To będą piękne święta. Karolina Wilczyńska
Чтение книги онлайн.
Читать онлайн книгу To będą piękne święta - Karolina Wilczyńska страница 9
– Pomożesz? – zapytała siostrę.
– Oczywiście. – Krysia wstała i podeszła do Zofii.
Zasunęła oporny zamek i spojrzała krytycznie na nią.
– Wyglądasz jak przedwojenna pensjonarka. – Skrzywiła się z niesmakiem. – Albo raczej jak stara ciotka.
– A co ci się nie podoba? Według mnie jest bardzo dobrze. – Okręciła się dookoła, a spódnica zafalowała wokół jej nóg.
– Wszystko. Kolor za ciemny i ten kołnierzyk taki staromodny…
– Sama jesteś staromodna. – Zofia zezłościła się. Krysia była od niej o połowę młodsza, ale czasami zapominała się i traktowała ją jak rówieśniczkę.
– O, tego to na pewno nie można o mnie powiedzieć. – Dziewczyna pokręciła głową. – Zobaczysz, jaką furorę zrobię!
– To na pewno – przyznała Zofia. – Aż się boję pomyśleć, co to będzie!
Mówiła zupełnie szczerze. Od kilku dni starała się nie myśleć o tym, co planuje siostra. A żeby było jeszcze gorzej, i ona miała w tym swój udział. Bardzo ją ten fakt stresował, bo przewidywała, że rodzice mogą źle zareagować na najnowszy pomysł Krysi.
Dwa tygodnie wcześniej dziewczyna przyszła do Zofii z zawiniątkiem pod pachą.
– Zosiu, mam do ciebie wielką prośbę – powiedziała i uśmiechnęła się przymilnie. – Uszyjesz mi nową sukienkę?
Nie pierwszy raz prosiła ją o taką przysługę, więc Zofia nie była zdziwiona. Siostra uwielbiała nowe stroje i chyba właśnie dzięki ciągłym jej prośbom o przeróbki i szycie Zofia nauczyła się doskonale obchodzić z igłą i maszyną.
– A pewnie, że uszyję – odpowiedziała. – To którą teraz zmienimy?
Zdziwiła się bardzo, gdy Krysia pokazała jej nowy materiał. Już na pierwszy rzut oka poznała, że musiał być dosyć drogi.
– Skąd to masz? – Spojrzała srogo na siostrę.
– Nieważne. Mam i już. Zaraz ci powiem, jaki fason mi się podoba.
Zofia nie była przekonana do pomysłu siostry, ale ta tak długo prosiła i robiła smutne miny, aż w końcu uległa. Traktowała Krysię trochę jak własne dziecko i nie potrafiła jej niczego odmówić.
– Tylko nikt o tym nie może się dowiedzieć. To ma być wielka niespodzianka.
Zofia szyła więc wieczorami albo gdy matka wychodziła na zakupy. Krysia upewniała się codziennie, czy zdąży na czas, bo bardzo jej na tym zależało.
– Nie wiem, czy to dobry pomysł – powątpiewała, ale siostra nie zmieniła zdania.
Teraz też była pewna swego.
– Niedługo zobaczysz ich reakcję. – Zrobiła zadowoloną minę. – A na razie idź i pomagaj mamie witać gości. Nie może zauważyć, że mnie nie ma.
– A gdzie ty będziesz?
– Tutaj, a gdzie miałabym być? Tylko chcę mieć wejście jak gwiazda filmowa. Rozumiesz? Dlatego poczekam, aż wszyscy przyjdą.
Zofia pokiwała głową. Wiedziała, że jeżeli siostra coś sobie wymyśli, to żadne tłumaczenia nie mają sensu. I tak zrobi po swojemu.
– Idź, proszę, żeby nikt już tu nie zaglądał – popędziła ją dziewczyna.
I Zofia jej posłuchała.
Na szczęście wszyscy przyszli prawie jednocześnie i było takie zamieszanie, że rodzice nie zauważyli braku jednej z córek. Zofia odbierała płaszcze oraz kożuchy, pomagała starszym dojść do ich miejsc przy stole, pilnowała, żeby najmłodsi nie przewrócili choinki i nie zjedli wszystkich zawieszonych na niej cukierków.
Kiedy wreszcie udało się usadzić całą rodzinę, matka sięgnęła po talerzyk z opłatkiem. Ojciec stanął obok niej i powiódł wzrokiem po zebranych.
– A gdzie jest Kryśka? – zapytał, marszcząc brwi.
Zapanowała cisza. Dziewczyna chyba czekała za drzwiami na ten moment, bo drewniane skrzydło zaskrzypiało i oczom zebranych ukazała się młodsza córka gospodarzy.
Weszła pewnym krokiem, stanęła naprzeciwko rodziców i triumfalnym tonem oznajmiła:
– Tu jestem!
Spojrzenia wszystkich skupiły się na niej. Pewnie tego oczekiwała – pomyślała Zofia.
Krysia rozpuściła włosy, które jasną kaskadą opadały aż do pasa. Ale nie to najbardziej zaskoczyło rodzinę. Największe zdziwienie wywołała sukienka. Zielony materiał w duże kolorowe kwiaty przyciągał wzrok, zwłaszcza że połyskiwał w świetle i kontrastował z ciemnymi, uroczystymi strojami zebranych.
– Co to ma być? – Ojciec wbił spojrzenie w młodszą córkę.
– Rany boskie! – jęknęła matka. – To przecież materiał, co mi go Hela załatwiła. Kostium z tego miałam szyć na wesele do Zenka!
– Mamie on nie pasuje – odparła odważnie dziewczyna. – To wzór dla kogoś młodego.
Tego już było za wiele. Matka podeszła do córki i chwyciła ją pod ramię.
– Natychmiast idź się przebrać – syknęła jej do ucha. A potem spojrzała na gości z przepraszającym uśmiechem. – Młode to i głupie jeszcze. Nie umie się ubrać stosownie do okazji. Poczekamy chwilę, niech włoży coś odpowiedniego.
Popchnęła Kryśkę w stronę pokoju.
Rodzice powstrzymali się od awantury aż do następnego dnia. Nie chcieli zakłócać wieczerzy. Jednak w Boże Narodzenie Krysia musiała odcierpieć za swoje przewinienie.
– Wstydu nam narobiłaś przed całą rodziną! – krzyczał ojciec. – Powinienem ci spuścić lanie, ale to za mała kara za coś takiego! Jak cię wychowuję?! Żeby w takim stroju paradować w Wigilię?! To nie zabawa jakaś, ale wielkie święto!
Dziewczyna milczała, ale nie spuściła głowy, co jeszcze bardziej zdenerwowało ojca.
– I na dodatek złodziejka mi pod nosem urosła! – pieklił się. – Bez pozwolenia bierze i rozporządza jak swoim! Żebyś mnie o żadne pieniądze do lata nie prosiła. Złotówki nie dam!
– Dziecko, czy ty wiesz, ile ten materiał kosztował? – Matka załamała ręce. – I gdzie ja teraz drugi znajdę?
Zofia starała się nie wchodzić rodzicom w drogę. Skoro nie pomyśleli o tym, kto uszył Krysi sukienkę, wolała, żeby tak zostało. Bała się, że gniew ojca może zaszkodzić przygotowaniom do jej wesela. Jeszcze