Lato na Rodos. Katarzyna Ryrych

Чтение книги онлайн.

Читать онлайн книгу Lato na Rodos - Katarzyna Ryrych страница 3

Lato na Rodos - Katarzyna Ryrych

Скачать книгу

się i obiecał, że przyniesie zwyczajny kubek, a na razie mogę pić z butelki. Patrzyłem, jak pije z plastikowego kubka, i ciarki przechodziły mi po plecach. Zdecydowanie wolałem szkło. Było twarde, chłodne. Stabilne.

      Plastik można było zmiąć jak kartkę papieru. A ja lubiłem trwałe rzeczy. Na przykład kamyki.

      Nie wiem, jak długo siedzieliśmy w naszej budzie. Nie gadaliśmy, tylko patrzyliśmy na kurz, który unosił się za każdym razem, kiedy poklepałem siennik.

      Było tak dobrze, że nie miałem ochoty iść do domu, ale Turet powiedział, że musimy. Z początku odmówiłem współpracy, ale kiedy zaczął się denerwować, ustąpiłem.

      Ostatecznie jutro też był jakiś dzień.

      Moi rodzice wcale się o mnie nie martwili. Nie wiem, czemu wbili sobie do głowy, że przez cały dzień bawię się kamykami. Jakbym nie miał nic lepszego do roboty.

      Kamyki. Kiedy wróciliśmy przed blok, sprawdziłem, czy są na swoim miejscu. Były wszystkie.

      Bo komu przyszłoby do głowy ukraść zwyczajne szare kamienie, jakich mnóstwo poniewiera się w piaskownicy?

      Dobrze, że nikt nie wiedział, jakie mają dla mnie znaczenie. Zebrałem je z ziemi i schowałem do kieszeni.

      Pomachałem ręką Turetowi.

      A potem wszedłem do klatki. Było ciemno, bo ktoś znowu wykręcił żarówkę, ale znałem te schody na pamięć. Wystarczyło raz je policzyć, a później wszystko szło gładko.

      Kiedy pojawiała się nowa żarówka, lubiłem pokonywać stopnie z zamkniętymi oczami, żeby nie wyjść z wprawy. Na wszelki wypadek.

      Jak już znalazłem się w domu, to podszedłem do okna i wyjrzałem na podwórko. Na ławce przy piaskownicy siedział Turet i palił papierosa. Mówiłem mu wiele razy, że to nie jest zdrowe, ale chyba do niego nie dotarło.

      Widziałem kiedyś zdjęcie płuc palacza i wolałbym, żeby Tureta coś takiego nie spotkało, ale wcale się tym nie przejął. Tylko tyle, że zaczął się przede mną ukrywać.

      Pomyślałem, że jeżeli będę spędzał z nim dużo czasu, to będzie go mieć mniej na papierosy.

      Najpierw próbowałem sobie tłumaczyć, że Turet chce przestać palić i z tego powodu spędza czas ze mną, ale okazało się, że mnie lubi.

      Sam to powiedział.

      – Uh-duh-duh, Porszak, równy z ciebie ziomal.

      Porszaka wymyślił w rewanżu za Tureta, bo mu się skojarzyło z autem, i wkrótce cała dzielnia – tak nazywał dzielnicę – wołała na mnie Porszak.

      Oczywiście moi rodzice musieli się o tym dowiedzieć. Matka się bardzo zdenerwowała, a tata stwierdził, że Turet to sprytnie wymyślił. I kiedy mama nie słyszała, sam się tak do mnie zwracał.

      Jeżeli chodzi o mnie, to byłem naprawdę ciekawy, dlaczego i za co Turet mnie polubił. Pewnie miał swoje powody.

      A za co ja lubiłem Tureta, to chyba już powiedziałem.

      No i oczywiście byłbym zapomniał o Rodos. Gdyby nie Turet, siedziałbym całe lato pod blokiem jak ten pies.

      Główną wieczorną atrakcją jest oczywiście stolica wyspy ze średniowieczną starówką.

      Zakwaterowanie na Rodos: wyspa ma rozbudowaną ofertę hotelową. Można tu znaleźć zarówno luksusowe apartamenty, jak i sporo tańsze hostele. Planując pobyt większej grupy, warto zainwestować w wynajem domku. Tygodniowy pobyt w czerwcu dla 6 osób to koszt około 7000 zł.

      podroze.gazeta.pl

      Nasze Rodos było o wiele fajniejsze niż to drugie, prawdziwe. Chociaż nie mogłem oprzeć się wrażeniu, że prawdziwe jest nasze, nie tamto.

      Oczywiście przeczytałem wszystko na temat wyspy na Morzu Egejskim, z detalami, i opowiedziałem o tym Turetowi.

      – Uh-duh-duh, Porszak, ty masz łeb… – stwierdził.

      A potem doszliśmy do wniosku, że nasze Rodos też można byłoby pokazywać turystom. Oczywiście nie to piękne, ze ślicznymi altankami, klombikami i krasnalami, bo to wszystko można było zobaczyć w willowej części miasta.

      Prawdziwa egzotyka zaczynała się tam, gdzie kończył się asfalt. Czy tam, gdzie kończyła się cywilizacja.

      Sądzę, że gdyby ktoś wymyślił konkurs na najbardziej niesamowity budynek, to w ogródkach należałoby szukać zwycięzców.

      Nasza drewniana szopa była najmniej pomysłowa, zwyczajna buda z oknem zabitym kawałkiem dykty i drzwiami zamykanymi już na porządną kłódkę, do której mieliśmy dwa klucze.

      Jeden mój, a drugi Tureta.

      Kilka metrów od nas stała naprawdę fantastyczna budowla – cała ze starych okien. Niektóre z nich zostały zamalowane, żeby nie było widać, co dzieje się w środku. A działo się coś naprawdę ciekawego.

      Właścicielem, a zarazem twórcą tej konstrukcji, był Wuj Kukułka.

      Turet wyjaśnił mi, skąd wzięło się to przezwisko. Otóż Wuj Kukułka mniej więcej co godzinę wyglądał ze swego domku, żeby sprawdzić, co się dzieje na Rodos. Tak jak drewniany ptaszek w zegarze.

      Kukułka miał swoje powody, aby się rozglądać. Nie chciał, żeby ktokolwiek wszedł do jego domku i zobaczył, co on tam robi.

      Ja oczywiście należałem do wybranych, którym wyjaśnił, czym się zajmuje. Otóż zgodnie z tym, czego się dowiedziałem, Kukułka od lat pracował nad eliksirem szczęścia. Nawet pozwolił mi obejrzeć swoje laboratorium. Stała tam niewielka elektryczna fajerka, a na niej bańka po mleku, nad którą wisiały jakieś szklane rurki.

      Eliksir kapał do szklanej kolby, a Wuj Kukułka pociągał nosem i z dezaprobatą kręcił głową.

      – I jak? – zapytałem.

      – Nie to, zupełnie nie to – odparł i kazał mi zwiewać (oczywiście wyraził to trochę inaczej) i nie mówić nikomu, co się tu dzieje.

      Bo jeśli, nie daj Boże, ktoś by usłyszał o pracach prowadzonych w jego zaciszu, on, Kukułka, miałby potężne kłopoty.

      Obiecałem, że nie pisnę ani słowa. Taki eliksir to poważna rzecz i pewnie było wielu chętnych, aby poznać jego recepturę. Lub przynajmniej ukraść gotowy produkt.

      Poza tym, że Wuj Kukułka nie lubił opowiadać o swoich eksperymentach, można było z nim porozmawiać o różnych ciekawych rzeczach. Na przykład o tym, jak za młodych lat polował na pstrągi za pomocą prądu.

      Albo jak otworzyć zamek pneumatyczny w samochodzie przeciętą na pół piłką tenisową.

      To

Скачать книгу