To będą piękne święta. Karolina Wilczyńska
Чтение книги онлайн.
Читать онлайн книгу To będą piękne święta - Karolina Wilczyńska страница 6
– Trochę.
Wstydziła się przyznać do strachu. Jeszcze uznałby ją za dziecko. Chłopak był dwa lata starszy, za rok miał zdawać maturę, więc Ewa za wszelką cenę chciała mu udowodnić, że jest wystarczająco dorosła, aby być dla niego partnerką do rozmów i spotkań.
– W takim razie pobiegnijmy kawałek – zaproponował Adam. – Rozgrzejesz się.
Skinęła głową.
Nie było łatwo, bo nikt nie odśnieżał leśnej drogi, a przez ostatnie kilka dni śnieg padał prawie bez przerwy. Ścieżka wydeptana przez przechodzących wcześniej ludzi była zbyt wąska dla dwóch osób, a żadne z nich nie chciało puścić dłoni drugiego.
Udało im się przebiec kilkadziesiąt metrów, ale buty zapadały się w zaspy i wreszcie przystanęli, zdyszani.
– Nie mam siły – wysapała Ewa.
Oddychała głęboko, a z ust wylatywały jej obłoczki pary. Adam pociągnął ją za rękę w kierunku dużego drzewa.
– Chodź tutaj, oprzesz się o pień i odpoczniesz.
Stanęła przy dębie, a Adam znalazł się naprzeciwko niej. Delikatnie dotknął policzka dziewczyny.
– Jakie zimne – powiedział. – Poczekaj, zaraz je rozgrzeję.
I przyłożył dłonie do jej twarzy. Były tak gorące, że aż parzyły. Nie wiedziała, czy to różnica temperatur, czy też znowu zdradziecki rumieniec, którego tak nie znosiła, pali jej policzki.
– I jak? – zapytał. – Już cieplej?
– Nawet gorąco – odpowiedziała cicho.
Przez chwilę stali w milczeniu. Ewa zastanawiała się, czy powinna coś powiedzieć, jednak nic mądrego nie przychodziło jej do głowy.
– Pięknie wyglądasz. – Usłyszała głos Adama.
– Ciocia pożyczyła mi chustkę – powiedziała pierwsze, co przyszło jej do głowy, i zaraz tego pożałowała, bo uznała, że palnęła bzdurę.
– To nie chustka – zaprzeczył. – To twoje oczy. Nie masz pojęcia, jak pięknie błyszczą. Odbijają się w nich gwiazdy…
Nigdy nie słyszała nic równie pięknego. Czasami czytała w książkach o mężczyznach, którzy mówili podobne rzeczy kobietom, ale nie sądziła, że ktoś mógłby to powiedzieć jej.
Spojrzała na chłopaka. Spod wełnianej czapki widać było wpatrzone w nią brązowe oczy i kosmyk jasnych włosów na czole. Nos miał zaczerwieniony od mrozu, ale wcale nie ujmowało mu to urody. Pełne usta uśmiechały się do niej nieśmiało, jeden kącik unosił się nieco wyżej niż drugi.
– Dlaczego mówisz mi takie rzeczy? – zapytała cicho.
– Jakie?
– Takie miłe – odparła.
– Mówię to, co widzę. – Wzruszył ramionami. – Przecież nie okłamywałbym cię. Już mnie dzisiaj ostrzegłaś, żebym tego nie robił.
– Nie o to mi chodzi. – Pokręciła głową. – Chciałam wiedzieć, dlaczego to robisz. Przecież nie musisz…
– Ale chcę. Zresztą powinnaś wiedzieć dlaczego. – Popatrzył na nią poważnie. – No, kiedy chłopak mówi dziewczynie miłe rzeczy?
– Jak czegoś od niej chce? – odpowiedziała pytaniem na pytanie.
– Ja nie wiem, z kim miałaś do tej pory do czynienia i czego miałbym od ciebie chcieć. – Podniósł jej twarz w górę. – Mówię ci to dlatego, że mi się podobasz i…
– I? – Poczuła jakieś nieznane dotąd napięcie, jakąś niezwykle silną energię między nimi.
– I cię kocham – dokończył, patrząc jej głęboko w oczy.
– Ale ja jestem od ciebie dwa lata młodsza – wyjąkała, chociaż czuła, że znowu mówi nie to, co powinna.
– Nic mnie to nie obchodzi. Poczekam, ile będzie trzeba – odpowiedział poważnie. – Bo nie wyobrażam sobie życia bez ciebie.
Ich twarze zbliżyły się i Ewa poczuła jego usta na swoich. To był jej pierwszy w życiu pocałunek. Jego chyba też. Trochę niezręczny, ale niezapomniany.
Dotknęła jego policzka. Miał delikatny, miękki zarost. Wiedziała, czuła, że tej chwili nie zapomni do końca życia.
– Ewa, czy ty chcesz być ze mną? – zapytał.
Z daleka dobiegły ich śmiechy idących na pasterkę ludzi.
– Chodźmy, bo jeszcze nas ktoś zobaczy. – Wystraszyła się. – Jak się u mnie w domu dowiedzą, to dopiero będzie. Miałam iść z koleżankami.
Wyszli na drogę i ruszyli w kierunku kościoła. Ich dłonie, w jednej rękawiczce, splotły się mocno i wydawało się, że na zawsze.
Jeszcze wtedy nie wiedziałam, że niewiele później poznam prawdę o mojej przeszłości. Nawet do głowy mi nie przyszło, jakie decyzje będę musiała podjąć i jak bardzo zmieni się moje życie – pomyślała Ewa. – Zostawiłam go bez słowa, bez żadnego wyjaśnienia. Na tyle lat…
– Pomożesz mi? – zapytał Adam, usiłując zapiąć guzik na rękawie koszuli. – Z lewym jeszcze jakoś daję sobie radę, ale prawy…
– Daj, oczywiście, że pomogę. – Uśmiechnęła się.
Zapięła niesforny guzik i dotknęła dłonią policzka mężczyzny. Zarost miał twardy i szorstki, ale ona i tak poczuła młodzieńczą miękkość, którą tak dobrze pamiętała.
– Wiesz, że gdybym przyszła wtedy, żeby powiedzieć o swojej decyzji, to nie znalazłabym w sobie dość siły, żeby wyjechać? – Spojrzała w brązowe oczy.
– Wiem, Ewuniu. – Pokiwał głową.
– A pamiętasz tamtą pasterkę? Wiesz, naszą pierwszą…
– Nigdy jej nie zapomniałem. Gwiazdy nie odbijały się potem tak cudownie już w niczyich oczach.
– Tak, to były piękne święta. – Ewa westchnęła.
– Te też będą wspaniałe – zapewnił ją. – Jesteśmy razem, mamy dzieci, wnuki, wspólny dom. Czy czegoś więcej potrzeba do szczęścia?