Ostatnia wdowa. Karin Slaughter

Чтение книги онлайн.

Читать онлайн книгу Ostatnia wdowa - Karin Slaughter страница 5

Ostatnia wdowa - Karin Slaughter

Скачать книгу

o stół warsztatowy, patrzył przez okno. Był w nim spokój, którego Sara nie chciała zakłócać. Od dwóch miesięcy coś go dręczyło.

      Wyczuwała to niemal w każdym aspekcie ich wspólnego życia. Pytała Willa o to, dając mu przy tym przestrzeń na przemyślenia. Próbowała seksem zabić w nim ten niepokój. Will uparcie twierdził, że wszystko w porządku, ale ona przyłapywała go na tym, co robił teraz: na wpatrywaniu się w okno ze zbolałym wyrazem twarzy.

      Odchrząknęła głośno.

      Will się odwrócił. Zmienił koszulę, ale upał już przylepił materiał do piersi. Na nogawkach opinających umięśnione nogi wisiały źdźbła trawy. Will był wysoki i szczupły, a pod wpływem uśmiechu, jakim ją obdarzył, Sara natychmiast zapomniała o wszystkich komplikacjach wynikających ze wspólnego życia.

      – Czas na lunch? – zapytał.

      Sara zerknęła na zegarek.

      – Jest pierwsza czterdzieści sześć. Mamy dokładnie czternaście minut ciszy przed burzą.

      Will uśmiechnął się jeszcze szerzej.

      – Widziałaś tę szopę? Obejrzałaś ją dokładnie?

      Sara uważała, że szopa jest całkiem niezła, ale Will był nią wyraźnie podekscytowany.

      Wskazał przepierzenie w rogu.

      – Tam jest pisuar. Prawdziwy działający pisuar. Super, nie?

      – Super – mruknęła Sara tonem wyrażającym coś zupełnie odwrotnego.

      – Patrz, jakie mocne belki. – Will miał metr dziewięćdziesiąt wzrostu, co wystarczyło, by chwycił się jednej z nich i podciągnął kilka razy. – Popatrz tam. Telewizor jest stary, ale ciągle działa. A w miejscu, gdzie kiedyś chyba żyły konie, jest pełna lodówka i kuchenka mikrofalowa.

      Sara czuła, że się uśmiecha. Mieszczuch Will nawet nie wiedział, że to się nazywa boks.

      – Kanapa trochę pachnie stęchlizną, ale jest naprawdę wygodna. – Rzucił się na rozdartą skórzaną kanapę i pociągnął Sarę za sobą. – Świetnie tu, prawda?

      Sara zakasłała, gdy z kanapy wzbił się tuman kurzu. Usiłowała nie łączyć w myślach stosu starych numerów „Playboya” wujka ze skrzypiącą kanapą.

      – Możemy się tu wprowadzić? – zapytał Will. – Żartuję tylko trochę.

      Sara zagryzła wargi. Nie chciała, żeby żartował. Chciała usłyszeć od niego jasno i wyraźnie, czego chce.

      – Patrz, gitara. – Will podniósł instrument i naciągnął struny. Kilka brzdąknięć później zaczął wydobywać z gitary rozpoznawalne akordy, które przeszły w piosenkę.

      Sara poczuła dreszczyk emocji, który zawsze towarzyszył zaskoczeniu, gdy dowiadywała się o Willu czegoś nowego.

      Zanucił pierwsze takty piosenki Bruce’a Springsteena „I’m on Fire”.

      Po chwili przerwał.

      – To raczej prostackie, nie? „Hey little girl is your daddy home?2”.

      – A może: „Girl, You’ll Be a Woman Soon3”? Albo „Don’t Stand So Close to Me4”? Albo pierwsza linijka „Sara Smile5

      – Cholera. – Will przejechał palcami po strunach. – Hall i Oates też?

      – Panic! At the Disco mają lepszą wersję. – Sara obserwowała długie palce Willa trącające struny. Uwielbiała jego dłonie. – Kiedy nauczyłeś się grać?

      – W liceum. Sam – odparł wyraźnie zmieszany. – Pomyśl o każdej głupocie, jaką szesnastoletni chłopak zrobi dla zaimponowania szesnastoletniej dziewczynie, a ja będę wiedział, jak to zrobić.

      Zaśmiała się, ponieważ nietrudno było to sobie wyobrazić.

      – Miałeś fryzurę na Jamesa Deana?

      – Się wie! – Will nie odrywał palców od strun. – Umiałem naśladować głos Peewee Hermana. Umiałem robić akrobacje na deskorolce.

      Znałem na pamięć słowa „Thrillera”. Szkoda, że nie widziałaś mnie w spłowiałych dżinsach i kurtce z napisem Nember’s Only.

      – Nember?

      – Taka sieć dyskontów z rzeczami za mniej niż dolara. Nigdy nie twierdziłem, że jestem milionerem. – Podniósł wzrok znad gitary, najwyraźniej uradowany rozbawieniem Sary. Potem gestem wskazał jej głowę i zapytał: – Co się w niej teraz dzieje?

      Sara poczuła, jak wraca do niej wcześniejsze rozrzewnienie. Przepełniła ją miłość. Will był zestrojony z jej uczuciami. A ona rozpaczliwie pragnęła, by wreszcie zrozumiał, że dla niej zestrojenie się z jego uczuciami jest czymś naturalnym.

      Odłożył gitarę i musnął palcami twarz Sary, kciukiem wygładził ściągnięte czoło.

      – Tak lepiej – powiedział.

      Pocałowała go. Pocałowała naprawdę. Akurat to zawsze było łatwe. Przejechała palcami po jego wilgotnych od potu włosach. Pocałował ją w szyję, potem niżej. Przysunęła się do niego. Zamknęła oczy i pozwoliła, by jego wargi i ręce rozproszyły po kolei wszystkie wątpliwości.

      Przerwali, gdy kanapa nagle zatrzęsła się pod nimi.

      – Co to było, do cholery? – zapytała Sara.

      Will nie rzucił oczywistego w tej sytuacji żartu o swojej zdolności do poruszenia ziemi. Zajrzał pod kanapę. Wstał, sprawdził belki nad ich głowami, postukał kłykciami w spetryfikowane drewno.

      – Pamiętasz tamto trzęsienie ziemi w Alabamie sprzed paru lat? Teraz było tak samo, ale silniej.

      Sara wygładziła ubranie.

      – Country Club urządza pokazy fajerwerków. Może próbują nowych układów?

      – W biały dzień? – rzucił powątpiewająco, sięgnął po telefon leżą-cy na stole warsztatowym i sprawdził wiadomości. – Nie ma żadnych ostrzeżeń. – Wybrał jeden numer. Potem drugi. I trzeci. Sara czekała w napięciu, ale Will kręcąc głową, oderwał telefon od ucha, by i ona mogła usłyszeć nagraną informację, że wszystkie linie są zajęte.

      Zerknęła na godzinę w rogu wyświetlacza.

      Godzina 13:51.

      – W Emory jest syrena alarmowa. Włącza się, kiedy następuje naturalna katas… Buuum!

      Ziemia zatrzęsła się ponownie. Sara musiała przytrzymać się kanapy, by

Скачать книгу


<p>2</p>

„Cześć, mała, tatuś w domu?”. Cytat z piosenki Bruce’a Springsteena „I’m on Fire”. (Przyp. red.).

<p>3</p>

„Mała, niedługo staniesz się kobietą”. Tytuł utworu zespołu Urge Overkill. (Przyp. red.).

<p>4</p>

„Nie stój tak blisko mnie”. Tytuł utworu zespołu The Police. (Przyp. red.).

<p>5</p>

„Saro, uśmiechnij się”. Tytuł utworu Daryl Hall & John Oates. (Przyp. red.).