Outsider. Stephen King

Чтение книги онлайн.

Читать онлайн книгу Outsider - Stephen King страница 13

Автор:
Серия:
Издательство:
Outsider - Stephen King

Скачать книгу

były w środku. Tak było dobrze, nawet z ciężarną detektyw u boku, jednak dom wyglądał inaczej i Marcy wiedziała, że już nigdy nie będzie taki jak kiedyś. Pomyślała o kobiecie, która wyszła stąd ze swoimi córkami, roześmiana i podekscytowana jak one, i to było tak, jakby wspominać kobietę, którą kochałaś, ale która umarła.

      Nogi ugięły się pod nią i opadła na ławę w przedpokoju, na której dziewczynki siadały zimą, żeby włożyć buty. Na której czasem (jak dziś) siadał Terry, żeby jeszcze raz przejrzeć skład drużyny, zanim pojedzie na mecz. Betsy Riggins zwaliła się obok niej ze stęknięciem ulgi; jej mięsiste prawe biodro uderzyło w mniej nabite lewe biodro Marcy. Policjant z pierdółkami na rękawie, Sablo, i dwaj inni przeszli przez przedpokój, nie patrząc na nie i naciągając na dłonie niebieskie foliowe rękawice. Na butach mieli już nakładki w identycznym odcieniu niebieskiego. Marcy domyślała się, że czwarty pilnuje tłumu reporterów. Tłumu reporterów przed ich domem na sennej Barnum Court.

      – Muszę się wysikać – powiedziała do Riggins.

      – Ja też – odparła detektyw. – Poruczniku Sablo! Można na słówko?

      Ten z pierdółkami na rękawie zawrócił i podszedł do ławy. Pozostali dwaj zniknęli w kuchni, gdzie nie znajdą nic bardziej złowrogiego od połówki diabelskiego ciasta w lodówce.

      Riggins zwróciła się do Marcy:

      – Macie łazienkę na dole?

      – Tak, za spiżarką. Terry sam ją dobudował rok temu.

      – Mhm. Poruczniku, panie muszą się wysikać, więc to tam zaczniecie. Załatwicie to jak najszybciej. – I znów do Marcy: − Czy pani mąż ma gabinet?

      – Właściwie nie. Ma swój kącik na końcu pokoju stołowego.

      – Dziękuję. To wasz następny przystanek, poruczniku. – Ponownie odwróciła się do Marcy. – Skoro i tak musimy czekać, czy mogę zadać pani jedno krótkie pytanie?

      – Nie.

      Riggins puściła jej odpowiedź mimo uszu.

      – Czy zauważyła pani w ostatnich tygodniach coś dziwnego w zachowaniu męża?

      Marcy zaśmiała się bez cienia wesołości.

      – Pyta pani, czy szykował się na to, żeby kogoś zabić? Czy chodził z kąta w kąt, zacierając ręce, a może śliniąc się i mamrocząc do siebie? Ciąża rzuciła się pani na mózg, pani detektyw.

      – Rozumiem, że to znaczy „nie”.

      – Brawo. I proszę mnie więcej nie nękać!

      Riggins odchyliła się do tyłu i splotła dłonie na brzuchu. Zostawiła Marcy samą z jej pękającym pęcherzem i wspomnieniem czegoś, co Gavin Frick powiedział raptem tydzień temu po treningu: „Gdzie Terry ostatnio jest myślami? Chwilami wydaje się jakiś nieobecny. Zupełnie jakby walczył z grypą czy coś”.

      – Pani Maitland?

      – Co?

      – Wyglądała pani tak, jakby coś jej przyszło do głowy.

      – Rzeczywiście. Pomyślałam, że bardzo niewygodnie się koło pani siedzi. To tak, jakby siedzieć przy piecu, który umie oddychać.

      Rumiane policzki Betsy Riggins zaczerwieniły się jeszcze bardziej. Z jednej strony Marcy była przerażona tym, co powiedziała – okrucieństwem swoich słów. Z drugiej ucieszyła się, że zadała cios, który najwyraźniej sięgnął celu.

      Tak czy owak, Riggins o nic więcej nie pytała.

      Wydawało się, że minęła cała wieczność, zanim wrócił Sablo − z przezroczystą foliową torebką zawierającą wszystkie tabletki z apteczki na dole (same prochy dostępne bez recepty; nieliczne przepisane przez lekarza trzymali w dwóch łazienkach na górze) i krem Terry’ego na hemoroidy.

      – Już można – oświadczył.

      – Pani pierwsza – powiedziała Riggins.

      W innych okolicznościach Marcy na pewno ustąpiłaby pierwszeństwa kobiecie w ciąży i jeszcze parę minut wytrzymała, ale nie tym razem. Weszła, zamknęła się w środku i zobaczyła, że pokrywa spłuczki jest przekrzywiona. Bóg wie czego tam szukali – najpewniej narkotyków. Oddała mocz ze spuszczoną głową i twarzą skrytą w dłoniach, żeby nie patrzeć na resztę tego bałaganu. Czy wieczorem przywiezie tu Sarah i Grace? Przeprowadzi je przez oślepiający blask reflektorów telewizyjnych, które do tego czasu bez wątpienia staną przed domem? A jeśli nie tutaj, to dokąd? Do hotelu? Czy tam mogłyby je wytropić te sępy, jak ich nazwał policjant stanowy? Pewnie tak.

      Kiedy już opróżniła pęcherz, wpuściła Betsy Riggins. Sama wśliznęła się do salonu, ani myślała znów siedzieć na ławie w sieni z detektyw Wielorybicą. Gliny przeszukiwały biurko Terry’ego, nawet nie tyle przeszukiwały, ile je gwałciły − wszystkie szuflady były powyciągane, większość zawartości wywalona na podłogę. Jego komputer został rozmontowany, części składowe były opatrzone żółtymi nalepkami, jakby w przygotowaniu do wyprzedaży.

      A jeszcze godzinę temu najważniejszą rzeczą w moim życiu było zwycięstwo Golden Dragons i wyjazd na finały, pomyślała Marcy.

      – Och, co za ulga. – Betsy Riggins wróciła i usiadła przy stole jadalnym. – Mam spokój na całe piętnaście minut.

      Marcy otworzyła usta i prawie wyszły z nich słowa: Oby twoje dziecko umarło. Zamiast tego powiedziała:

      – Miło, że ktoś się czuje lepiej. Nawet przez piętnaście minut.

      16

      Zeznanie Claude’a Boltona (13 lipca, 16:30, przesłuchujący detektyw Ralph Anderson)

      Detektyw Anderson: Cóż, Claude, to dla ciebie pewnie miła odmiana być tutaj, kiedy nic nie nabroiłeś.

      Bolton: A wie pan, że trochę tak. No i fajnie się przejechać na przednim siedzeniu radiowozu zamiast z tyłu. Sto trzydzieści na godzinę przez prawie całą drogę z Cap City. Kogut, syrena, pełen luksus. Ma pan rację. To było miłe.

      Detektyw Anderson: Co robiłeś w Cap?

      Bolton: Zwiedzałem. Miałem parę wolnych wieczorów, więc dlaczego nie? To chyba nie jest zabronione, co?

      Detektyw Anderson: Z tego, co słyszałem, w zwiedzaniu towarzyszyła ci Carla Jeppeson, w swoim miejscu pracy znana pod pseudonimem Pixie Dreamboat.

      Bolton: I nic dziwnego, że pan słyszał, skoro przyjechała radiowozem ze mną. Swoją drogą jej też się podobało. Powiedziała, że to bez porównania lepsze, niż telepać się autobusem.

      Detektyw Anderson: Rozumiem, że zwiedzaliście głównie pokój 509 w motelu Western Vista przy drodze numer 40?

      Bolton: Och, nie tylko. Dwa razy poszliśmy na kolację do Bonanzy. Dobrze karmią. I tanio. Poza tym Carla wyciągnęła mnie do centrum handlowego. Mają tam ścianę wspinaczkową, zaliczyłem

Скачать книгу