Rozmowy z seryjnymi mordercami. Christopher Berry-Dee
Чтение книги онлайн.
Читать онлайн книгу Rozmowy z seryjnymi mordercami - Christopher Berry-Dee страница 2
Jak zawsze mam dług wdzięczności wobec swojego bliskiego przyjaciela Robina Odella. Robin, znakomity pisarz i redaktor, doskonale zna tematykę poruszaną w niniejszej książce. Przejrzał większą część surowego rękopisu i nadał mu kształt, w jakim gotowe dzieło trafiło w ręce Czytelników.
W tym miejscu powinienem również podziękować osobom, które okazały cierpliwość i miesiącami słuchały moich refleksji na temat seryjnych zabójców. Chciałbym wyrazić wdzięczność swoim rodzicom, Patrickowi i May. Dziękuję wiernym przyjaciołom, Jackie Clay, Grahamowi Williamsowi, Davidowi „Elvisowi” Murphy’emu, Ace Francis, Bobowi Noyce’owi, Philowi Simpsonowi, Barbarze Pearman i Tony’emu Brownowi, którzy podtrzymywali mnie na duchu, kiedy popadałem w przygnębienie. Dziękuję swojemu producentowi telewizyjnemu Frazerowi Ashfordowi, zespołowi redakcyjnemu „The New Criminologist”, Elliottowi Leytonowi (profesorowi antropologii na Memorial University of Newfoundland), zawsze krytycznemu i gotowemu się spierać o kwestie związane z zespołem chromosomów XYY, oraz Davidowi Canterowi (profesorowi psychologii stosowanej). Dziękuję również Adamowi Parfittowi i Johnowi Blake’owi z wydawnictwa Blake Publishing, którzy byli na tyle odważni, by opublikować niniejszą książkę.
Na koniec składam szczególne podziękowania swojemu wyjątkowemu PJ, ponieważ wszystko dla Ciebie dobrze się skończyło i zawsze będzie mi brakować Twojego towarzystwa, a także Alionie Minienok z Nowosybirska w Rosji. Rozmowy z Tobą prowadzone do późnej nocy niezmiernie mi pomogły.
Christopher Berry-Dee,
dyrektor Centrum Badań Kryminologicznych,
Southsea, 2001
1 Fryderyk Nietzsche, Poza dobrem i złem, przeł. Stanisław Wyrzykowski, [wyd.] Jakób Mortkowicz, Warszawa–Kraków 1912, s. 108 (wszystkie przypisy pochodzą od tłumacza). [wróć]
STANY ZJEDNOCZONE
„Ten gość to pieprzony diabeł. Już wiele lat temu
powinni go usmażyć na krześle elektrycznym
i ustawiać się w kolejce, by włączyć prąd.
Po śmierci należało wbić mu kołek w serce,
pogrzebać, a po tygodniu odkopać
i wbić drugi kołek, by mieć pewność,
że ten sukinsyn naprawdę nie żyje”.
RUSSELL J. KRUGER, GŁÓWNY ŚLEDCZY,
DEPARTAMENT POLICJI MINNEAPOLIS
Był wczesny ranek 24 września 1974 roku. W Minneapolis wzeszło słońce. Policjanci Robert Nelson i Robert Thompson jechali samochodem patrolowym w okolicy domu numer 1841 przy E 38th Street, gdy nagle zauważyli czarno-zielonego chevroleta caprice, model z 1968 roku. Parkował naprzeciwko taniej restauracji. Thompson powoli okrążył kwartał ulic, a tymczasem jego partner odszukał komunikat policyjny wydany poprzedniego dnia.
– Zgadza się – powiedział Nelson. – Wygląda na to, że to ten wóz. Trzeba tylko znaleźć kierowcę. To potężnie zbudowany mężczyzna; piszą, że wygląda jak goryl.
Dwaj funkcjonariusze zajrzeli przez okno do chevroleta. Zauważyli czerwony dywanik na podłodze, czasopisma pornograficzne i Biblię. Obok dźwigni zmiany biegów leżało kilka paczek papierosów Marlboro. Wszystkie te szczegóły opisała ofiara gwałtu, którego dokonał mężczyzna poszukiwany przez policję.
Nelson zatelefonował na komisariat i poprosił o wsparcie. Tymczasem Thompson wszedł do restauracji i spytał właściciela, czy widział kierowcę chevroleta.
– Tak, jasne – odpowiedział podejrzliwie mężczyzna. – Przed chwilą was zauważył i zwiał tylnymi drzwiami.
Kilka minut później Harvey Louis Carignan został zatrzymany; policjanci zadali mu parę pytań i oświadczyli, że jest aresztowany. Zawieziono go do centrum miasta, odczytano mu prawa Mirandy, a następnie umieszczono za kratkami pod zarzutem zabójstwa i gwałtu. Najgroźniejszy seryjny morderca Ameryki, mający na koncie blisko pięćdziesiąt morderstw, nigdy więcej nie posłuży się młotkiem.
* * *
Nawet teraz mam czasem wrażenie, że moje dzieciństwo było krótkie, trwało zaledwie kilka dni. Nie lubię go wspominać, nie pozostały żadne miłe wspomnienia. Tkwiłem w otchłani rozpaczy, podobnie jak dziś.
CARIGNAN DO AUTORA W LIŚCIE Z 14 KWIETNIA 1993 ROKU
Harvey urodził się 18 maja 1927 roku w ubogiej dzielnicy miasta Fargo w Dakocie Północnej i podobnie jak wielu seryjnych zabójców był nieślubnym dzieckiem, które nigdy nie poznało swojego biologicznego ojca. Jego dwudziestoletnia matka Mary nie radziła sobie z opieką nad chorowitym, niezaradnym chłopcem i w 1930 roku, w najtrudniejszym momencie Wielkiego Kryzysu, zaczęła oddawać go pod opiekę każdego, kto chciał się nim zajmować. Później młody człowiek stale przenosił się z miejsca na miejsce i zmieniał szkoły; nie nawiązał z nikim więzów rodzinnych i nie otrzymał porządnego wykształcenia.
We wczesnym dzieciństwie miał nerwowe tiki twarzy i do trzynastego roku życia moczył się w nocy. Cierpiał także na chorobę świętego Wita – pląsawicę dziecięcą – przejawiającą się konwulsyjnymi ruchami, nad którymi nie potrafił zapanować.
W wieku dwunastu lat został wysłany do domu poprawczego w Mandan w Dakocie Północnej, gdzie według kartotek FBI spędził siedem lat. Utrzymuje, że w owym czasie był nieustannie terroryzowany i wykorzystywany seksualnie przez jedną z nauczycielek. W liście z 12 czerwca 1993 roku napisał:
Siadała w mojej ławce i wymienialiśmy sprośne liściki. Miałem wtedy trzynaście albo czternaście lat – pokażcie mi czternastoletniego chłopca, który nie będzie zachwycony, siedząc w klasie z nauczycielką i wymieniając z nią pornograficzne notatki. Biła mnie po twarzy, kiedy próbowałem jej dotknąć, ale kazała mi zostawać po lekcjach – musiałem stać i patrzeć, jak się masturbuje. Wyzywała mnie i mówiła, co każe mi zrobić – ale, do cholery, nigdy nie dotrzymała żadnej ze swoich gróźb! Ta suka nie pozwalała mi się nawet masturbować razem z nią! Raz wyjąłem penisa, to zlała mnie na kwaśne jabłko! Miała ogromne piersi. Była naprawdę okrutną kobietą…
Harvey Carignan spędził w domu poprawczym w Mandan cały okres dojrzewania, a później, w 1948 roku, w wieku dwudziestu jeden lat, wstąpił do armii amerykańskiej,