Lis. Dubravka Ugrešić
Чтение книги онлайн.
Читать онлайн книгу Lis - Dubravka Ugrešić страница 6
Prześladuje mnie poczucie, że żyję w czasach, z których definitywnie usunięta została magia, chociaż nie umiałabym wyjaśnić, co to jest, czemu służy ani dlaczego minione czasy miałyby być lepsze od dzisiejszych. Każdy, kto ośmieli się porównywać różne czasy, nie tylko może się mylić, ale najczęściej się myli.
Wiele minionych chwil wydaje się nam magicznymi po prostu dlatego, że nie jesteśmy ich świadkami, albo byliśmy, ale te chwile nieodwołalnie minęły. Dlaczego bohaterka Pilniaka, Sofia, pozostaje wciąż atrakcyjna, bez względu na to, że pisarz próbuje ją obnażyć, i dlaczego wciąż czytam tekst Pilniaka, zachwycona jego umiejętnością opowiedzenia tej historii? Całkiem możliwe, że „m a g i c z n o ś ć” to źle wybrane słowo.
A co z kluczowym symbolem opowieści Pilniaka, z lisem? Japońskie chramy poświęcone bóstwu Inari, sądząc z wielu zdjęć, które można znaleźć w internecie, to rodzaj Disneylandu. Baśń Pilniaka o etyce pisarskiego rzemiosła, o lisie jako symbolu oszustwa, w konfrontacji z dzisiejszymi kodami społecznymi zaczyna mieć przeciwne znaczenie. Motto naszych czasów głosi: Lis jest symbolem chytrości i oszustwa, ale jeśli duch lisa wcieli się w człowieka, jego plemię będzie błogosławione.
Dzisiaj Sofia natychmiast rzuciłaby się, by opisać swoją wersję życia erotycznego z Tagakim, i tę opowieść podbudowałaby obszernym promocyjnym materiałem wideo. Zakłamać codzienne swoje i cudze życie w tym czasie to nie jest już sprawa etyki i wyboru, ale przyzwyczajenia: wszyscy to robią, i tego się od nas oczekuje. Czy na przykład Pilniak mógłby sobie wyobrazić, że jego wnuczka na jakimś sajcie zostawi odcisk swojego niewinnego palca i powie, że uwielbia wiersze Turgieniewa zapisane prozą i Bunina; że uprawia jogging; że nie wierzy w partie polityczne; jest przekonana, że byłoby lepiej, gdyby każdy lubił swoją pracę i uczciwie ją wykonywał, że ona ma temperament i łatwo ją obrazić; i nikomu nie życzy nic złego?
Co wyróżnia krótką biografię wnuczki Pilniaka z tysiąca innych?
„Nad Kobe w górach… jest chram poświęcony bogu lisowi. Na skałach, które spadają w morze, wysoko nad oceanem, wśród ponadstuletnich sosen, pojawiło się całe miasto. W ciszy niósł się dźwięk buddyjskiego dzwonu. Im głębiej wchodzi się w góry, tym jest puściej i ciszej. Tam właśnie stoją małe ołtarze, na których pełno jest porcelanowych lisów produkcji przemysłowej, które są gorszej jakości niż lalkarskie głowy lisów sprzedawanych na targach za bezcen. Wieczorem w Kobe na bazarze kupiłem sobie dziesięć takich lisów za jeden jedyny japoński jen”, pisze Pilniak w książce Korzenie japońskiego słońca.
Co by powiedział Pilniak, gdyby mógł zobaczyć wytwory multimilionowego przemysłu japońskiej mangi i animacji? Ja na chwilę tam zajrzałam i odkryłam, że lisy (małe niebieskie liski, z jakiegoś filmu animowanego!), z wielkimi, okrągłymi oczami niczym kule bilardowe, są popularnymi postaciami japońskiego przemysłu produkującego komiksy i filmy animowane; że te lisy są morphami (jak w starych japońskich legendach), które z lisiego ciała łatwo przenoszą się w ciało nastolatka, przy czym nastolatkowi nie przeszkadza, że wyrastają mu lisie uszy i ogon; przeciwnie. Gdyby dzisiaj znalazł się w Japonii i zobaczył młodych ludzi opasanych sztucznymi (lisimi?) ogonami, które uruchamiają pilotem, sygnalizując otoczeniu, w jakim są stanie emocjonalnym (opuszczony ogon – zadarty ogon – kręcenie ogonem) – co by Pilniak powiedział? Droga od tajemnej ciszy, gdy na ołtarzu świątyni wylegiwały się lisy, do lisiego cosplaya i sztucznych ogonów trwała niecałe stulecie[8].
Przez cały czas zasypuje nas wulkaniczny popiół zapomnienia, przykrywa nas powoli, wielkimi płachtami szary nietopniejący śnieg. Wszyscy jesteśmy przypisami, wiele z nich nigdy nie zostanie przeczytanych; wszyscy prowadzimy ciągle zażartą walkę o swoje życie, o życie przypisu, o to, byśmy pozostali na powierzchni, zanim bez względu na nasze wysiłki pójdziemy na dno. Wszędzie i wciąż zostawiamy ślady swojego istnienia, swojej walki przeciw bezsensowi. A im większy bezsens, tym nasza walka bardziej zażarta – mein kampf, min kamp, mia lotta, muj boj, mijn strijd, minun taistelu, mi lucha, my struggle, moja borba… Porzucamy tysiące fotografii i filmów wideo, których nie zdążyliśmy przejrzeć; jeśli po kilku latach przypadkiem natkniemy się na zdjęcie, nie wiemy już ani gdzie zostało zrobione, ani kiedy, ani kim są ludzie wokół nas, nie jesteśmy nawet pewni, że na zdjęciu jesteśmy właśnie my. Zostawiamy za sobą wulkaniczny popiół, nowe warstwy przykrywają stare.
Małe niebieskie lisy z japońskich filmów anime, z oczami okrągłymi niczym kule bilardowe, niebieskimi ogonami sprzątają, wymiatają, wymazują też opowiadanie Pilniaka i swoją mitologiczną historię, by na koniec uśpić nas niebieskim śmiechem zapomnienia.
A jednak to nie jest opowieść o minionych i współczesnych czasach, tylko o tym, jak powstają opowieści…
10.
Borys Pilniak został aresztowany jako japoński szpieg, kiedy świętował trzecie urodziny syna Borysa. Aresztowano go w daczy w Pieriediełkino 28 października 1937 roku i zlikwidowano kilka miesięcy później, 21 kwietnia 1938, w ogólnie wówczas przyjęty sposób, czyli strzałem w tył głowy. W chwili śmierci miał czterdzieści trzy lata. W Związku Sowieckim aresztowano wówczas około dwóch tysięcy pisarzy, z czego, jak mówią, stracono mniej więcej półtora tysiąca. W tej bezprzykładnej czystce znikali nie tylko ludzie, ale też ich rękopisy.
Jak wyglądało aresztowanie Borysa Pilniaka, Borys Andronikaszwili, syn Pilniaka, pisze w tekście O moim ojcu. Opis w całości opiera się na świadectwie jego matki, Kiry Andronikaszwili:
„O dziesiątej wieczorem zjawił się nowy gość. Ubrany od stóp do głów na biało, chociaż była jesień; spóźnił się godzinę. Borys Andrejewicz spotykał się z nim w Japonii, gdzie «człowiek w bieli» pracował w sowieckiej ambasadzie. Rozpływał się w serdecznościach. «Nikołaj Iwanowicz prosi pana o pilne przybycie. Musi pana o coś zapytać. Wróci pan za godzinę», powiedział. Zauważywszy wątpliwość i strach na twarzy Kiry Georgijewnej na dźwięk nazwiska Jeżowa[9], dodał: «Proszę wziąć samochód, żeby mógł pan wrócić». I powtórzył: «Nikołaj Iwanowicz chce tylko coś sprawdzić». Borys Andrejewicz kiwnął głową: «Idziemy». Powstrzymując łzy, Kira Georgijewna przyniosła mały pakunek. «Po co?!», odrzucił go Borys Andrejewicz. «Kiro Georgijewna, Borys Andrejewicz wróci za godzinę», powiedział z pogardą w głosie człowiek w bieli. Mama wciskała mężowi pakunek, psując grę, którą narzucił miły człowiek w bieli, ale Borys Andrejewicz go nie wziął. «Chciał wyjść z domu jako wolny człowiek, a nie jako aresztowany», powiedziała mama”.
Brutalny los przewidział dla Borysa Pilniaka koniec w stylistyce baśni: Lis przyszedł po głowę pisarza, żeby ją położyć pod nogi Wielkiego Jeża[10].
Można było wymyślić coś bardziej przewrotnego?
Brutalny los wyznaczył Borysowi Pilniakowi koniec, który jakby wypadł z niedokończonej prozy pisarza. Jego anioł śmierci różnił się od ogólnie przyjętych wyobrażeń o aniołach, które zwiastują śmierć. Anioł śmierci Pilniaka:
a) wręcz rozpływał się w serdecznościach,
b) był ubrany w biały garnitur,
c) był pracownikiem rosyjskiej ambasady w Japonii.
Anioł