Duchowość ciała. Alexander Lowen
Чтение книги онлайн.
Читать онлайн книгу Duchowość ciała - Alexander Lowen страница 5
Drugi przypadek stanowił młody człowiek o tak szerokich ramionach, z jakimi nigdy przedtem się nie spotkałem. Gdy podczas konsultacji zwróciłem na to uwagę, opowiedział mi o swoim ojcu, wyrażając się o nim jak o człowieku, którego bardzo podziwiał. Powiedział, że kiedyś, gdy w wieku lat szesnastu wrócił do domu ze szkoły wojskowej, ojciec poprosił, by stanął obok niego przed lustrem. Młody człowiek spostrzegł, że wzrostem dorównuje ojcu, i uderzyła go myśl, że gdyby jeszcze bardziej urósł, to spoglądałby na ojca z góry. Od tamtego dnia nie urósł już ani o centymetr, natomiast poszerzały mu się barki. Stało się dla mnie oczywiste, że cała energia wzrostu została skierowana na boki, by uchronić syna od przerośnięcia ojca.
Trzecim przykładem może być przypadek młodego człowieka o wysokim wzroście, ok. 190 cm. Narzekał, że czuje się odcięty od życia. Mówił, że podczas chodzenia nie czuje dolnych części nóg ani też stóp. Gdy stawiał krok, nie umiał wyczuć, kiedy jego stopa uderzy o ziemię8. Wzrost swój osiągnął całkiem gwałtownie, gdy miał około czternastu lat. Gdy wypytywałem go o jego życie, opowiedział, że w owym czasie jego ojciec wyprowadził się ze wspólnej sypialni rodziców i zajął pokój chłopca. Ten z kolei zmuszony był spać na poddaszu. Według jego własnych słów, odczuł to jak „kopniaka w górę”.
Dla większości ludzi tego rodzaju urazy emocjonalne nie wydają się dostatecznie mocne, by mogły spowodować tak zauważalne zniekształcenia ciała. Jednakże, jak doświadczyłem, głębia i siła uczuć człowieka często wyrażają się w reakcjach ciała. Każde przeżycie, którego człowiek doświadcza, dotyka jego ciała i zapisuje się w umyśle. Jeżeli przeżycie jest przyjemne, to wpływa ono pozytywnie na jego zdrowie, witalność i grację ciała. W przypadku przeżyć bolesnych, negatywnych, jest odwrotnie. Jeśli dana osoba potrafi odpowiednio zareagować na odniesiony uraz, to jego skutek nie będzie trwały, jako że ciało się goi. Jeżeli natomiast reakcja zostanie zablokowana, uraz pozostawia na ciele piętno w postaci chronicznego napięcia mięśniowego.
Rozważmy, co się dzieje z dzieckiem, które jest uczone, iż płacz jest zachowaniem nie do przyjęcia. Odruch płaczu tkwi w ciele i musi zostać w jakiś sposób zablokowany, jeśli nie może być wyrażony. Aby opanować ten odruch, mięśnie biorące udział w płaczu muszą się skurczyć i pozostać w tym napiętym stanie, dopóki odruch płaczu nie wygaśnie. Odruch ten jednak nie zamiera, a jedynie wycofuje się do wnętrza ciała, gdzie tkwi w podświadomości. Daje się go po latach uaktywnić poprzez terapię lub jakieś silne przeżycie. Dopóki to nie nastąpi, właściwy zespół mięśni – w tym wypadku mięśnie ust, szczęk i gardła – pozostają w chronicznym napięciu. O tym, że stanowi to częsty problem, świadczy powszechność zesztywnienia szczęk, które w ciężkiej postaci znane jest jako zespół stawu skroniowo-szczękowego.
Ilekroć w ciele występuje chroniczne napięcie mięśniowe, naturalne odruchy są nieświadomie blokowane. Dobrym przykładem jest tu przypadek mężczyzny, którego mięśnie barkowe były do tego stopnia napięte i skurczone, że nie był on w stanie unieść rąk nad głowę. Owo zablokowanie stanowiło przypadek hamowania impulsu podniesienia ręki na rodzica. Gdy go zapytałem, czy potrafił kiedykolwiek rozzłościć się na swego ojca, odparł, że nigdy. Myśl, że mógłby go uderzyć, była dla niego tak samo nie do przyjęcia, jak dla jego ojca. Niemniej konsekwencją owego zahamowania było zniszczenie naturalnego wdzięku ruchów ramion.
Kilka lat temu byłem w Japonii świadkiem, jak trzyletnie dziecko okładało pięściami swoją mamę. Wrażenie zrobiło na mnie to, że matka nie uczyniła niczego, aby je powstrzymać lub aby mu w jakikolwiek sposób oddać. Dowiedziałem się później, że dopiero gdy dziecko ukończy sześć lat, uczy się je kontroli potrzebnej do wyrobienia umiejętności towarzyskich. Zanim dziecko osiągnie ten wiek, uważane jest za istotę niewinną, niezdolną odróżnić to, co właściwe, od rzeczy niewłaściwych. U sześcioletniego dziecka ego jest na tyle rozwinięte, że uczenie się jest czynnością świadomą, opartą na chęci, a nie na strachu. Na tym etapie dziecko uważane jest za dostatecznie dojrzałe, by mogło świadomie wzorować się na zachowaniu swoich rodziców. Karą za zaniedbywanie uczenia się nie jest przemoc fizyczna lub zaprzestanie okazywania miłości, ale zawstydzanie dziecka. W tym wieku dziecko zaczyna na ogół chodzić do szkoły. W naszej kulturze panuje silna tendencja do rozpoczynania tego procesu wcześniej9. Dzieci młodsze oczywiście także uczą się, ale ich nauka jest całkowicie spontaniczna. Narzucanie dziecku zbyt wielu reguł i przepisów, zanim osiągnie ten wiek, tylko ogranicza jego żywotność, spontaniczność i wdzięk.
Widoczna u Japończyków i innych narodów Wschodu zdolność patrzenia na dziecko jak na istotę niewinną wywodzi się z głębokiego szacunku dla natury. Jeśli żyjemy w harmonii z przyrodą i z samymi sobą, potrafimy również żyć w harmonii z dziećmi. Ludzie Zachodu natomiast starają się podporządkować sobie przyrodę. Jeżeli eksploatujemy przyrodę, to będziemy nieuchronnie eksploatować swoje dzieci.
Jednak w miarę industrializacji gospodarki krajów Wschodu, ludzie tam żyjący upodobniają się do ludzi Zachodu. Społeczeństwo przemysłowe opiera się na sile, która początkowo jest siłą do działania, lecz w końcu staje się siłą władzy. Siła zmienia stosunek człowieka do przyrody. Pojęcie harmonii zostaje zastąpione kontrolą, a szacunek eksploatacją. Równoczesne nastawienie na władzę i dążenie do harmonii są ze sobą sprzeczne. W sposób nieunikniony ludzie Wschodu będą cierpieć na te same zaburzenia emocjonalne, które gnębią człowieka Zachodu, czyli niepokój, depresję i utratę wdzięku.
Powrót do dawnego sposobu życia nie jest niestety możliwy. Raz utraconej niewinności nie da się odzyskać. Z tego właśnie powodu dawne praktyki wschodnich filozofów nie mogą rozwiązać emocjonalnych problemów, z którymi borykamy się dzisiaj. Nawet najdłuższe medytacje nie przywrócą zdolności płaczu osobie, u której odruch płaczu został zdławiony. Żadne ćwiczenia jogi nie zwolnią napięcia barków u człowieka, który nie śmie podnieść ręki w gniewie na osobę będącą dla niego autorytetem. Nie jest to równoznaczne z twierdzeniem, że medytacja czy joga nie mają żadnego dobroczynnego oddziaływania. Istnieje wiele praktyk i ćwiczeń mających pozytywną wartość dla zdrowia. Na przykład masaż jest równocześnie przyjemny i pożyteczny. Taniec, pływanie i spacery są tym rodzajem ruchu, który mocno zalecam. By odzyskać wdzięk ciała, trzeba wiedzieć, jak się go utraciło. Uświadomienie więc tego człowiekowi jest w ostatecznym rozrachunku zadaniem dla analizy.
W kontekście uwagi, z jaką traktujemy ciało, powinno być wyraźnie podkreślone, że gdy mówię o analizie, to nie mam na myśli psychoanalizy. Nie odzyskuje się gracji ruchów, leżąc na kanapie lub siedząc w fotelu i rozmawiając o swoich przeżyciach. Taka rozmowa jest potrzebna i pożyteczna, ale chronicznym napięciom mięśni, które towarzyszą utracie gracji, należy stawić czoło na poziomie ciała. Czyni to właśnie bioenergetyka, podejście, które staram się rozwijać i doskonalić od trzydziestu pięciu lat. Jest to podejście łączące w sobie idee ze Wschodu i z Zachodu i wykorzystujące siłę rozumu dla zrozumienia napięć, które krępują ciało. Mobilizuje ono też energię ciała do wyeliminowania tych napięć.
Nicią łączącą jest tu pojęcie energii, które przenika myśl Wschodu i Zachodu. Energia jest siłą stojącą za duchem, stanowi zatem podstawę duchowości ciała. Użyta świadomie staje się potęgą. W następnym rozdziale zbadam wschodnie i zachodnie ujęcia energii i ukażę, jak bioenergetyka integruje te dwa stanowiska.
Rozdział 2
Wschodnia