Ostatni, który umrze. Tess Gerritsen
Чтение книги онлайн.
Читать онлайн книгу Ostatni, który umrze - Tess Gerritsen страница 6
– Mówisz poważnie? Chcesz, żebym to włożyła?
– O co ci chodzi?
– Ona jest… różowa.
– I wyglądasz w niej pięknie.
– Widziałaś mnie kiedykolwiek w czymś różowym?
– Szyję taką samą sukienkę dla Reginy. Będziecie ślicznie razem wyglądały! Mama i córka w jednakowych sukienkach!
– Reginie jest w niej ślicznie. Mnie stanowczo nie.
Angeli zaczęła drżeć warga. Był to znak równie złowróżbny, jak pierwsze drgnięcie ostrzegawczej tarczy reaktora jądrowego.
– Pracowałam nad tą sukienką przez cały weekend. Wykonałam własnoręcznie każdy szew, każde marszczenie, a ty nie chcesz jej włożyć nawet na moje wesele?
Jane z trudem przełknęła ślinę.
– Tego nie powiedziałam. Niezupełnie.
– Widzę to po twojej twarzy. Nie podoba ci się.
– Nie, mamo, to wspaniała sukienka, ale pieprzonej Barbie.
Angela opadła na łóżko, wzdychając jak umierająca bohaterka sztuki.
– Wiesz, może Vince i ja powinniśmy pobrać się potajemnie? Wszyscy byliby szczęśliwsi, prawda? Nie musiałabym borykać się z Frankiem. Nie musiałabym się martwić, kogo umieścić na liście gości, a kogo nie. A ty nie musiałabyś wkładać sukienki, której nie cierpisz.
Jane usiadła na łóżku obok niej, a tafta wydęła się na jej kolanach jak wielka kula waty cukrowej. Przyklepała ją ręką.
– Mamo, jeszcze się nawet nie rozwiodłaś. Masz mnóstwo czasu, żeby wszystko zaplanować. Na tym polega cała przyjemność wesela, nie sądzisz? Nie musisz z niczym się spieszyć. – Podniosła wzrok, słysząc dźwięk dzwonka u drzwi.
– Vince jest niecierpliwy. Wiesz, co mi powiedział? Że chce nabyć prawa do swojej narzeczonej. Czyż to nie słodkie? Jak w tej piosence Madonny: Znów czuję się dziewicą.
Jane zerwała się z łóżka.
– Otworzę drzwi.
– Powinniśmy pobrać się w Miami! – krzyknęła Angela, gdy Jane wyszła z sypialni. – Byłoby o wiele prościej. I taniej, bo nie musiałabym żywić całej rodziny!
Jane otworzyła drzwi. W progu stali dwaj mężczyźni, których w ten niedzielny poranek w ogóle nie miała ochoty oglądać.
Jej brat Frankie roześmiał się, wchodząc do domu.
– Jak tam twoja brzydka sukienka?
Jej ojciec, Frank senior, wszedł za nim, oznajmiając:
– Chcę pomówić z twoją matką.
– Tato, to nie jest odpowiednia pora – powiedziała Jane.
– Jak najbardziej. Gdzie ona jest? – spytał, rozglądając się po salonie.
– Nie sądzę, żeby chciała z tobą rozmawiać.
– To konieczne. Musimy położyć kres temu szaleństwu.
– Szaleństwu? – powtórzyła Angela, wyłaniając się z sypialni. – I kto to mówi!
– Frankie twierdzi, że się zdecydowałaś – rzekł ojciec Jane. – Naprawdę zamierzasz wyjść za tego człowieka?
– Vince mi się oświadczył. Zgodziłam się.
– A co z tym, że nadal jesteśmy małżeństwem?
– To tylko kwestia papierów.
– Nie zamierzam niczego podpisywać.
– Co?
– Powiedziałem, że nie podpiszę żadnych papierów. A ty nie wyjdziesz za tego faceta.
Angela zaśmiała się z niedowierzaniem.
– To ty mnie rzuciłeś.
– Nie sądziłem, że odwrócisz się ode mnie i zechcesz wyjść za mąż!
– A co mam robić? Siedzieć i usychać z tęsknoty, gdy zostawiłeś mnie dla niej? Jestem jeszcze młoda, Frank! Mężczyźni mnie pożądają. Chcą ze mną sypiać!
Frankie jęknął.
– Chryste, mamo…
– I wiesz co? Nigdy nie miałam lepszego seksu! – dodała Angela.
Jane usłyszała, że w sypialni dzwoni jej komórka. Zignorowała to i złapała ojca za ramię.
– Chyba powinieneś wyjść, tato. Chodź, odprowadzę cię.
– Cieszę się, że mnie zostawiłeś, Frank – oznajmiła Angela. – Odzyskałam swoje życie i wiem, co znaczy być docenianą.
– Jesteś moją żoną. Nadal należysz do mnie.
Komórka Jane, która na chwilę zamilkła, znowu się odezwała, i trudno było dłużej ją ignorować.
– Frankie – powiedziała błagalnym tonem – na Boga, pomóż mi! Zabierz go stąd.
– Chodź, tato – powiedział Frankie, poklepując ojca po plecach. – Napijemy się piwa.
– Jeszcze nie skończyłem.
– Owszem – stwierdziła Angela.
Jane popędziła do sypialni i wyjęła z torebki komórkę. Starając się nie zwracać uwagi na dobiegające z korytarza odgłosy kłótni, rzuciła: „Rizzoli”.
Dzwonił detektyw Darren Crowe.
– Potrzebujemy cię. Jak szybko możesz tu dotrzeć? – Żadnych uprzejmych wstępów, żadnego „proszę” ani „czy zechciałabyś”, cały czarujący Crowe.
Odparła równie opryskliwie:
– Nie mam dyżuru.
– Marquette sprowadza trzy ekipy. Ja kieruję dochodzeniem. Frost właśnie się zjawił, ale przydałaby nam się kobieta.
– Czy dobrze usłyszałam? Naprawdę powiedziałeś, że potrzebujesz pomocy kobiety?
– Posłuchaj, nasz świadek jest zbyt zaszokowany, by cokolwiek nam powiedzieć. Moore próbował już rozmawiać z tym dzieciakiem, ale uważa,