Wybór Crossa. Sylvia Day
Чтение книги онлайн.
Читать онлайн книгу Wybór Crossa - Sylvia Day страница 4
– Potrzebuję cię. – Ująłem jej głowę w dłonie. – Potrzebuję mojej żony. Chcę, aby myślała o mnie, a nie o jakimś innym facecie!
– Żałuję, że ci powiedziałam.
Wykrzywiłem wargi w pogardliwym grymasie.
– Wiem, co czujesz. Widziałem to na własne oczy.
– Boże. Ty zazdrosny głuptasie… – jęknęła cicho. – Dlaczego nie rozumiesz, jak bardzo cię kocham? Brett ci nie zagraża. Ani trochę. Ale szczerze mówiąc, nie mam teraz ochoty być przy tobie.
Poczułem jej opór, chęć odejścia. Czepiałem się jej jak liny ratunkowej.
– Nie widzisz, co mi robisz? Nie rozumiem cię, Gideonie. – Eva zwiotczała w moich objęciach. – Jak możesz pozbawiać mnie swego uczucia, ot tak, jakbyś przekręcał wyłącznik? Jak możesz mówić o Corinne, skoro wiesz, co czuję, gdy o niej myślę?
– Jesteś dla mnie sensem życia, nie mogę tego po prostu wyłączyć. – Musnąłem wargami jej policzek. – Myślę wyłącznie o tobie. Całymi dniami. Codziennie. Nieustannie. Cokolwiek robię, nie opuszczasz moich myśli. Nie ma w nich miejsca dla nikogo innego. Nie mogę znieść, że ty znajdujesz miejsce dla niego.
– W ogóle mnie nie słuchasz.
– Po prostu trzymaj się od niego z daleka, do cholery.
– To byłoby unikanie problemu, a nie rozwiązanie go. – Wbiła mi paznokcie w skórę w pasie. – Jestem rozbitkiem, Gideonie. Usiłuję się pozbierać na nowo.
Kochałem ją taką, jaka była. Dlaczego to nie wystarczało?
– Dzięki tobie stałam się silniejsza niż dawniej – ciągnęła – ale wciąż są we mnie pęknięcia i gdy je znajduję, muszę zrozumieć, co je spowodowało i jak je usunąć. Na zawsze.
– Cóż to ma znaczyć, do cholery?
Wsunąłem dłonie pod jej podkoszulek, szukając nagiej skóry.
Eva zesztywniała i stawiała mi opór, odpychała mnie.
– Nie, Gideonie…
Przywarłem wargami do jej ust. Uniosłem ją i ułożyłem na podłodze. Walczyła, a ja ryknąłem:
– Nie mocuj się ze mną!
– Nie możesz olewać naszych problemów.
– W tej chwili mam ochotę się z tobą rżnąć.
Zgiętymi kciukami zsunąłem z niej szorty. Odczuwałem szaleńczą potrzebę znalezienia się w niej, wzięcia jej w posiadanie, by poczuć, że mi się poddaje. Byłem gotów na wszystko, byleby tylko zagłuszyć głos w mojej głowie, mówiący, że schrzaniłem sprawę. Znowu. I tym razem nie będzie mi przebaczone.
– Puść mnie.
Przeturlała się na brzuch. Otoczyłem jej biodra ramionami, gdy usiłowała się odczołgać. Mogła mnie odtrącić, jak ją uczono podczas terapii dla osób, które były ofiarami przemocy, mogła się mnie pozbyć jednym słowem. Swoim słowem zapewniającym bezpieczeństwo…
– Crossfire – powiedziałem.
Eva zamarła na dźwięk mego głosu i tego słowa, wyrażającego burzę uczuć, którymi kiedyś mnie powaliła.
Raptem, w oku cyklonu, który bez reszty zawładnął nami, niespodziewanie ogarnął mnie upragniony, dobrze znany spokój, uciszając panikę, która pozbawiła mnie pewności siebie. Znieruchomiałem, czując, jak wzburzenie mija. Upłynęło wiele wody od chwili, gdy po raz ostatni odczuwałem to oszałamiające przejście od chaosu do poczucia absolutnego panowania nad sytuacją. Tylko Eva mogła mnie tak bardzo wytrącić z równowagi, bym powrócił do czasów, gdy byłem na łasce wszystkiego i wszystkich.
– Przestań się ze mną mocować – powiedziałem stanowczo. – A ja cię przeproszę.
Stopniała w moich ramionach. Jej poddanie się było szybkie i całkowite. Znów byłem górą.
Posadziłem ją sobie na udach. Eva lubiła, gdy panowałem nad sobą. Kiedy się wściekałem, ona traciła głowę, co mnie dodatkowo wkurzało. To było błędne koło i musiałem położyć temu kres.
– Przepraszam.
Za to, że ją raniłem. Za to, że pozwoliłem, by sytuacja wymknęła się spod kontroli. Byłem rozdrażniony po koszmarnym śnie i ona to wyczuła, a mimo to natychmiast dowaliła mi wyznaniem o Klinie, nie pozwoliwszy, bym się pozbierał.
Ale ja sobie z nim poradzę. Będę ją trzymał krótko. Kropka. Nie ma innego wyjścia.
– Potrzebuję twojego wsparcia, Gideonie.
– Musisz mu powiedzieć, że masz męża.
Przytknęła skroń do mego policzka.
– Powiem.
Przesunąłem ją, by usiadła mi na kolanach, i oparłem się o ścianę, tuląc Evę do siebie. Objęła mnie za szyję i mój świat powrócił do normy.
Pogładziła mnie po klatce piersiowej.
– Mistrzu…
Dobrze znałem ten jej przymilny ton. W jednej sekundzie miałem erekcję; gorąca, gęsta krew spłynęła mi do penisa, zmuszając mnie, bym rozruszał Evę. Jej reakcja rozpaliła mnie. Wsunąłem dłoń w jej włosy i zacisnąłem palce na złocistych pasmach, patrząc, jak pod wpływem tej nieco brutalnej pieszczoty jej powieki robią się coraz cięższe. Miałem ją w swojej mocy, a ona to uwielbiała. Potrzebowała tego tak samo bardzo jak ja.
Nakryłem wargami jej usta.
A potem ją posiadłem.
*
Podczas gdy Angus wiózł Evę i mnie do pracy, przeglądałem mój terminarz spotkań i myślałem o tym, że żona ma lot o ósmej trzydzieści. Zerknąłem na nią.
– Do Kalifornii polecisz jednym z moich odrzutowców.
Wyglądała przez okno bentleya, jak zwykle pochłaniając miasto wzrokiem. Spojrzała na mnie.
Urodziłem się w Nowym Jorku. Dorastałem w śródmieściu i niedaleko od niego, aż wreszcie Nowy Jork stał się moim miastem. W pewnej chwili przestałem go dostrzegać. Ale zachwyt i fascynacja Evy moim rodzinnym miastem w końcu mi się udzieliły. Nie chłonąłem metropolii tak intensywnie jak ona, ale oglądałem ją nowymi oczami.
– Tak? – spytała wyzywająco, ale jej oczy zdradzały, jak bardzo ją pociągam. Jej wzrok mówiący „rżnij mnie” budził we mnie niegasnącą żądzę.