Król Lear. William Shakespeare

Чтение книги онлайн.

Читать онлайн книгу Król Lear - William Shakespeare страница 7

Автор:
Серия:
Издательство:
Król Lear - William Shakespeare

Скачать книгу

treść była uczciwa, przysiągłbym, milordzie, że to jego ręka, ale zważając na to, co list zawiera, pragnąłbym wierzyć, że nie on to pisał.

      GLOUCESTER

      To jego ręka!

      EDMUND

      To jego ręka, milordzie, ale spodziewam się, że jego serce nie ma udziału w tym, co list zawiera.

      GLOUCESTER

      Czy nigdy poprzednio nie badał cię w tym przedmiocie?

      EDMUND

      Nigdy, milordzie. Ale słyszałem często, jak utrzymywał, że stosowną byłoby rzeczą, gdy synowie są w sile wieku a ojcowie na schyłku, żeby ojciec żył pod opieką syna, a syn zarządzał dochodami.

      GLOUCESTER

      O nikczemnik! Nikczemnik! To właśnie jego zdanie w tym liście! Obrzydły nikczemnik! Wyrodny, przeklęty, bestialny, gorszy od bestii nikczemnik! Idź, mopanku, wyszukaj go! W więzieniu go zamknę. Obrzydły nikczemnik! Gdzie on teraz?

      EDMUND

      Nie wiem z pewnością, milordzie. Gdybyś raczył powstrzymać twoje oburzenie przeciw mojemu bratu, póki nie znajdziesz jaśniejszego dowodu jego zamiarów, pewniejsza byłaby twoja droga; gdy przeciwnie, uciekając się do gwałtownych przeciw niemu kroków, w mylnym może sądzie o jego zamiarach, niemałą wyrządzisz krzywdę własnemu honorowi, a w jego sercu zabijesz wszelkie posłuszeństwo. Nie waham się ręczyć własnym życiem za niego. List ten pisał jedynie na wypróbowanie moich ku tobie uczuć, dostojny lordzie, a nie w żadnej niebezpiecznej myśli.

      GLOUCESTER

      Czy tak sądzisz?

      EDMUND

      Jeśli to uznasz za stosowne, milordzie, poprowadzę cię na miejsce, gdzie usłyszysz nasze w sprawie tej narady. Własnymi uszyma położysz koniec twojej niepewności, a to bez żadnej prawie zwłoki, bo jeszcze dziś wieczór.

      GLOUCESTER

      Niepodobna, aby taką był potworą!

      EDMUND

      I nie jest nią, jestem pewny.

      GLOUCESTER

      Względem własnego ojca, który go kocha tak czule, tak serdecznie! O niebo i ziemio! Edmundzie, wyszukaj go, odsłoń mi jego tajniki, błagam cię! Kieruj tą sprawą wedle twojej własnej mądrości, bo nie byłbym ojcem, gdybym był panem siebie w takim położeniu.

      EDMUND

      Wyszukam go natychmiast, milordzie. Pokieruję sprawą, jak będę mógł najlepiej i uwiadomię cię o wszystkim.

      GLOUCESTER

      Te ostatnie zaćmienia słońca i księżyca nie rokują nam nic dobrego. Choć świadomi rzeczy przyrodzonych mogą je tak lub owak tłumaczyć, to przecie ich następstwa mącą przyrodzony porządek. Miłość stygnie, przyjaźń się zrywa, rozłączają się bracia; po miastach bunty, między narodami niezgoda, w pałacach zdrada; węzły między synem a ojcem rozcięte. Ten nikczemnik przeze mnie spłodzony sprawdza przepowiednie: to syn przeciw ojcu; król nie słucha głosu natury: to ojciec przeciw własnemu dziecku. Ubiegły już najlepsze nasze lata; spiski, obłuda, zdrada i nieład burzący wszystko będą nam towarzyszyć aż do grobu! Wyszukaj tego łotra, Edmundzie! Nic na tym nie stracisz. Bądź tylko ostrożny! – Szlachetny, wierny Kent wygnany, a jego występkiem uczciwość! O dziwy!

      Wychodzi.

      EDMUND

      Zabawne ludzkie szaleństwo! Gdy nasza fortuna omdlewa, najczęściej przez własne nasze błędy, składamy winę naszej niedoli na słońce, księżyc i gwiazdy, niby że zostaliśmy łotrami z konieczności, głupcami przez niebieskie zrządzenie, hultajami, złodziejami i oszustami przez sfer przewagę, pijakami, kłamcami i cudzołożnikami przez wymuszone posłuszeństwo wpływom planetarnym; słowem, że wszystkie nasze występki są tylko bożym zrządzeniem. Doskonały wykręt wszetecznika zwalić swoje koźle pociągi na gwiazdy! Ojciec mój poznał moją matkę pod ogonem Smoka, moje urodziny przypadły pod Ursa Major, stąd idzie, że jestem surowy i lubieżny; ale byłbym ja, czym jestem, gdyby i najdziewiczejsza gwiazda firmamentu błyszczała nad moim bękarctwem. Edgar! Wchodzi Edgar. Przychodzi właśnie w porę jak katastrofa w starej komedii. Moją rolą jest obłudna melancholia z towarzyszeniem westchnień pensjonariusza bonifratrów. O, te zaćmienia przepowiadają nam te niezgody; fa, sol, la, mi.

      EDGAR

      Co się to znaczy, bracie Edmundzie, w jakichże to poważnych rozmyślaniach się zatopiłeś?

      EDMUND

      Rozmyślam, bracie, o przepowiedniach, które tymi dniami czytałem, o następstwach tych zaćmień.

      EDGAR

      Czy się takiego rodzaju rzeczami zajmujesz?

      EDMUND

      Możesz mi wierzyć, że wypadki przepowiedziane sprawdziły się na nieszczęście: niezgoda przeciw naturze między dzieckiem a rodzicami; śmierć, głód, zerwanie starych przyjaźni, niesnaski w narodzie, przekleństwa i groźby królom i szlachcie; nieufność bez powodu, wygnanie przyjaciół, rozpędzenie wojsk, małżeńska niewierność i nie wiem, co tam jeszcze.

      EDGAR

      Od jakże to dawna zostałeś adeptem astronomii?

      EDMUND

      Dajmy temu pokój. Kiedy widziałeś mojego ojca po raz ostatni?

      EDGAR

      Przeszłej nocy.

      EDMUND

      Czy z nim rozmawiałeś?

      EDGAR

      Przez dwie godziny.

      EDMUND

      I rozstaliście się w dobrej komitywie? Czy nie dostrzegłeś żadnego znaku niechęci w jego słowach lub twarzy?

      EDGAR

      Najmniejszego.

      EDMUND

      Rozważ, czym mogłeś go obrazić. Radzę ci, unikaj jego obecności, póki czas nie ostudzi gniewu, który obecnie płonie w nim tak gwałtownie, żeby go ledwo śmierć twoja ugasiła.

      EDGAR

      Pewno mnie jaki łotr oszkalował.

      EDMUND

      Lękam

Скачать книгу