Outsider. Stephen King

Чтение книги онлайн.

Читать онлайн книгу Outsider - Stephen King страница 17

Автор:
Серия:
Издательство:
Outsider - Stephen King

Скачать книгу

– Podejrzany zatrzymuje się przy kiosku na środku hali. Kupuje książkę w miękkiej oprawie, płaci gotówką. Tytułu nie można odczytać, ale przypuszczam, że w razie potrzeby jest do ustalenia. Na tym ujęciu widać sprzączkę z końską głową (kadr przesłałem mailem prokuratorowi Samuelsowi i detektywowi Andersonowi).

      21:39 – Podejrzany wychodzi z dworca drzwiami od Montrose Avenue (wejście południowe). Chociaż to wyjście/wejście jest otwarte dla wszystkich, korzystają z niego głównie pracownicy Vogel, ponieważ od tamtej strony budynku znajduje się parking służbowy. Jego teren obserwują dwie kamery. Żadna z nich nie uchwyciła podejrzanego, ale Camp i ja przez ułamek sekundy dostrzegliśmy cień, być może podejrzanego, przemieszczający się w prawo, w stronę drogi dojazdowej do parkingu.

      Podejrzany nie nabył biletu na Southern Limited ani za gotówkę w kasie, ani kartą kredytową. Po kilkukrotnym obejrzeniu nagrania z peronu trzeciego, które jest wyraźne i moim zdaniem pełne, mogę stwierdzić z względną pewnością, że podejrzany nie wrócił na dworzec ani nie wsiadł do pociągu.

      Z tego wnioskuję, że wyjazd podejrzanego do Dubrow mógł być próbą zostawienia fałszywego tropu w celu zmylenia pościgu. Przypuszczam, że podejrzany wrócił do Flint City albo z pomocą wspólnika, albo autostopem. Mógł też ukraść samochód. Policja z Dubrow interesującego nas wieczoru nie otrzymała zgłoszeń o kradzieży pojazdów w pobliżu dworca Vogel, ale, jak zaznacza dyrektor ochrony Camp, zniknięcie samochodu z parkingu długoterminowego może pozostać niezauważone przez tydzień, nawet dłużej.

      Nagrania z kamer na parkingu długoterminowym są dostępne i zostaną ponownie odtworzone, jeśli wyrazimy takie życzenie, ale zainstalowany tam monitoring nie obejmuje całego terenu. Co więcej, dyrektor ochrony Camp poinformował mnie, że kamery często się psują i są przeznaczone do wymiany. Myślę, że przynajmniej na razie korzystniej będzie poszukać tropów gdzie indziej.

      Z poważaniem

      por. Y. Sablo

      Zob. załączniki

      19

      Howie Gold podał rękę Samuelsowi i Ralphowi Andersonowi. Potem spojrzał przez lustro weneckie na Terry’ego Maitlanda, ubranego w koszulkę Dragonsów i jego szczęśliwą bejsbolówkę. Plecy Terry’ego były wyprostowane, głowa podniesiona, dłonie starannie splecione na stole. Żadnych tików, żadnego wiercenia się, żadnych nerwowych zerknięć w bok. Nie wyglądał na winnego − Ralph musiał to przyznać przed samym sobą.

      Wreszcie Gold odwrócił się do Samuelsa.

      – Mów – powiedział, jakby zachęcał psa do zrobienia sztuczki.

      – Na razie niewiele jest do powiedzenia, Howard. – Dłoń Samuelsa powędrowała na tył głowy. Przygładził koguta. Chwilę leżał na płasko, po czym znów poderwał się w górę. Ralph mimo woli przypomniał sobie tekst Alfalfy, z którego śmiał się z bratem, kiedy byli mali: „Przyjaciół na całe życie poznaje się tylko raz w życiu”. – Tylko że to nie jest pomyłka i nie, nie padło nam na mózgi.

      – Co mówi Terry?

      – Jak dotąd nic – powiedział Ralph.

      Gold obrócił się do niego. Jego błyszczące jasnoniebieskie oczy były nieco powiększone przez okrągłe szkła okularów.

      – Źle mnie zrozumiałeś, Anderson. Nie tu i teraz, wiem, że tu i teraz nic wam nie powiedział, nie jest aż tak głupi. Mówię o przesłuchaniu wstępnym. Możesz mi powiedzieć, bo przecież i tak poznam szczegóły od niego.

      – Nie było przesłuchania wstępnego – odparł Ralph. Nie musiał się czuć z tego powodu niezręcznie, nie ze wszystkimi dowodami, jakie zebrali w raptem cztery krótkie dni, a jednak tak właśnie się czuł. Po części dlatego, że Howie Gold zwrócił się do niego po nazwisku, jakby nigdy nie stawiali sobie drinków w Wagon Wheel naprzeciwko sądu okręgowego. Czuł idiotyczną pokusę, by powiedzieć Howiemu: Nie patrz na mnie, spójrz na gościa, który stoi obok mnie. To on dał gaz do dechy.

      – Co takiego? Chwila, moment. Chwila, kurde, moment. − Gold wcisnął dłonie do kieszeni i zaczął się kołysać na palcach stóp. Ralph widział to wiele razy, w sądzie rejonowym i okręgowym. Zebrał się w sobie. Przesłuchanie świadka prowadzone przez Howiego Golda nie było przyjemnym doświadczeniem. Nigdy jednak nie miał mu tego za złe; to tylko jeden z wielu elementów tańca proceduralnego. − Chcesz powiedzieć, że aresztowałeś go na oczach dwóch tysięcy ludzi i nawet nie dałeś mu szansy się wytłumaczyć?

      – Jesteś dobrym adwokatem, ale sam Bóg nie wyciągnąłby Maitlanda z tej kabały. A ludzi, ściśle mówiąc, było tysiąc dwieście, góra półtora tysiąca. Estelle Barga Field nie pomieściłoby dwóch tysięcy; trybuny by się zawaliły.

      Gold zignorował tę nieudolną próbę rozładowania atmosfery. Patrzył na Ralpha jak na właśnie odkryty gatunek robaka.

      – Ale aresztowałeś go w miejscu publicznym, w chwili, można rzec, jego apoteozy…

      – Jego apote… czego? – spytał Samuels z uśmiechem.

      To też Gold zignorował. Nadal wpatrywał się w Ralpha.

      – Zrobiłeś to, mimo że mogłeś dyskretnie obstawić stadion, a potem zaczekać, aż mecz się skończy, i aresztować go w domu. Zrobiłeś to na oczach jego żony i córek, musiała to więc być twoja świadoma decyzja. Co cię opętało? Na miły Bóg, co cię opętało?

      Ralphowi znów zrobiło się ciepło.

      – Naprawdę chcesz wiedzieć, mecenasie?

      – Ralph. – Samuels położył dłoń na jego ramieniu, próbując go powstrzymać, ale Ralph ją strząsnął.

      – Nie ja go aresztowałem. Wysłałem po niego dwóch funkcjonariuszy, bo bałem się, że sam złapałbym go za gardło i dusił, aż gęba by mu zsiniała. A to takiemu bystremu prawnikowi jak ty dałoby trochę za duże pole do popisu. – Zrobił krok do przodu, wchodząc w prywatną przestrzeń Golda, pragnąc zmusić go, by przestał się kołysać. – Porwał Franka Petersona i zabrał go do Figgis Park. Tam zgwałcił chłopaka gałęzią, a potem zabił. Chcesz wiedzieć, jak go zabił?

      – Ralph, to tajemnica śledztwa! – skrzeknął Samuels.

      Ralph jednak nie zważał na niego.

      – Ze wstępnych ustaleń wynika, że rozszarpał mu gardło zębami. Możliwe nawet, że połknął przy tym trochę mięsa, rozumiesz? To wszystko tak go podnieciło, że ściągnął gacie i spuścił się na uda dzieciaka. Najohydniejsze, najpotworniejsze i najbardziej bestialskie morderstwo, z jakim mieliśmy do czynienia. Pierwsze takie i oby ostatnie. Ta żądza musiała w nim długo narastać. Każdy, kto był na miejscu zbrodni, nigdy tego nie zapomni. I zrobił to Terry Maitland. Zrobił to trener T, który nie tak dawno dotykał rąk mojego syna, kiedy pokazywał mu, jak rozgrywać skróty. Właśnie mi o tym opowiedział, jakby to miało dowieść jego niewinności czy coś.

      Gold nie patrzył już na niego jak na robaka. Teraz jego twarz wyrażała zdziwienie człowieka, który odnalazł przedmiot pozostawiony przez jakiś nieznany pozaziemski gatunek. Ralpha to nie obchodziło. Nic już go nie obchodziło.

      – Sam

Скачать книгу