Hipoteza zła. Donato Carrisi
Чтение книги онлайн.
Читать онлайн книгу Hipoteza zła - Donato Carrisi страница 7
W salonie oprócz kanap i telewizora stała szafka na książki intarsjowana korzeniem wrzośca. Zamiast książek znajdowały się w niej dyplomy uznania przyznane adwokatowi Connerowi za jego osiągnięcia na sali sądowej lub za zasługi we wspólnocie gminnej. Był wzorowym, bardzo szanowanym obywatelem. Na jednej z półek pyszniło się trofeum łyżwiarskie zdobyte przez starszą córkę. Mili wydało się rzeczą sympatyczną to podzielenie się miejscem na odznaczenia z innym członkiem rodziny.
Stojące na kominku zdjęcie przedstawiało uśmiechniętych i pogodnych Connerów, ubranych w jednakowe czerwone swetry. Prawdopodobnie było w tym coś w rodzaju rodzinnej tradycji, do której wracano w każde Boże Narodzenie. Mila nigdy nie mogłaby pozować do podobnego portretu, jej życie było zbyt odmienne. Ona sama była odmienna. Prędko oderwała wzrok od fotografii, ponieważ ten widok wydał jej się nie do wytrzymania.
Postanowiła obejrzeć pomieszczenia na piętrze.
Łóżka w pokojach były nieposłane i czekały na powrót pani Conner, która zrezygnowała z kariery zawodowej, żeby poświęcić się domowi i opiece nad córkami. Mila rzuciła tylko prędko okiem na pokoje dziewczynek. Szafa w pokoju rodziców była otwarta. Zatrzymała się przed nią, żeby się przyjrzeć sukniom pani Conner. Zaciekawiła ją egzystencja szczęśliwej matki. Znajdowała się w sytuacji kogoś, kto ma swym wnętrzu przeciwciała wyłączające uczucia, toteż nie mogła poznać smaku tego życia. Ale mogłaby je sobie wyobrazić, to tak.
Mąż, dwie córki, ładny, wygodny dom niczym bezpieczne gniazdko.
Na chwilę straciła z oczu cel tej lustracji i zauważyła, że niektóre suknie wiszące na wieszakach mają inne rozmiary. Czasami także piękne kobiety przybierają na wadze, pomyślała z przyjemnością. Jej się to nie zdarzało. Była bardzo szczupła. W każdym razie, przyglądając się obszernym sukniom, w których pani Conner ukrywała zapewne nadliczbowe kilogramy, pomyślała, że odzyskanie idealnej linii musiało ją kosztować wiele wysiłku. Nagle Mila uświadomiła sobie, co właśnie robi. Straciła kontrolę nad sobą. Zamiast polować na zagrożenia, sama stała się zagrożeniem dla tej rodziny.
Obcą osobą, która narusza prywatną przestrzeń życiową.
Ponadto zatraciła poczucie czasu i pani Conner mogła być już w drodze powrotnej. Zdecydowała więc niezwłocznie, że najlepszym miejscem na umieszczenie kamery jest salon.
Znalazła najlepiej nadające się miejsce we wnętrzu biblioteczki z rodzinnymi trofeami. Posługując się taśmą samoprzylepną, umieściła urządzenie w taki sposób, żeby jak najlepiej je ukryć między różnymi przedmiotami. Jednak podczas wykonywania tej operacji stwierdziła, że niepokoi ją czerwona plama przypominająca pulsujące światło, którą dostrzegła prawym kącikiem oka na wysokości ściany nad kominkiem.
Przerwała pracę, żeby się odwrócić, i ponownie spojrzała na rodzinne zdjęcie w bożonarodzeniowych swetrach, na które wcześniej rzuciła tylko pospiesznie okiem z powodu odczuwania absurdalnej zazdrości. Gdy jednak przyjrzała mu się lepiej, zauważyła w tym idyllicznym obrazku pewne rysy. W szczególności, dojrzała pustkę w oczach pani Conner, tak jakby były to okna niezamieszkanego domu. Adwokat Conner najwyraźniej zmuszał się do przyjęcia promiennej miny, ale uścisk, w jakim trzymał żonę i córki, nie wyrażał poczucia bezpieczeństwa, może tylko posiadanie. Obrazek zawierał też w sobie coś jeszcze, ale Mila nie była w stanie określić, co to jest. Sztuczne szczęście otaczające Connerów ukrywało jakiś błąd. Jednak po chwili to dojrzała.
Dziewczynki miały rację. Pomiędzy nimi kryła się zjawa.
W głębi zdjęcia, zamiast biblioteczki pełnej pochwalnych dyplomów, znajdowały się drzwi.
2
Gdzie zazwyczaj ukrywa się zjawa?
W miejscu mrocznym, w którym nic nie zakłóca spokoju. Na strychu. Lub, jak w tym przypadku, w piwnicy. Przydarzyło mi się niewdzięczne zadanie jej wywołania, pomyślała Mila.
Spojrzała w dół i dopiero teraz zauważyła zadrapania na parkiecie, znak, że mebel był często odsuwany. Przesunęła się ku bocznej krawędzi biblioteczki i dostrzegła drzwi. Włożyła palce w szczelinę i pociągnęła. Pamiątki zadzwoniły, mebel pochylił się niebezpiecznie, ale w końcu zdołała go odsunąć na tyle, żeby się przecisnąć.
Uchyliła drzwi i dzienne światło natychmiast wślizgnęło się do nory. Odniosła jednak wrażenie, że to ją zaatakował mrok panujący w środku. Drzwi zostały pokryte materiałem dźwiękochłonnym, żeby nie przepuszczały hałasów i tłumiły odgłosy dochodzące z wnętrza.
Zobaczyła pod nogami prowadzące do piwnicy schody zamknięte między dwiema ścianami z surowego betonu.
Sięgnęła do kieszeni dresu po małą latarkę i ruszyła w dół.
Była czujna i napięta, gotowa skoczyć w każdej chwili. W głębi schody skręcały w prawo, gdzie przypuszczalnie rozpoczynała się piwnica. Dotarłszy na dół, Mila znalazła się w pojedynczym pogrążonym w mroku pomieszczeniu. Omiotła je strumieniem światła. Oświetliła sprzęty i przedmioty, które nie powinny się tu znajdować. Pojemnik na pieluchy, małe łóżko i kojec. Z tego ostatniego dochodził rytmiczny odgłos.
Coś żywego.
Podeszła powoli, stawiając ostrożnie stopy, żeby nie zbudzić śpiącego stworzenia. Było owinięte w prześcieradło – dokładnie tak, jakby to zrobił upiór – i odwrócone plecami. Wystawała tylko jedna nóżka. Mała istotka okazywała ślady niedożywienia. Brak światła nie pomógł jej w rozwoju. Miała bladą cerę. Mogła mieć rok lub trochę więcej.
Mila musiała jej dotknąć, musiała się upewnić, że to rzeczywiście żywe stworzenie.
Istniał pewien związek między tym, co miała przed oczami, a kłopotami pani Conner z tuszą i jej fałszywym uśmiechem. Ta kobieta nie przytyła tak zwyczajnie. Była w ciąży.
Zawiniątko poruszyło się, obudzone światłem latarki. Mała istotka odwróciła się do niej, przyciskając do siebie lalkę z gałganków. Mila pomyślała, że zaraz wybuchnie płaczem. Ale zaczęła się jej tylko przyglądać. A potem się uśmiechnęła.
Zjawa miała ogromne oczy.
Wyciągnęła do niej rączki, prosząc, by wzięła ją na ręce. Spełniła jej życzenie. Mała natychmiast objęła ją z całej siły za szyję. Czyżby wyczuła, że zjawiła się tu, żeby ją uratować? Policjantka zauważyła, że pomimo fizycznego wycieńczenia była czysta. Ta troskliwa opieka oznaczała sprzeczność między nienawiścią i miłością – między dobrem i złem.
– Ona lubi, kiedy się ją bierze na ręce.
Dziewczynka