Kurier z Teheranu. Wojciech Dutka
Чтение книги онлайн.
Читать онлайн книгу Kurier z Teheranu - Wojciech Dutka страница 7
– Pan minister chciał mnie widzieć – powiedział.
Beck podniósł wzrok na Mokrzyckiego. Wstał, uścisnął mu dłoń i wskazał miejsce obok ambasadora francuskiego. Ten nie ruszył się z miejsca, aby przywitać się z hrabią. Nie lubię ludzi niemających taktu – pomyślał Antoni. Było oczywiste, że rozmowa będzie prowadzona po francusku. Mokrzycki radził sobie doskonale w tym języku, podobnie jak w angielskim, niemieckim, hiszpańskim i rosyjskim.
– Wezwałem pana, podporuczniku Mokrzycki – rzekł Beck po francusku – żeby przyjrzeć się wspólnie podpisanemu dziś paktowi niemiecko-sowieckiemu. Jest on dla nas sporym zaskoczeniem, ale pan ambasador Noël jest zdania, że przeceniamy ten traktat.
– Naturalnie – odparł dyplomata. – Polska ma podpisany sojusz z Francją i Anglią, i to sojusz tak silny, że nic nie może go złamać. Wystarczy spojrzeć na potencjał wojskowy naszych trzech armii, żeby wiedzieć, że Niemcy nie mogą wygrać tej wojny. Wiedzą to i nie zaryzykują. Pamiętają o laniu, jakie odebrali w dziewięćset osiemnastym.
Mokrzycki popatrzył na ambasadora Francji z politowaniem.
– Rzeczywiście nie mamy czego się bać – powiedział ironicznie znakomitym francuskim Mokrzycki. – Francja też podpisała z Hitlerem układ w Monachium, prawda, panie ambasadorze?
Mokrzycki wiedział, jak wsadzić szpilę Francuzowi. Z lubością obserwował, jak ten po jego słowach z niecierpliwością zmienił pozycję na kanapie.
– Pan podporucznik chyba nie zdaje sobie sprawy z tego, jaką potęgą jest Francja – odparł ambasador.
– Przeciwnie, zdaję sobie sprawę z jej potencjału. Ale doświadczenie, jakie zdobyłem, obserwując z dwóch stron wojnę domową w Hiszpanii, podpowiada mi, że to nie Francja ani Anglia rozgrywają teraz politykę Europy, ale Hitler i Stalin. My jesteśmy tylko pionkami w tej grze.
– Zaskakuje mnie pan – rzekł zimnym tonem Beck.
– Wiem, że rozmawiał pan z pułkownikiem Smoleńskim. Rzeczywiście, w kontrwywiadzie nie przewidzieliśmy tego traktatu. Uważam jednak, że ma on niezwykłe znaczenie, dużo ważniejsze, niż teraz myślimy.
– Dlaczego go podpisali? – zapytał Beck, godząc się z tym, że Mokrzycki nie będzie mówił po jego myśli. Jako jeden z niewielu polityków sanacyjnych cenił sobie taką postawę.
– Bo siebie wzajemnie potrzebują. W Hiszpanii widziałem Niemców i Sowietów skaczących sobie do oczu, ale podobieństwa między ich reżimami na poziomie praktycznym są zastraszające.
– Co pan mówi? – wtrącił Noël niezadowolony ze słów polskiego oficera.
– Mówię nie o wymiarze ideologicznym, ale praktycznym. Policja polityczna, wróg ideologiczny, wszechwładza partii i przywódca. To są cechy wspólne tych reżimów, które teraz stały się sojusznikami – powiedział twardo Mokrzycki.
– Co pan proponuje? – zapytał Beck.
– Trzeba przeanalizować ten traktat. – Mówiąc to, hrabia wpadł na pewną myśl i zwrócił się do Francuza: – Czy francuski wywiad ma wiadomości o tym dokumencie? Czy zdobyliście kopię tekstu?
Ambasador Noël wyglądał na poważnie zakłopotanego.
– Nie wiem – odparł bezradnie. – Muszę zapytać w Paryżu.
– Dlaczego pan o to pyta? – Beck zwrócił się do Mokrzyckiego.
– Przeczucie, panie ministrze – odparł Polak. – Taki traktat między dwoma bardzo ekspansywnymi reżimami musi nieść określone konsekwencje polityczne, gospodarcze i wojskowe.
– Co pan sugeruje?
– Czy jesteśmy pewni, że oprócz oficjalnego traktatu o nieagresji nie podpisano jeszcze jakiegoś innego dokumentu, nieznanego opinii publicznej?
Na te słowa Beck zareagował:
– Jest pan pierwszym oficerem, który mówi dziś do rzeczy! Musimy się tego dowiedzieć. Natychmiast zadzwonię do marszałka Rydza-Śmigłego z prośbą o wydanie dyspozycji wywiadowi. To będzie pana zadanie. Pułkownik Smoleński powie panu, do kogo się odezwać – zakomenderował Beck. – Ale zanim pan odejdzie, hrabio, chcę przekazać panu niezwykle ważny dokument.
Mokrzycki dobrze znał ministra. Sanacyjny dygnitarz do perfekcji opanował sztukę robienia wrażenia.
Minister przeszedł na język polski, którego Noël nie rozumiał.
– Otrzymuje pan upoważnienie o najwyższym uprzywilejowaniu ze względu na materiały wywiadowcze, jakie pan będzie wiózł.
Pokazał Mokrzyckiemu dokument złożony na czworo, po czym włożył go do koperty i podał podporucznikowi.
– Ten dokument podpisali naczelny wódz, ja oraz pułkownik Smoleński. Może pan w razie zagrożenia misji wydawać rozkazy oficerom wyższych stopni niż pan. Te dokumenty mają absolutny priorytet.
Mokrzycki czuł się doceniony, podając dłoń ministrowi. Pożegnawszy się z ministrem, rzucił okiem na Noëla, który siedział na kanapie zupełnie nie w humorze. Francuz oczywiście nie wstał i nie podał ręki polskiemu oficerowi, ale na Mokrzyckim nie zrobiło to wrażenia.
Wrócił do pułkownika Smoleńskiego, który w zaistniałej sytuacji postanowił użyć jednego z kontaktów Dwójki w Moskwie. Tego dnia wysłano z Warszawy do polskiej ambasady w Moskwie zaszyfrowany przez polskich matematyków pilny rozkaz. Odpowiedź miała nadejść wkrótce.
*
Mokrzycki rzeczywiście zatrzymał się u teściów, powiadomiwszy profesora Skirmunta o tym, że został zmobilizowany. Profesor wiedział, że w małżeństwie jego córki z hrabią nie układało się za bardzo, ale nie dociekał, czy było tak z winy Mokrzyckiego, czy Moniki. Miał też świadomość, że wnuk nosi nazwisko Mokrzyckiego, ale nie jest z jego krwi. Dla Antoniego nie miało to żadnego znaczenia. I profesor był mu za to wdzięczny.
Gdy 25 sierpnia rodzina zasiadła do obiadu, Mokrzycki na pytanie teścia, co sądzi o pakcie niemiecko-sowieckim, który ogłosiło niemieckie radio, miał ochotę powiedzieć, że wojna jest nieunikniona, ale powstrzymał się ze względu na damy. Źle się jednak czuł przez tyle kłamstw – nie dość, że po raz kolejny zdradził Monikę z Goldą, to teraz musiał kłamać w sprawie wojny.
Pod wieczór, kiedy małżonkowie położyli się do jednego łóżka, Monika dotknęła dłonią jego brzucha. Mokrzycki nie był na to gotowy. Powinien był kochać się z nią dla zachowania pozorów, ale nie potrafił. Ich relacje wciąż były bardzo skomplikowane, musieli sobie dać więcej czasu.
– Powiedz mi prawdę – powiedziała do niego szeptem Monika.
Mokrzycki pomyślał, że jeszcze wczorajszej nocy obok niego leżała Golda, i już miał się z tym zdradzić, gdy Monika dopowiedziała:
– Czy będzie wojna?
Hrabia