Arabski książe. Tanya Valko
Чтение книги онлайн.
Читать онлайн книгу Arabski książe - Tanya Valko страница 32
– Cóż, jest nas chyba około dwudziestu pięciu tysięcy, więc ciężko być na bieżąco i przyjaźnić się ze wszystkimi.
– Jesteśmy córkami króla Abdullaha. Mam na imię Suhur, ta chuda tyka to Dżawair, nasza religijna lilia ma na imię Halat, zaś wiecznie chora siostrzyczka to Alija.
– Miło mi, choć jestem bardzo zaskoczony waszym towarzystwem. – Zachęcony przyjaznym tonem Anwar bez zaproszenia siada w fotelu i lustruje kobiety jedna po drugiej. – Zaliczam się jedynie do średniej klasy, tej spokrewnionej z księciem Naifem. Jestem jego siostrzeńcem. Nie pochodzę z górnej półki, jak wy, moje panie, ale księciem oczywiście jestem. – Ze szczerym wyrazem twarzy przedstawia swoje koligacje. – Za co tu wylądowałyście?
– Za niewinność. – Chudzielec w końcu odzyskuje głos. – Nasza matka po latach upokorzeń uciekła od ojca, który zresztą i tak już się z nią wcześniej rozwiódł. Uważała, naiwniaczka, że z zagranicy będzie miała większy wpływ na nasze życie. Liczyła, że wyrwie nas z saudyjskiego piekła.
– Stało się zaś całkiem odwrotnie – wtóruje jej siostra.
– Porzuciła was? – Mężczyzna, któremu zawsze się wydawało, że matka nigdy nie zostawi swojego dziecka na pastwę losu, nie może się nadziwić.
– To nie tak – tłumaczy najbardziej elokwentna Suhur. – Pozostając z nami, sama nie miała żadnych możliwości i ostatecznie zapewne razem wylądowałybyśmy w złotej klatce. A wtedy rozstąp się, ziemio, i wszystkie znikamy z jej powierzchni – ironizuje, choć temat nie jest dla niej wesoły. – Saudyjski hokus-pokus.
– Ale dlaczego? Za co?
– My podpadłyśmy ojcu już samym pojawieniem się na świecie – odpowiada Dżawair z kwaśną miną. – Dla niego liczą się tylko synowie, a że z naszą matką doczekał się jedynie córek, i to aż czterech, wściekł się. Najpierw była winna ona, bił ją i upokarzał, a potem my.
– Nigdy nie przypuszczałbym, że jest takim człowiekiem…
– Tak więc od czasu jej exodusu – kontynuuje rzeczowo liderka siostrzanej drużyny – i naszego prawie natychmiastowego uwięzienia mama codziennie pikietuje pod ambasadą naszego cudownego kraju w Londynie, pisze tony petycji i pism. Czerwony Krzyż skontaktował się z Czerwonym Półksiężycem z prośbą o wyjaśnienie, lecz ta saudyjska organizacja działa pod patronatem naszego brata, nieodrodnego synka Abdullaha, i sprawa nie zobaczyła światła dziennego. Inne organizacje charytatywne i obrońców praw człowieka, w tym najpotężniejsza Human Rights Watch, umyły ręce, bo twierdzą, że to sprawa rodzinna, więc nie będą się wtrącać.
– Taka obłuda!
– Nawet królowi nie wolno więzić córek, odmawiając im ludzkiego prawa do swobodnego poruszania się, wolności słowa i czynów – deklaruje naiwny Saudyjczyk.
– Widać wolno.
– Odmawiają nam nawet świeżej wody i jedzenia – dodaje anorektyczka Dżawair. – Woda jest z odsalarni, ma obrzydliwy smak i czuć ją solą, a jedzenie paskudne, nieświeże, kto wie, może nawet zatrute.
– Naprawdę?! – Książę nie wierzy własnym uszom, bo on sam opływa w dostatki, jedzenia ma aż za dużo, a mineralnej wody z dyspensera do woli. – Toż to czyste szykany!
– Taki jeden, raczej wojskowy trep niż ochroniarz, raz uderzył mnie po krzyżach kijem – szepce cicha do tej pory Halat. – Boję się, że wcześniej czy później mnie zgwałci.
– Widać mają przyzwolenie na każdą niegodziwość, bo my już jakby nie istniejemy! – wściekła Suhur podnosi głos, lecz przerażenie wyziera z jej pięknych, wielkich czarnych oczu.
– Jednak dali wam internet. – Książę wskazuje komórkę i laptopa, bo on nie ma żadnego kontaktu ze światem zewnętrznym.
– Tak! – wykrzykuje przywódczyni. – Dali nam dostęp do mediów, licząc na to, że same się skompromitujemy.
– Na razie umieszczamy posty na Facebooku, Twitterze i Instagramie, ale oprócz komentarzy, przeważnie głupich i często szkalujących nas, naszą rodzinę i kraj, żadnego odzewu nie ma. – Dżawair jest załamana.
– Jeszcze się nie poddajemy. – Suhur podtrzymuje na duchu nieszczęsne siostry. – Szykujemy kolejny wpis. Tym razem umieścimy film na YouTube. Usłyszą o nas miliony.
– Dobrze! Trzymam za was kciuki – mówi Anwar, choć nie wierzy w skuteczność ich działań. Potęga rodu królewskiego i jego wpływ na politykę światową są tak ogromne, że nic tu nie wskórają.
– A ty, wujku, za co tutaj jesteś? – ciekawi się najmłodsza dziewczynka. – Co złego zrobiłeś? Byłeś niegrzeczny? – Po dziecięcemu sobie tłumaczy.
– Tak jak wy, moje panie, zostałem aresztowany za niewinność. – Mężczyzna wykrzywia twarz w ironicznym uśmieszku.
– Zaraz, zaraz… – Najbardziej nowoczesna z kobiet sięga do swojego telefonu i przez chwilę szuka czegoś, a potem podsuwa księciu ekran pod nos. – Chyba nie jesteś tak całkiem bez winy.
Anwar bierze z jej rąk komórkę i ze zmarszczonym czołem przerzuca brytyjskie newsy mówiące o straszliwej zbrodni saudyjskiego księcia, który umknął europejskiemu wymiarowi sprawiedliwości.
– Co za chamstwo! – Uczciwy młodzian blednie i traci dech. – Czemu oni tak kłamią, a nasza rodzina nie prostuje tych pogłosek? Czemu policja brytyjska nie wydała oświadczenia? – Nie może się nadziwić. – Nie mieli żadnych dowodów, a ja zostałem na dokładkę otruty. Gdyby mieli jakiekolwiek świadectwo mojej zbrodni, nie puściliby mnie tak łatwo.
– To brukowce. Poczekaj, spróbuję znaleźć coś innego. – Krewniaczka, widząc szczere zmartwienie na twarzy mężczyzny, wyjmuje mu aparat z ręki i przerzuca kolejne strony internetowe. – Masz. Tu jest oficjalny komunikat, którego zapewne i tak nikt nie przeczytał, bo ludzie szukają sensacji, a nie prawdy. – Odczytuje na głos: – „Książę Anwar al-Saud, pochodzący z saudyjskiej rodziny królewskiej student rezydujący w Londynie, został zwolniony z aresztu z powodu braku dowodów na popełnienie zabójstwa na cudzoziemce, polskiej emigrantce, w jego apartamencie. Zbrodnia ta zapewne pozostanie kolejną niewyjaśnioną zagadką brytyjskiej prokuratury. Książę opuścił Wielką Brytanię na pokładzie rodzinnego odrzutowca i udał się do Królestwa Arabii Saudyjskiej, gdzie ponoć będzie kontynuował studia”.
– Kontynuował studia w rodzinnym pierdlu! Bez chodzenia na uczelnię i kontaktu z wykładowcami. Dobre sobie! – Anwar aż tłucze zaciśniętymi pięściami w miękkie podłokietniki fotela. – Wiecie, co jest najgorsze? – pyta załamującym się głosem. – Zamordowano fajną, śliczną dziewczynę, a brytyjska prokuratura ma to w dupie. Nie zamierza tracić czasu na poszukiwanie winnych, bo ofiara nie była jedną z ich wspaniałych obywatelek. Świat jest taki niesprawiedliwy! – Chowa twarz w dłoniach, bo na wspomnienie cudownej Anny chce