Buntowniczka. Lisa Kleypas
Чтение книги онлайн.
Читать онлайн книгу Buntowniczka - Lisa Kleypas страница 20
− Może będziemy mieć dziecko – powiedział.
Helen, zwinna jak syrena, wymknęła się mu.
− Naprawdę?
− Będziemy to wiedzieli, jeśli nie pojawi się kolejne miesięczne krwawienie.
Helen namydliła gąbkę i zaczęła nią masować swoją skórę.
− Jeśli tak się stanie, wtedy może rzeczywiście będziemy musieli uciec. Ale zanim…
− Uciekniemy teraz – Rhys przerwał jej z niecierpliwością. – Lepiej uniknąć skandalu, gdyby dziecko urodziło się wcześniej, niż uda się nam wziąć ślub. – Mokra kamizelka zaczęła ziębić mu ciało. Wstał i zaczął ją rozpinać. – Nie zamierzam karmić plotkami nieżyczliwych języków. Zwłaszcza że może chodzić o moje potomstwo.
− Ucieczka może wywołać jeszcze większy skandal niż nieślubne dziecko – stwierdziła Helen. − A mojej rodzinie da jeszcze więcej powodów, żeby cię odrzucić.
Rhys przyjrzał się jej uważnie.
− Nie chciałabym ich nastawiać przeciwko tobie – dodała.
Cisnął mokrą kamizelkę na podłogę.
− Nie obchodzi mnie ich nastawienie.
− Ale ja chyba cię obchodzę?
− Jasne – mruknął, rozpinając mokre mankiety.
− Chciałabym wziąć ślub. To pozwoliłoby nam wszystkim, także mnie, przyzwyczaić się do nowej sytuacji.
− Ja się już przyzwyczaiłem.
Jej usta dziwnie drgnęły, jakby chciała ukryć nagłą wesołość.
− Mało kto za tobą nadąża. Nawet Ravenelowie. Czy mógłbyś się postarać o cierpliwość?
− Owszem, jeśli zajdzie taka potrzeba. Ale na razie nie zaszła.
− A ja myślę, że tak. Według mnie ty też marzysz o wielkim ślubie, tylko na razie nie chcesz się do tego przyznać.
− Do licha, zmuszasz mnie, żebym to powiedział. – W głosie Rhysa zabrzmiała desperacja. – Wiedz, że jest mi dokładnie wszystko jedno, czy weźmiemy ślub w kościele, w biurze urzędnika stanu cywilnego, czy połączy nas szaman z rogami na głowie gdzieś w dziczy Północnej Walii. Po prostu chcę, żebyś została moją żoną najszybciej, jak to możliwe.
Helen popatrzyła na niego zaintrygowana. Bardzo chciała usłyszeć coś więcej o rogatych szamanach, ale postanowiła trzymać się tematu.
− Ja wolałabym ślub w kościele – rzekła.
Rhys w milczeniu odpiął kołnierzyk i zaczął rozpinać guziki koszuli. Przeklinał się w duchu za to, że sam się wpędził w kłopoty. Jak mógł pozwolić, aby wybujała duma i ambicja nie pozwoliły mu poślubić Helen tak szybko, jak to możliwe? Teraz będzie musiał na nią czekać, zamiast mieć ją w łóżku każdej nocy.
Helen przyglądała mu się z poważną miną. Po długiej chwili powiedziała:
− Ważne, żebyś mi obiecał i dotrzymał obietnicy.
Przygnębiony Rhys z irytacją ściągnął koszulę. Mylił się. Helen wcale nie była tak uległa, jak myślał.
− Weźmiemy ślub za sześć tygodni i ani dnia później – zapowiedział stanowczo.
− To za szybko – zaprotestowała. – Nawet gdybym miała nieograniczone środki, potrzebowałabym czasu na zaplanowanie i wykonanie wszystkiego, na sprowadzenie różnych rzeczy i…
− Ja mam nieograniczone środki – uciął. – Wszystko, o co poprosisz, będzie dostarczone szybciej, niż szczur zdąży przebiec przez rurę ściekową.
− Nie o to chodzi. Nie minął jeszcze rok od odejścia mojego brata. Nasza żałoba skończy się na początku czerwca. Przez szacunek dla zmarłego chciałabym zaczekać ze ślubem do tej pory.
Rhys wpatrywał się w nią oniemiały.
Zaraz, zaraz… Czerwiec?
− To całe pięć miesięcy – wyjąkał wreszcie.
Helen kiwnęła głową, zadowolona, że wreszcie zaczął myśleć racjonalnie.
− Nie – warknął.
− Czemu nie?
Od wielu lat, odkąd zaczął zarabiać miliony funtów, nikt nie śmiał żądać od Rhysa Winterborne’a wyjaśnień, dlaczego czegoś chce. Sam fakt, że ma na coś ochotę, musi wystarczyć za wyjaśnienie.
− Przecież tak właśnie planowaliśmy, kiedy pierwszy raz rozmawialiśmy o zaręczynach – przypomniała mu Helen.
Nie miał pojęcia, dlaczego przystał na coś, co już wtedy było dla niego nie do przyjęcia. Zapewne myśl o małżeństwie z Helen tak zawróciła mu w głowie, że nie zwrócił uwagi na taki drobiazg jak termin ślubu. Teraz wiedział, że pięć dni czekania na nią jest udręką. Pięć tygodni wydaje się nieskończonością. Pięć miesięcy jest nie do wyobrażenia.
− Twój brat i tak już się o tym nie dowie. A tym bardziej nie będzie miał ci za złe, że wyszłaś za mąż przed zakończeniem żałoby – powiedział. – Sądzę nawet, iż byłby zadowolony, że znalazłaś męża.
− Theo był moim jedynym bratem. Dlatego chciałabym uszanować żałobę po nim, jeśli to tylko możliwe.
− To niemożliwe. Nie dla mnie.
Helen spojrzała na niego skonfundowana.
Rhys pochylił się i zacisnął dłonie na krawędzi wanny.
− Helen, są chwile, kiedy mężczyzna musi… kiedy jego potrzeby nie są zaspokojone… − Fala ciepła unosząca się nad wodą owionęła jego mroczną twarz. – Nie wytrzymam tak długo. Mężczyzna ma naturalne potrzeby… − Urwał zniecierpliwiony. – Do diaska! Jeśli nie zaspokoi się z kobietą, będzie musiał się zaspokajać sam! Rozumiesz?
Speszona, Helen pokręciła głową.
− Posłuchaj – podjął, hamując narastającą niecierpliwość – od dwunastego roku życia nie jestem niewinny. Gdybym teraz spróbował powrócić do tego stanu, chyba zabiłbym kogoś, zanim minąłby tydzień.
Helen miała coraz bardziej zmieszaną minę.
− Kiedy wcześniej