Wybór Crossa. Sylvia Day

Чтение книги онлайн.

Читать онлайн книгу Wybór Crossa - Sylvia Day страница 5

Автор:
Серия:
Издательство:
Wybór Crossa - Sylvia Day

Скачать книгу

Musisz powiedzieć Cary’emu – ciągnęła, zakładając nogę na nogę i odsłaniając koronkowy rąbek pończochy oraz skrawek podwiązki. Miała na sobie czerwoną bluzkę bez rękawów i białą spódnicę, a na nogach sandałki na wysokich obcasach.

      Całkowicie odpowiedni strój bizneswoman, który sprawiał, że tkwiące w nim ciało nieodparcie emanowało seksem. Iskrzyło między nami, rozpoznawaliśmy się instynktownie, czuliśmy, że zostaliśmy dla siebie stworzeni.

      – Poproś, żebym poleciał z tobą – powiedziałem, nie mogąc znieść myśli, że nie będzie jej przy mnie przez cały weekend.

      Jej uśmiech przygasł.

      – Nie mogę. Gdybym zaczęła opowiadać ludziom, że jesteśmy małżeństwem, musiałabym zacząć od Cary’ego, a nie mogłabym tego zrobić przy tobie. Nie chcę, by poczuł, że jest wykluczony z życia, które buduję z tobą.

      – Ja także nie chcę się czuć wykluczony.

      Splotła palce z moimi.

      – Spędzanie czasu z przyjaciółmi nie sprawia, że nie jesteśmy parą.

      – Wolę spędzać czas z tobą. Jesteś najbardziej interesująca spośród osób, jakie znam.

      Spojrzała na mnie wielkimi oczami. Następnie rzuciła się na mnie i nim zdążyłem się zorientować, zadarła spódnicę i usiadła na mnie okrakiem. Ujęła moją twarz w dłonie i przywarła powleczonymi błyszczykiem wargami do moich ust, całując mnie namiętnie.

      – Umm… – jęknąłem, gdy zadyszana odchyliła twarz.

      Wpiłem palce w jej rozłożysty tyłek.

      – Jeszcze.

      – Jestem taka napalona – wydyszała, ocierając moje wargi kciukiem.

      – Bardzo mi to odpowiada.

      Roześmiała się ochryple.

      – Czuję się fantastycznie.

      – Lepiej niż wcześniej, w przedpokoju?

      Radość Evy była zaraźliwa. Gdybym mógł zatrzymać czas, na pewno bym to wtedy uczynił.

      – To inny rodzaj samopoczucia – oznajmiła, przebierając palcami po moich barkach. Gdy była w radosnym nastroju, dosłownie… promieniała, rozświetlając wszystko dookoła. Nawet mnie. – To był najwspanialszy komplement, mistrzu. Zwłaszcza z ust Gideona Crossa. Dzień w dzień spotykasz wielu fascynujących ludzi.

      – I marzę o tym, by się ich pozbyć i wrócić do ciebie.

      – Boże, kocham cię aż do bólu – odparła, a jej oczy zalśniły ze wzruszenia.

      Poczułem, że moje dłonie drżą, i wsunąłem je pod uda Evy, by tego nie spostrzegła. Błądziłem wzrokiem, usiłując znaleźć jakieś oparcie. Gdybyż tylko wiedziała, jak na mnie podziałało to jej wyznanie.

      Uściskała mnie.

      – Chcę, żebyś coś dla mnie zrobił – wymamrotała.

      – Dla ciebie wszystko.

      – Wydajmy przyjęcie.

      – Doskonały pomysł – zgodziłem się, uszczęśliwiony zmianą tematu. – Zorganizuję ubaw na medal.

      Eva trzepnęła mnie w ramię.

      – Nie takie przyjęcie, maniaku.

      – Koszmar – westchnąłem.

      Uśmiechnęła się szelmowsko.

      – Co powiesz na to, że zgodzę się na balangę w zamian za prawdziwe przyjęcie?

      – Dobra, negocjujmy. – Usadowiłem się wygodnie, co ją wyraźnie uradowało. – Powiedz mi, co masz na myśli.

      – Alkohol i przyjaciele, twoi i moi.

      – Dobrze – odparłem. – Spędzę trochę czasu z przyjaciółmi przy drinkach i przelecę cię szybko w jakimś ciemnym zakątku.

      Przełknęła głośno ślinę, a ja uśmiechnąłem się w duchu. Dobrze znałem mojego aniołka. Jej nieujawniony ekshibicjonizm nie przestawał mnie zadziwiać, ale nie miałem nic przeciwko temu, by go zaspokajać. Uczyniłbym wszystko, byle tyle wypełnić ją moim kutasem.

      – Potrafisz się targować – powiedziała.

      – Zamierzam twardo walczyć o swoje.

      – A więc w porządku. – Oblizała wargi. – Szybki numerek i popieszczę cię ręką pod stołem.

      Uniosłem brwi.

      – Przez ubranie – odparowałem.

      Zamruczała jak kotka.

      – Myślę, że powinien się pan dobrze zastanowić, panie Cross.

      – Myślę, że powinna pani być bardziej przekonująca, pani Cross.

      Negocjacje z Evą jak zawsze były najbardziej inspirujące.

      *

      Rozstaliśmy się na dwudziestym piętrze. Eva wysiadła z windy i poszła do agencji reklamowej Waters Field & Leaman. Byłem zdecydowany umieścić ją w moim zespole, by pracowała dla mnie. Zabiegałem o to dzień w dzień.

      Gdy wszedłem do biura, mój asystent już siedział za biurkiem.

      – Dzień dobry panu – powitał mnie Scott, wstając na mój widok. – Przed kilkoma minutami telefonowano z działu kreowania wizerunku firmy. Zajmują się pogłoskami o pańskich zaręczynach z panną Tramell. Chcieliby wiedzieć, jakich odpowiedzi mają udzielać.

      – Niech je potwierdzają.

      Minąłem go i podszedłem do wieszaka na ubranie stojącego w rogu za moim biurkiem.

      – Moje gratulacje – powiedział Scott.

      – Dziękuję.

      Zdjąłem marynarkę i powiesiłem ją na wieszaku. Gdy spojrzałem na Scotta, uśmiechał się szeroko.

      Scott Reid załatwiał dla mnie mnóstwo spraw. Nie afiszował się, przez co często bywał niedoceniany i niezauważany. Wnioski, jakie wyciągał z obserwowania ludzi, nieraz okazały się niezwykle cenne, więc płaciłem mu horrendalne pieniądze, aby nie przeniósł się gdzie indziej.

      – Panna Tramell i ja pobierzemy się pod koniec tego roku – oznajmiłem. – Wszelkie prośby o wywiady i fotografie należy kierować do Cross Industries. I powiedz to samo strażnikowi na dole. Nikt nie ma prawa zbliżyć się

Скачать книгу