Ostatni, który umrze. Tess Gerritsen
Чтение книги онлайн.
Читать онлайн книгу Ostatni, który umrze - Tess Gerritsen страница 3
28 Rozdział dwudziesty pierwszy
31 Rozdział dwudziesty czwarty
36 Rozdział dwudziesty dziewiąty
38 Rozdział trzydziesty pierwszy
40 Rozdział trzydziesty trzeci
41 Rozdział trzydziesty czwarty
43 Przypisy
Pamięci mojej matki, Ruby Jui Chiung Tom
Nazywaliśmy go Ikarem.
Nie było to oczywiście jego prawdziwe imię. Spędziwszy dzieciństwo na farmie, nauczyłem się, że nigdy nie należy nadawać imienia zwierzęciu przeznaczonemu na rzeź. Mówiło się o nim raczej Świnia Numer Jeden lub Świnia Numer Dwa i zawsze unikało się patrzenia mu w oczy, by nie dostrzec w nich przebłysku świadomości, inteligencji czy przywiązania. Kiedy zwierzę ci ufa, dużo trudniej poderżnąć mu gardło.
Nie mieliśmy takiego problemu z Ikarem, który ani nam nie ufał, ani nie domyślał się, kim jesteśmy. Ale my sporo o nim wiedzieliśmy. Wiedzieliśmy, że mieszka za wysokim murem w willi na wzgórzu na przedmieściach Rzymu. Że on i jego żona Lucia mają dwóch synów, w wieku ośmiu i dziesięciu lat. Że mimo bogactwa gustuje w prostym jedzeniu i niemal w każdy czwartek jada w swojej ulubionej miejscowej restauracji La Nonna.
I że jest potworem. Właśnie dlatego przybyliśmy tamtego lata do Włoch.
Polowanie na potwory nie jest dla ludzi o słabym charakterze. Ani dla tych, którzy czują się ograniczeni tak trywialnymi pojęciami, jak prawo czy granice państw. Potwory nie przestrzegają przecież zasad, więc my też nie możemy, jeśli mamy nadzieję je pokonać.
Ale kiedy rezygnujesz z cywilizowanych reguł postępowania, ponosisz ryzyko, że sam staniesz się potworem. I to właśnie zdarzyło się tamtego lata w Rzymie. Wówczas sobie tego nie uświadamiałem. Podobnie jak żaden z nas.
Aż było za późno.
Rozdział pierwszy
Tej nocy, gdy trzynastoletnia Claire Ward powinna była umrzeć, stała na parapecie okna na drugim piętrze w swojej sypialni w miasteczku Ithaca, zastanawiając się, czy skoczyć. Sześć metrów niżej rosły splątane krzaki forsycji, kwiaty dawno już przekwitły. Zamortyzowałyby jej upadek, ale zapewne miałaby połamane kości. Spojrzała na klon, na solidny konar, wygięty w łuk zaledwie kilkadziesiąt centymetrów od niej. Nigdy dotąd nie próbowała takiego skoku, bo nie musiała. Do tego wieczoru udawało jej się wymykać niepostrzeżenie frontowymi drzwiami. Ale noce łatwych ucieczek się skończyły, bo Nudny Bob się na nią uwziął. „Od teraz, młoda damo, będziesz siedziała w domu! Koniec z bieganiem po mieście po zmroku jak dzika kotka”.
Jeśli skacząc, skręcę kark, pomyślała, to będzie wina Boba.
Tak, ten konar klonu jest zdecydowanie w jej zasięgu. Musi odwiedzić parę miejsc, spotkać się z kilkoma osobami i nie mogła tkwić tutaj wiecznie, oceniając swoje szanse.
Skuliła się, przyczajona do skoku, lecz nagle zamarła, gdy za rogiem rozbłysły światła nadjeżdżającego samochodu. Luksusowy SUV prześlizgnął się jak czarny rekin pod jej oknem i jechał powoli pustą ulicą, jakby w poszukiwaniu jakiegoś konkretnego domu. Nie naszego, pomyślała. W rezydencji jej przybranych rodziców, Nudnego Boba i Równie Nudnej Barbary Buckley, nigdy nie pojawiały się interesujące osoby. Nawet ich nazwiska były nudne, nie wspominając o rozmowach przy kolacji. „Jak ci minął dzień, kochanie?”. „A tobie?”. „Robi się ładna pogoda, prawda?”. „Możesz mi podać ziemniaki?”.
W ich przyziemnym, książkowym świecie Claire była obcym przybyszem, dzikusem, którego nigdy nie zrozumieją, chociaż się starali. Naprawdę się starali. Powinna mieszkać z artystami, aktorami albo muzykami, ludźmi, którzy prowadzą nocne życie i potrafią się bawić. Ludźmi takimi jak ona.
Czarny samochód zniknął. Musi zrobić to teraz.
Odetchnęła głęboko i skoczyła. Przecinając mrok, czuła w długich włosach świszczący powiew nocnego powietrza. Wylądowała miękko jak kot, a konar zadrżał pod jej ciężarem. Łatwo poszło. Opuściła się na niższą gałąź i już miała zeskoczyć na ziemię, gdy znów pojawił się czarny samochód i przemknął z warkotem silnika. Obserwowała go, aż zniknął za rogiem. Potem zeskoczyła na mokrą trawę.
Spojrzała w kierunku domu, spodziewając się, że Bob wypadnie