoje plany. Gomułka nie wiedział nawet o powstaniu w Moskwie Centralnego Biura Komunistów Polskich.
„Można być pewnym, że w ówczesnej sytuacji KRN stała się dla Stalina jakby cennym darem z nieba”65 – zanotował Gomułka. Ta religijna przenośnia wiele razy pojawiała się w jego wspomnieniach.
Stalin zdał sobie bowiem sprawę, że rząd złożony wyłącznie z polskich komunistów, ale delegowanych z Moskwy, wzbudzi w świecie nieufność. Już podjął pierwsze kroki, żeby poprawić ten wizerunek. Sprowadzał ze Stanów Zjednoczonych profesora Oskara Langego i księdza Stanisława Orlemańskiego, żeby zaproponować im miejsca w przyszłym rządzie tymczasowym. Kandydatów w kraju szukała też Wanda Wasilewska, ale z braku orientacji zamiast PPR-owca chciała ściągnąć ludowca Kazimierza Bagińskiego. Ten był zaprzysięgłym antykomunistą.
Historyk Nikołaj Iwanow napisał, że Stalin wiedział, iż delegaci KRN reprezentują nie naród polski, tylko garstkę polskich komunistów, z których niektórzy to wysłani z Moskwy agenci NKWD, ale zdecydował się nadać wizycie owej delegacji sztuczny rozmach na użytek Zachodu. To miał być sygnał, że sowietyzacja Polski została przesądzona.
O najważniejszym wydarzeniu w dziejach Polski Ludowej – a przynajmniej tak opisywanym przez PRL-owskich historyków – Gomułka dowiedział się z radia.
Regularnie, jak inni komuniści, słuchał nadającej z Moskwy rozgłośni Kościuszko. I tak poznał manifest Polskiego Komitetu Wyzwolenia Narodowego. Choć był przywódcą partii, to nie miał nic wspólnego z uchwaleniem go. Po fakcie w pełni jednak zaakceptował PKWN, nazywając ogłoszenie go „posunięciem słusznym, wprost koniecznym”66.
Wojska radzieckie od dawna znajdowały się już na polskich terenach, ale w lipcu 1944 roku sforsowały Bug, który w stalinowskim kształcie świata miał stać się polską granicą. Przysłani z Warszawy delegaci KRN, polscy komuniści, którzy wojnę spędzili w Związku Radzieckim, oraz władze sowieckie ustalili kształt organu administracyjnego mającego przejąć władzę w Polsce. Tak powstał Polski Komitet Wyzwolenia Narodowego.
Najpierw musieli przekreślić przedwojenną Polskę. Dlatego w manifeście napisano: „Emigracyjny »rząd« w Londynie i jego delegatura w kraju jest władzą samozwańczą, władzą nielegalną. Opiera się na bezprawnej faszystowskiej konstytucji z kwietnia 1935 r. »Rząd« ten hamował walkę z okupantem hitlerowskim, swą awanturniczą polityką pchał Polskę ku nowej katastrofie”67.
Manifest stanowił, że polskie ziemie pozostaną przy Polsce, a ziemie ukraińskie, białoruskie i litewskie – przy radzieckich Ukrainie, Białorusi i Litwie. Inaczej wcześniej zapisano w deklaracji O co walczymy?, która przewidywała, że do Polski włączone zostaną wszystkie ziemie polskie, a na ziemiach spornych zadecyduje wola ludności.
Manifest PKWN rzekomo przedstawiono pierwszy raz 22 lipca w Chełmie. W rzeczywistości dokument najpierw ogłoszono w Moskwie.
Przewodniczącym PKWN został Edward Osóbka-Morawski. Wiceprzewodniczącymi – Wanda Wasilewska i Andrzej Witos. Początkowo Komitet urzędował w Moskwie, w ostatnich dniach lipca przeniósł się do Chełma, a następnie do Lublina. O terenach zajmowanych przez wojska radzieckie zaczęto mówić „Polska Lubelska”. Dlatego Gomułka wyruszył do niej z Warszawy tuż przed wybuchem powstania, 29 lipca, razem z kilkoma innymi komunistami. Nie wiedzieli jeszcze, że Armia Krajowa rozpocznie walki o stolicę.
Gomułka wyjechał kolejką wąskotorową ze stacji Warszawa Most do Otwocka. Maszyniści opóźniali odjazd, pomogła dopiero zrzutka coraz bardziej zniecierpliwionych pasażerów. Gomułka dorzucił swój grosz do kapelusza wędrującego między wagonami i wreszcie cały skład potoczył się na południowy wschód.
Wysiadł – razem z Franciszkiem Jóźwiakiem i Heleną Wolińską – na stacji Świdry Wielkie, ostatniej przed Otwockiem. Dalej ruszyli piechotą do wynajętych domków, w których przenocowali. Od wiosny 1944 roku Gomułka i Jóźwiak używali ich oprócz nielegalnych mieszkań w Warszawie.
Rano usłyszeli zgrzyt gąsienic. Potem zobaczyli w oddali czołg, ale wciąż nie wiedzieli, czy to jeszcze przeklęci Niemcy, czy już wyczekiwani Sowieci. Hałas stawał się przeraźliwy. Gomułka miał wrażenie, jakby szosa uginała się pod ciężarem czołgu i jęczała z bólu. Wtedy spostrzegli na pancerzu upragnioną pięcioramienną gwiazdę. Pomachali do załogi, której jeszcze nie widzieli. Po chwili uchylił się właz i wysunął się młody, na oko dwudziestopięcioletni dowodzący lejtnant.
„Priwietstwujem was (witamy was) – wykrzyknąłem radosnym głosem, zbliżając się do niego wraz z Jóźwiakiem z wyciągniętymi na powitanie rękami. Uścisnęliśmy sobie dłonie. Przyjrzał się nam bacznie i jednocześnie zapytał: Germańców zdiesʹ niet? Tak oto nawiązała się między nami rozmowa, rozpoczął się dla mnie i Jóźwiaka pierwszy dzień wolności, otwarła się nowa karta w naszym życiu”68.
Ale na tej nowej drodze życia wciąż brakowało czwartego towarzysza, który miał z nimi podróżować. Był nim Bolesław Bierut. Zawieruszył się gdzieś, a gdy już odnalazł, to twierdził, że musiał iść z Warszawy na piechotę, bo kolejka przestała jeździć. I nie chciał ruszać dalej w stronę Lublina, ale czekać na rozwój sytuacji.
– Nie musimy się spieszyć69 – powiedział Bierut. – Teraz możemy być bardziej potrzebni w Warszawie niż Lublinie.
– Co ty mówisz? – zdziwił się Gomułka. – Przecież opuściliśmy Warszawę, aby dotrzeć do Lublina, do PKWN. A ty chcesz wracać? Co ty jako przewodniczący KRN będziesz teraz robić w Warszawie? Twoje miejsce jest w Lublinie, przy PKWN.
Po latach Gomułka uznał, że Bierut nie chciał razem z nim podróżować do Polski Lubelskiej, bo mogliby tam spotkać generała Michała Rolę-Żymierskiego. Ten zameldowałby o doręczeniu listu Bieruta. Choć Gomułka wówczas nie dowiedziałby się, że był to donos na niego, pewnie i tak zdziwiłby się, że Bierut śle jakąś korespondencję za jego plecami.
W poniedziałek 31 lipca Gomułka powiedział żonie, że idzie do Otwocka, może uda mu się załatwić podwózkę do Lublina. A jeśli mu się nie powiedzie, to chociaż na targu kupi ziemniaki na obiad. Zofia obeszła się smakiem, bo Władysław zabrał się
65
Władysław Gomułka,
66
Tamże, s. 435.
67
68
Władysław Gomułka,
69
Tamże, s. 445. Kolejne dialogi tamże.