Czarne złoto. Michał Potocki
Чтение книги онлайн.
Читать онлайн книгу Czarne złoto - Michał Potocki страница 4
Jak relacjonuje narrator, „tej kopalni, jak i wielu przedsiębiorstw DRL, wojna nie ominęła”.
– W czternastym roku, w sierpniu, ostrzelano teren przedsiębiorstwa. Kopalnia stanęła, w rezultacie czego podtopione zostały nasze chodniki. Po ponownym podłączeniu energii elektrycznej wodę wypompowano i odbudowano korytarze – mówi Denys Najdenow, trochę spięty główny inżynier kopalni, stojący na tle kolorowego planu zakładu wydobywczego.
– Jeśli się zacznie, znów pójdę się bić. Chcę, żeby moje dzieci, wnuki żyły normalnie, dobrze, a nie z tymi banderowcami, którzy tam teraz rządzą. – To już fragment z cyklu Bez komentarza ługańskiej telewizji GTRK ŁNR i górnicy, którzy jak głosi tytuł materiału, „są gotowi dać odpór w razie agresji ze strony Sił Zbrojnych Ukrainy”.
Wracamy do Doniecka. Pod zdjęcia przedstawiające pracę kombajnu i przenośnika taśmowego, którym urobek wyjeżdża z przodka, narrator tłumaczy, że „wydobycie węgla to trudny, męczący proces”.
– Mój ojciec, nieżyjący już, pracował kiedyś jako kombajnista. Poszedłem w jego ślady. Starszy brat był kombajnistą. Tata, brat i ja. – To już górnik Mykoła Szwyńko, cały pokryty pyłem węglowym, który w mgnieniu oka po odpaleniu sprzętu wdziera się w każdy zakamarek ciała niepokrytego ubraniem roboczym. Najbardziej brudzi okolice oczu tuż przy linii rzęs. Trudno je potem domyć, przez co górnicy czasem wyglądają, jakby mieli pomalowane oczy.
Kopalnia Szachtarśka-Hłuboka należąca do zrzeszenia Torezantracyt. Inny materiał kanału Pierwyj Riespublikanskij, tym razem z miasta Szachtarsk. Jest pretekst newsowy – jak się mówi w dziennikarskim światku – bo Torezantracyt wydobył właśnie milionową tonę węgla w 2018 roku. W tak znaczącym wydarzeniu uczestniczy osobiście – podkreśla prezenterka – przywódca DRL Ołeksandr Zacharczenko.
Zacharczenko jest tradycyjnie ubrany w mundur polowy, spod którego prześwituje podkoszulek w biało-niebieskie paski zwany tielniaszką, używany w większości armii byłego Związku Radzieckiego. Dwaj umorusani górnicy przynoszą mu wielką bryłę antracytu. Na niej białą farbą napisano: „Jest 1 000 000 ton – GP Torezantracyt – 19.06.2018 r.”.
„Brawo, bijmy brawo!” – apeluje prowadząca uroczystość blondynka w czarnej atłasowej sukni eksponującej biust, a Zacharczenko podkreśla, że to nie tylko wielka radość, ale również duma – dokładnie milion ton dumy – i dopóki jest ona wydobywana, Donbas przed nikim nie będzie klękał.
– Dumny jestem z was, za naszą ziemię, za nasz Donbas. – Zacharczence wychodzi przypadkowa rymowanka.
Torezantracyt odznaczył się też w lutym 2018 roku. Plan wydobycia węgla zrealizowano w ponad stu procentach. W ramach przygotowań do Dnia Obrońcy Ojczyzny – relacjonuje prowadząca serwis informacyjny – Ministerstwo Węgla i Energetyki ogłosiło konkurs na najlepszą ścianę w przedsiębiorstwach wchodzących w sferę zarządzania resortu. Stworzono też specjalną komisję, która w ciągu dwudziestu dni ma wytypować zwycięzców w każdej nominacji.
– Przypadł mi w udziale wielki zaszczyt – przemawia ze sceny Olha Bas, szefowa administracji głowy Ługańskiej Republiki Ludowej, w materiale GTRK ŁNR. – W imieniu przywódcy republiki pragnę złożyć wam życzenia z okazji tak podniosłego święta. Bez waszej pracy, bardzo ważnej, bardzo przydatnej i bardzo ciężkiej, nie byłoby ciepła w naszych domach. Nie byłoby światła. Niech więc ten płomień ciepła ogrzewa wasze serca. – Kłania się i lekko uśmiecha, gdy sala odpowiada brawami.
– Donbas był i pozostaje górniczą krainą. Górników nie odstraszają żadne trudności. Nie bez powodu nasz węgiel nazywają czarnym złotem Donbasu, a naszych ludzi jednymi z najbardziej śmiałych, zdecydowanych i odważnych. Przeżyli najtrudniejszy 2014 rok, dokonali wyboru i poszli dalej budować nowe państwo. Dzisiaj żyjemy, rozwijamy się i codziennie wwozimy na górę tony węgla – mówi narrator kolejnego donieckiego reportażu.
W materiałach donieckiej i ługańskiej propagandy praca wre, górnicy wydobywają węgiel, bijąc kolejne rekordy, bohaterscy przywódcy im gratulują, pracowity lud jest gotów bronić ojczyzny przed ukraińskimi faszystami, a jeśli zdarzają się jakieś przejściowe trudności, republikańskie władze z pomocą bratniej Rosji odważnie je pokonują, łapiąc przy tym oszustów i dywersantów.
Rzeczywistość jednak ma to do siebie, że słabo pasuje do propagandowych bajek opowiadanych przez elegancko ubrane prezenterki. Ech, wyjechać by kiedyś do krainy, którą pokazują w telewizorach – wzdychają bohaterowie dowcipu z brodą jeszcze z czasów sowieckich. Z powodzeniem mogliby go opowiedzieć także dziś mieszkańcy okupowanej części Donbasu.
Na zdjęciu sprzed piętnastu lat stoi czterech młodych facetów. Ich oczy, lśniące na tle umorusanych węglowym pyłem twarzy, patrzą prosto w obiektyw. Na głowach kaski z czołówkami, kopalnianymi latarkami. Stoją w sztolni pod ziemią. Zdjęcie pochodzi z Ukrainy, z miasta Roweńky w obwodzie ługańskim.
Żaden z chłopaków nie ma na sobie stroju roboczego. Ten najwyższy z prawej, wyglądający na najstarszego, ubrał się w spodnie od dresu i turecki sweter, spod którego wystaje niebieski podkoszulek. Drugi od lewej, z najbardziej bezczelnym spojrzeniem, na szary dres założył kamizelkę. Najmłodszy, o wciąż chłopięcej twarzy, ma najdziwniejszy strój – dżinsy i bluzę dresową, na którą włożył marynarkę. Czwartym jest nasz rozmówca Maksym Butczenko, rocznik 1977. Dresowe spodnie, szary T-shirt i beżowa kurtka. Fotografia pochodzi z jego prywatnego archiwum.
Dlaczego kopalnia nie wydała im ubrań roboczych, które powinny być przecież standardem?
– Wtedy to była rzadkość. Jak już dostaliśmy, szybko się darły. Dlatego ludzie chodzili do pracy w czym popadło – opowiadał Butczenko w jednej z naszych rozmów, którą opublikowaliśmy na łamach „Dziennika Gazety Prawnej”.
Maksym w kopalni antracytu w Roweńkach przepracował dwanaście lat. Zerwał z górnictwem dwa lata przed wybuchem wojny. Dla nas był jednym z najważniejszych przewodników po Donbasie i tamtejszym górnictwie.
– Od razu po technikum poszedłem do roboty. Dla wielu kolegów kopalnia była pierwszym miejscem pracy. Dla niektórych ostatnim. Okoliczne ośrodki to miasta-kopalnie. W Roweńkach było siedem, może osiem kopalń, w których pracowało 80 procent dorosłej populacji. Nie miałem alternatywy – opisywał. Przez ponad dekadę przeszedł kilka szczebli kariery. – Zaczynałem od stanowiska zwykłego robotnika. Przenośnik taśmowy transportuje węgiel, który się stale z niego zsypuje. Moim zadaniem było stać całą sześciogodzinną zmianę i wrzucać surowiec ze spągu, kopalnianej podłogi, z powrotem na taśmę. Potem zostałem brygadzistą, który zarządza dziesięcioma ludźmi, następnie pomocnikiem sztygara, czyli kierownika do spraw technicznych, a na końcu pracowałem z dokumentacją – wspominał.
Wyposażenie górnika z kopalni antracytu nie różni się niczym od sprzętu jego kolegi z innej podziemnej kopalni węgla kamiennego, także w Polsce.
– Pobieramy w lampowni czołówki, później aparaty