Hipoteza zła. Donato Carrisi
Чтение книги онлайн.
Читать онлайн книгу Hipoteza zła - Donato Carrisi страница 4
Dozorca czekał na niego przed windą, zadzierając głowę. Przyglądał się cyfrom ukazującym się kolejno na wyświetlaczu informującym o zjeżdżaniu kabiny i zadawał sobie pytanie, kim może być nieoczekiwany gość. Przede wszystkim jednak zastanawiał się nad powodem, dla którego człowiek ten zapuszczał się aż do tej granicy, tak dalekiej od spraw żywych ludzi.
Gdy zapaliła się ostatnia cyfra, nastąpiła długa chwila spokoju, po czym drzwi windy się otworzyły. Dozorca przyjrzał się przybyłemu mężczyźnie po czterdziestce ubranemu w granatowy garnitur. I z miejsca – jak to się zawsze zdarzało z ludźmi, którzy po raz pierwszy postawili tu nogę – dojrzał na jego twarzy zdumienie, że nie ma przed sobą pomieszczenia wyłożonego białymi kafelkami, oświetlonego pozbawionymi wyrazu świetlówkami, ale zielone ściany i rzucające pomarańczowy blask żarówki.
– Te zróżnicowane kolory zapobiegają napadom paniki – wyjaśnił dozorca, odpowiadając na milczące pytanie mężczyzny. A potem podał mu niebieski kitel.
Gość nie odpowiedział. Włożył fartuch i chwilę potem obaj ruszyli korytarzem.
– Na tej kondygnacji znajdują się przede wszystkim zwłoki bezdomnych albo dzikich lokatorów. Żadnych dokumentów ani krewnych, wyciągają nogi i trafiają tutaj. Leżą w komorach od numeru pierwszego do dziewiątego – wyjaśnił dozorca. – Natomiast pod numerami dziesiątym i jedenastym składa się ludzi, którzy, jak ja czy pan, płacą podatki i oglądają mecze w telewizji, ale pewnego ranka umierają na zawał w metrze. Któryś z pasażerów udaje, że pomaga, a tymczasem wyciąga im portfel i do widzenia, sztuczka się udała, taki samarytanin znika bez śladu. Ale czasami jest to tylko kwestia biurokracji: jakaś urzędniczka narobi bałaganu w papierach i krewnym, wezwanym w celu identyfikacji, pokazują zwłoki kogoś innego. Taki człowiek zostaje potraktowany, jakby wcale nie umarł, no a oni nadal go poszukują. – Dozorca starał się wywrzeć wrażenie na przybyłym, wcielając się na poczekaniu w rolę turystycznego przewodnika, jednak ten nie reagował. – Poza tym zdarzają się samobójcy albo ofiary wypadków, ci trafiają do sali numer dwanaście. Bo zwłoki mogą być tak zmaltretowane, że można nawet wątpić, czy należały do człowieka – dodał, próbując wybadać wytrzymałość gościa, który sprawiał wrażenie pozbawionego wszelkich uczuć. – W każdym razie prawo nakazuje traktować wszystkich tak samo i przewiduje pobyt w komorze chłodniczej przez okres nie krótszy niż osiemnaście miesięcy. Jeżeli w tym czasie nikt nie zidentyfikuje szczątków albo się po nie nie zgłosi, a przy tym nie ma dalszej potrzeby prowadzenia śledztwa, podejmuje się decyzję o ich kremacji – zacytował z pamięci regulamin.
W tym momencie ton jego głosu zaczął zdradzać zaniepokojenie, ponieważ ciąg dalszy tyczył się powodu tych dziwnych nocnych odwiedzin.
– No i są jeszcze ci z sali numer trzynaście.
Anonimowe ofiary niewyjaśnionych zabójstw.
– W przypadkach zabójstw prawo mówi, że ciało stanowi element dowodowy, dopóki nie zostanie ustalona tożsamość ofiary – oświadczył dozorca. – Nie można skazać zabójcy, jeśli się nie udowodni, że zamordowana przez niego osoba rzeczywiście istniała. Ciało bez nazwiska jest jedynym dowodem tego istnienia. Dlatego przechowywane jest bez ograniczeń czasowych. To jeden z tych dziwnych kruczków prawnych, które tak bardzo lubią adwokaci.
Rozporządzenia głosiły, że dopóki nie ustali się zbrodniczego czynu, w którego wyniku nastąpiła śmierć, szczątki nie mogą zostać zniszczone ani skazane na naturalny rozkład.
– Mówimy o nich, że to uśpieni.
Nieznani mężczyźni, kobiety, dzieci, co do których nie ustalono jeszcze winnego ich śmierci. Czekali od lat, aż zjawi się ktoś, kto ich uwolni od przekleństwa przypominania żywych. Ale niczym w jakiejś makabrycznej bajce, aby mogło do tego dojść, wystarczyło wymówić tajemne słowo.
Ich nazwisko.
Pomieszczenie, w którym znaleźli schronienie – sala numer trzynaście – było ostatnim w głębi korytarza.
Gdy obaj znaleźli się przed metalowymi drzwiami, dozorca zaczął grzebać w pęku kluczy, dopóki nie znalazł właściwego. Otworzył je i cofnął się, ustępując pierwszeństwa gościowi. Gdy tylko przybyły wszedł do mrocznego wnętrza, pod sufitem zapalił się rząd żółtych żarówek włączanych czujnikami ruchu. Na środku pomieszczenia widać było stół do sekcji zwłok, a wokół niego wysokie ściany chłodni z dziesiątkami komór.
Stalowy ul.
– Proszę się tu podpisać, tak każe regulamin – powiedział dozorca, podsuwając mężczyźnie książkę rejestracyjną. – Które zwłoki pana interesują? – spytał następnie, zdradzając pewne zaniepokojenie.
Gość wreszcie przemówił.
– Te, które znajdują się tu najdłużej.
AHF-93-K999.
Dozorca nauczył się tego skrótu na pamięć, ciesząc się z góry na wyjaśnienie starej tajemnicy. Natychmiast odnalazł szufladę z etykietką przymocowaną do uchwytu. Znajdowała się na lewej ścianie, trzecia od dołu. Wskazał ją przybyłemu.
– W porównaniu z innymi ciałami, które się tu znajdują, historia tych zwłok nie jest wcale najbardziej oryginalna – poinformował natychmiast. – W pewne sobotnie popołudnie kilku chłopców grało w parku w piłkę, która wpadła w krzaki… tak właśnie je znaleziono. To ciało mężczyzny, który otrzymał strzał w głowę. Nie miał przy sobie dokumentów, nawet kluczy do domu. Jego twarz była ciągle doskonale rozpoznawalna, ale nikt nie zadzwonił na policję czy na pogotowie w poszukiwaniu informacji ani nie złożył zawiadomienia o zaginięciu. W oczekiwaniu na ustalenie sprawcy, który być może nigdy nie zostanie zidentyfikowany, jedynym dowodem zbrodni są właśnie zwłoki. Z tego powodu sąd postanowił, że będą one przechowywane do czasu wyjaśnienia sprawy i wymierzenia sprawiedliwości. – Zawiesił na chwilę głos. – Od tamtej pory minęły lata, a on ciągle tu jest.
Od bardzo dawna dozorca zadawał sobie pytanie, jaki sens może mieć przechowywanie dowodu zbrodni, której nikt już nie pamięta. Zresztą zawsze utrzymywał, że świat już dawno temu zapomniał o nieznanym mieszkańcu sali numer 13. Jednak następna prośba gościa pozwoliła mu się domyślić, że tajemnica przechowywana za paroma centymetrami stali dalece wykracza poza sprawę zwykłej tożsamości.
– Niech pan otworzy, chcę go zobaczyć.
Symbol AHF-93-K999 był jego nazwiskiem od lat. Ale tej nocy sprawy mogły ulec zmianie. Dozorca umarłych uruchomił zawór wentylacyjny, żeby rozpocząć procedurę otwierania komory.
Jej uśpiony mieszkaniec miał zostać przebudzony.
Dowód procesowy 397-H/5
Transkrypcja nagrania z godz. 6.40 dnia 21 września XXXX.
Przedmiot: zgłoszenie telefoniczne na numer policyjny w XXXXX. Telefonistka: funkcjonariusz Clara Salgado.
Telefonistka: – Policja. Skąd pan dzwoni?