Szalona noc. Christina Lauren
Чтение книги онлайн.
Читать онлайн книгу Szalona noc - Christina Lauren страница 17
– Mam przynieść lody? – odzywa się Lola, unosząc brodę i spoglądając na mnie.
Wyobrażam ją sobie blisko, zajadającą lody z pudełka i oblizującą roztopione truskawki z łyżeczki.
To byłaby cholerna katastrofa.
– Za chwilę – mówię; Lola kiwa głową, bierze popcorn i wyciąga przed siebie nogi. Chyba słyszę, jak wypuszcza powietrze w długim, uspokajającym wydechu.
Ma na sobie miękki szary T-shirt zsuwający się lekko z jednego doskonałego ramienia i obcisłe czarne dżinsy, a bose stopy opiera na ławie obok moich. Lola jest drobna, lecz wysoka, a na widok jej krągłości ślinka napływa mi do ust. Nie opisałbym jej jako delikatną – przede wszystkim dlatego, że Lola emanuje jakąś stalową aurą – i choć jestem od niej o tyle większy i wyższy, nigdy nie zdawałem sobie z tego sprawy tak wyraźnie jak właśnie w tej chwili.
Biorę ją za rękę i kładę na mojej; nasze dłonie stykają się.
– Jaka ty jesteś mała.
Lola śmieje się i spogląda na nasze dłonie.
– Nie jestem, to ty jesteś wielkolud. Czy wszyscy w Australii tak wyrastają? – unosi twarz do mnie. – Może wybrałabym się tam na polowanie.
– Dzisiaj masz tupet – mówię, wolną dłonią nabierając popcorn z miski, którą Lola trzyma na kolanach; przenoszę wzrok na telewizor.
Czuję jednak jej spojrzenie zatrzymujące się na mnie; nie mogę się oprzeć, zerkam na jej twarz. Siedzimy naprawdę blisko, ramię w ramię. Kątem oka widzę gwałtowne unoszenie się i opadanie jej klatki piersiowej przy oddechu.
– Wciąż wyobrażasz sobie mnie w bokserkach? – szepczę.
– Czy to aż tak widać? – odpowiada. Na jej ustach drga uśmieszek, ale policzki jej się rozgrzewają i różowieją. Odchrząkuje.
– Ucisz się i oglądaj – docinam jej, czując, jak penis naciąga mi dżinsy. – Przez ciebie już straciłem pierwsze dziesięć minut. Wiesz, wtedy naprawdę można dokładnie obejrzeć doskonałą charakteryzację Keanu.
– Widzę, jak bardzo cię to zmartwiło – odpowiada Lola ze śmiechem i prostuje się. Każde miejsce, w którym nasze ciała się stykały, stygnie, a ja korzystam z wszelkich dostępnych mi umiejętności Jedi, by siłą woli zmusić Lolę, by znów się przysunęła i dotknęła mnie.
Jak się wydaje, moje umiejętności parapsychiczne są jednak znacznie silniejsze, niż sobie wyobrażałem, gdyż Lola pociąga długi łyk z butelki, stawia ją na stole przed nami i zarzuca obie nogi na kanapę, po czym się kładzie.
Z głową na moich kolanach.
Nabieram powietrza i wlepiam wzrok w ekran, czekając z płynnym ogniem w żyłach, podczas gdy Lola mości się wygodnie.
Po chwili usadowiła się; spogląda na mnie z uśmiechem w oczach.
– Wygodny jesteś. Czy to… – przełyka – czy tak może być?
– Też jesteś wygodna – odpowiadam i próbuję postawić jej na twarzy miskę z popcornem. Wszystko, byle oderwać myśli od faktu, że jej głowa leży praktycznie na moim penisie, a ucho prawie go naciska.
Lola musi sobie uświadomić, co ze mną wyprawia.
– Hej – mówi, zabierając mi miskę – bądź miły, bo powiem Harlow.
Sięga po garść popcornu i wraca do oglądania filmu. Biega Swayze, a razem z nim reszta jego bandy napadającej na banki. Lola się śmieje. – Dlaczego mam wrażenie, że Nie-Joe dałby się wciągnąć w coś takiego?
Moja dłoń wędruje do jej włosów, początkowo niewinnie – tylko po to, żeby odsunąć je z czoła dziewczyny – potem już bardziej zdecydowanie, kiedy głaszczę je i zaczesuję do tyłu. Skoro już tak się bawimy, to na pewno w to wchodzę.
– Ponieważ gdybyśmy kazali mu siedzieć w furgonetce przy krawężniku, a sami poszli napadać na bank, on zapytałby tylko, czy może zmienić stację radiową.
Lola unosi twarz i spogląda na mnie; zapewne byłoby lepiej dla nas obojga, gdyby leżała nieruchomo.
– Albo poprosiłby o to, żeby mu kupić lizaka.
– Właśnie – przytakuję.
Milczymy jeszcze przez kilka minut; zawijam na palcu kosmyk jej włosów, przyglądając się, jak odbija się w nich migotliwe światło ekranu.
– Czyli w sklepie wszystko idzie dobrze? – pyta Lola, przesuwając dłoń i opierając ją na moim udzie obok głowy.
– Przecież wiesz – odpowiadam. – Jesteś praktycznie pracownikiem miesiąca.
– Bo uganiam się za Nie-Joem – odpowiada Lola, znów na mnie zerkając. Poprawiam się odrobinę; sam nie wiem, czy chcę ją od siebie odsunąć, czy przybliżyć.
– Nie mów mu o tym, bo sobie pomyśli, że chcesz za niego wyjść.
– Raczej nie – odpowiada Lola ze śmiechem. – Nie-Joe mówi, że nigdy nie ożeniłby się z rozwódką, chociaż chyba zapomina, że byliśmy małżeństwem.
– Czyli przeze mnie przepadły twoje szanse u niego. Muszę przyznać, że sprawia mi to satysfakcję – chyba zaczynamy mówić trochę zbyt szczerze, więc zanim Lola znów się odezwie, wracam do poprzedniego pytania. – A w sklepie naprawdę dobrze się kręci. Są znacznie większe obroty, niż przewidywałem, może na weekendy zatrudnię dodatkową osobę do pomocy.
– Naprawdę? To wspaniale!
Spoglądam w dół, coś rozgrzewa mi się w piersi.
– Szukasz pracy?
– Ha ha – odpowiada Lola, znów przewracając się tak, że leży na plecach. Teraz ją widzę, co jest miłe, ale jeśli obróci głowę, mój penis znajdzie się kilka cali od jej twarzy. W tej pozycji na pewno będzie mi trudniej utrzymać samokontrolę, więc nie wiem, czy tak mi wygodniej. – Już teraz ci mówię, że stanowiłabym lepsze towarzystwo niż Nie-Joe.
– Nie jest taki zły. Ale w dżinsach ty wyglądasz zdecydowanie lepiej.
– Nie-Joe nosi coś innego niż spodenki do surfingu? – pyta Lola, przymykając oczy, podczas gdy ja masuję jej skórę głowy.
Wyrywa się jej lekki jęk, a ja muszę się skupić, by nie zająknąć się przy mówieniu.
– Jeśli międzynarodowa sława jednak ci się nie spodoba – mówię – zawsze możesz sprzedawać komiksy w „Downtown Graffick”.
Lola cichnie, a ja, korzystając z okazji, zadaję pytanie:
– Masz