Sobotwór. Tess Gerritsen
Чтение книги онлайн.
Читать онлайн книгу Sobotwór - Tess Gerritsen страница 3
31 Rozdział dwudziesty pierwszy
34 Rozdział dwudziesty czwarty
39 Rozdział dwudziesty dziewiąty
41 Rozdział trzydziesty pierwszy
43 Rozdział trzydziesty trzeci
Dla Adama i Danielle
Podziękowania
Pisanie jest samotną pracą, ale żaden pisarz nie pracuje naprawdę sam. Miałam szczęście korzystać z pomocy i wsparcia Lindy Marrow i Giny Centrello z Ballantine Books, Meg Ruley, Jane Berkey, Dona Cleary’ego i znakomitego zespołu z agencji Jane Rotrosen, Seliny Walker z Transworld i – co najważniejsze – mojego męża, Jacoba. Najgorętsze podziękowania dla was wszystkich!
Prolog
Ten chłopak znów się jej przyglądał.
Czternastoletnia Alice Rose próbowała skupić się na dziesięciu leżących przed nią na ławce pytaniach egzaminacyjnych, ale zamiast o tematach z angielskiego myślała o Elijahu. Wyczuwała jego spojrzenie, jak promień wycelowany w jej twarz, czuła na policzku jego ciepło i wiedziała, że się czerwieni.
Skoncentruj się, Alice!
Kolejne pytanie testu było niewyraźnie odbite na powielaczu i musiała zmrużyć oczy, by je odczytać.
Charles Dickens dobiera często imiona odpowiadające cechom jego postaci. Podaj przykłady i napisz, dlaczego dane imię pasuje do określonej osoby.
Alice gryzła ołówek, próbując sklecić odpowiedź. Ale nie potrafiła myśleć, gdy on siedział w sąsiedniej ławce, tak blisko, że czuła woń sosnowego mydła i palonego drewna. Zapach mężczyzny. Dickens… Kogo obchodził Charles Dickens, Nicholas Nickleby i nudny egzamin z angielskiego, gdy patrzył na nią zachwycający Elijah Lank? Boże, był taki przystojny, z tymi czarnymi włosami i niebieskimi oczami. Oczami Tony’ego Curtisa. To właśnie pomyślała, gdy ujrzała go po raz pierwszy: że wygląda dokładnie jak Tony Curtis, którego piękna twarz jaśniała ze stronic jej ulubionych czasopism „Modern Screen” i „Photoplay”.
Pochyliła głowę i gdy włosy opadły jej na twarz, spojrzała ukradkiem w bok przez zasłonę jasnych kosmyków. Poczuła mocne bicie serca, stwierdziwszy, że rzeczywiście na nią patrzy, i to nie tak lekceważąco jak wszyscy inni chłopcy w szkole, ci złośliwcy, przez których czuła się tępa i nierozgarnięta. Ich drwiące szepty były zawsze zbyt ciche, by mogła rozróżnić słowa. Wiedziała, że jej dotyczą, bo szepcząc, patrzyli na nią. To byli ci sami chłopcy, którzy przykleili do jej szafki zdjęcie krowy i muczeli, gdy przypadkiem otarła się o nich na korytarzu. Ale Elijah patrzył na nią zupełnie inaczej. Uwodzicielsko. Oczami filmowego gwiazdora.
Uniosła powoli głowę i spojrzała na niego, tym razem nie zza zasłony włosów, lecz śmiało napotykając jego wzrok. Skończył już pisać test i odwrócił kartkę, położywszy ołówek na blacie. Koncentrował na niej teraz całą uwagę. Jego spojrzenie pozbawiało ją tchu.
Lubi mnie. Wiem to.
Dotknęła ręką szyi, górnego guzika bluzki. Musnąwszy palcami skórę, poczuła falę ciepła. Przypomniała sobie płomienny wzrok Tony’ego Curtisa, gdy patrzył na Lanę Turner. Takie spojrzenie odbierało dziewczynie mowę i sprawiało, że miękły jej kolana. Potem następował nieuchronny pocałunek. I wtedy obraz na ekranie zawsze tracił ostrość. Dlaczego tak musiało być? Dlaczego zachodził mgłą właśnie w chwili, gdy najbardziej chciało się patrzeć…
– Czas minął! Proszę oddać kartki.
Alice spojrzała ponownie na odbity na powielaczu test. Nie odpowiedziała jeszcze na połowę pytań. No nie… Dlaczego zabrakło jej czasu? Znała odpowiedzi. Potrzebowała tylko jeszcze paru minut…
– Alice. Alice!
Podniosła wzrok i zobaczyła wyciągniętą rękę pani Meriweather.
– Nie słyszałaś? Musisz oddać kartkę.