Totentanz. Mieczysław Gorzka

Чтение книги онлайн.

Читать онлайн книгу Totentanz - Mieczysław Gorzka страница 13

Автор:
Серия:
Издательство:
Totentanz - Mieczysław Gorzka

Скачать книгу

całkiem pustego.

      – Wiesz, dlaczego chciałem się z tobą spotkać? – zapytał bez żadnych wstępów.

      – Nie mam pojęcia.

      – Ponieważ jesteś byłym mężem Pauliny Czerny. Wyświadczysz mi przysługę. – Prokurator patrzył na tamtego nieruchomym wzrokiem.

      – Jaką? – padło ostrożne pytanie.

      – Paulina ma w domu kompromitujące mnie fotografie. Zdobędziesz je i mi oddasz. Nie obchodzi mnie, jak to zrobisz.

      – Co to za zdjęcia?

      – Jestem na nich z dwiema dziewczynami w sytuacji, powiedzmy… in flagranti.

      Mężczyzna pokiwał ze zrozumieniem głową. Szybko przeszedł do konkretów, co bardzo Wysockiego ucieszyło.

      – Co będę z tego miał?

      – Raczej czego z tego nie będziesz miał.

      – Jaśniej, proszę.

      – Jesteś zadłużony po uszy, ściga cię czterech komorników. Ale to nie jest twoje największe zmartwienie. Wspólnicy spółki Extres, której prezesem byłeś przez ostatnie dwa lata, złożyli zawiadomienie do prokuratury. Oskarżają cię o działanie na szkodę spółki i sprzeniewierzenie kilku milionów złotych. Ja prowadzę to postępowanie. Jeśli się nie zgodzisz, wsadzę cię do więzienia na co najmniej dwa lata. Do tego dołożę zakaz prowadzenia działalności gospodarczej, a sąd zasądzi odszkodowanie na grube miliony. Będziesz w czarnej dupie.

      – A jeśli się zgodzę?

      – Maksymalnie przeciągnę postępowanie. Być może uda się przedawnić oskarżenie. W najgorszym razie dostaniesz wyrok w zawiasach i kilkadziesiąt tysięcy nawiązki. Wspólnicy Extresu będą musieli założyć sprawę cywilną o zwrot zdefraudowanych pieniędzy. A to potrwa. Sądy są strasznie przeładowane. Żeby nie było, że chcę cię wykorzystać, dołożę pięćdziesiąt tysięcy gotówką jako zwrot kosztów odzyskania zdjęć. To chyba uczciwa propozycja?

      – Bardzo ci zależy na tych fotkach.

      – Gówno cię to obchodzi! – Wysocki podniósł głos. – Wszystkie zdjęcia mają trafić do mnie, jasne? Nie próbuj się ze mną kontaktować. Niedługo się odezwę.

      Prokurator Wysocki odwrócił się i ruszył najbliższą ścieżką porośniętą z obu stron wyższymi od niego drzewami.

      – Poczekaj pięć minut, zanim za mną pójdziesz – rzucił na odchodne. – Lepiej, żeby nikt nas nie widział razem.

      Kiedy zniknął za zieloną ścianą, usłyszał jeszcze pełne niepokoju pytanie:

      – Hej! Jak ja, do cholery, mam stąd wyjść?!

      Wysocki uśmiechnął się i powiedział do siebie:

      – To nie jest twój największy problem.

      Rozdział 10

      Zdjęcie na nagrobku przedstawiało roześmianą ciemnowłosą dziewczynę patrzącą prosto w obiektyw. Jego ukochana siostra. Wciąż nie mógł uwierzyć, że minęły już cztery lata. Pewnej deszczowej niedzieli w listopadzie uszczelniła okna i szpary w drzwiach watą, zrobiła sobie kawę w ekspresie i usiadła przy kuchennym stole.

      „Odkręciła gaz, nie zapukał nikt na czas…” – śpiewał Grzegorz Markowski w Autobiografii. Tak samo było z Kasią.

      Ale czy na pewno sama odkręciła kurki?

      Na początku miał do siebie pretensje, że nie zauważył, kiedy zaczęło się z nią dziać coś dziwnego. Przygasła, zrobiła się apatyczna, rzadziej do niego dzwoniła, spotykali się też nie tak często, jak dawniej. Jej zachowanie wytłumaczył sobie zmęczeniem pracą i jesienną chandrą. Później miał do niej żal. Byli sobie bardzo bliscy, zwierzali się z najskrytszych tajemnic, a ona mu nie powiedziała, że dzieje się coś niedobrego.

      Przez minione cztery lata jego myślenie o ostatnich chwilach Kasi uległo diametralnej zmianie. A jeśli to nie była depresja, tylko… strach? Może ktoś ją przeraził? Może dłoń, która przekręciła kurki i zamknęła drzwi do kuchni, nie była jej dłonią?

      Pamiętał wszystko ze szczegółami, jakby przeżywał to wielokrotnie. Może zresztą tak było. Śnił koszmary, które zawsze zaczynały się od momentu, kiedy wchodził do pokoju Kasi i siadał przy jej biurku.

      *

      Pamiętał jak dziś. Był 29 listopada. Od trzech dni padał deszcz ze śniegiem, temperatura utrzymywała się w granicach zera, niebo pokrywały ciemnoszare, ciężkie chmury. Rodzice zaprosili go na obiad. Po obiedzie ojciec poszedł do kuchni, wyjął z lodówki zmrożoną butelkę wódki i rozlał do dwóch kieliszków. Wódka była gęsta jak olej i zimna jak Antarktyda.

      Pół godziny później mama podała kawę i karpatkę, a on, trzymając talerzyk z ciastem w jednej ręce i szklankę z kawą w drugiej, ośmielony wypitym alkoholem, poszedł do pokoju Kasi i usiadł przy jej biurku. Nic tu się nie zmieniło, nie było nawet drobinki kurzu. Na obudowie monitora komputerowego wciąż przyklejone były żółte karteczki post-it. Tylko tusz trochę wyblakł.

      Zadzwonić do Joaśki.

      W czwartek ciuchy z pralni!

      Projekt na piątek – deadline!

      Zapomnieć o tym świrze.

      Kim był świr?

      Upił kawy ze szklanki, wziął do ust kawałek karpatki i sięgnął po papiery leżące na kupce z boku biurka. Przeglądał je machinalnie i nagle zamarł. Później nie potrafił sobie wytłumaczyć, dlaczego niebieska karteczka zrobiła na nim takie wrażenie.

      *

      Zapalił lampkę i postawił na płycie nagrobka.

      – Muszę już iść, Kasiu – powiedział.

      Zapalił e-papierosa i odszedł. Pod jego stopami chrzęściły kamienie, którymi wysypana była ścieżka. Po chwili wyszedł na wyasfaltowaną główną aleję cmentarza Osobowickiego, największej nekropolii w mieście, i ruszył w kierunku kaplicy. Minął dobry kwadrans, zanim znalazł się na parkingu. Jechał wolno do domu, cały czas błądząc myślami w przeszłości.

      Na niebieskiej kwadratowej kartce wyrwanej z biurowego notatnika w kształcie kostki ktoś napisał rozchwianymi literami:

      Śmiercior o Tobie pamięta.

      Tamtego wieczoru tak długo wpatrywał się w ten napis, aż wreszcie wypity alkohol zwyciężył jego umysł, przywołując sen. Potem zapomniał na całe trzy miesiące.

      Karteczka wpadła mu ponownie w ręce podczas robienia porządków. Właśnie skończył cykl artykułów o przemocy seksualnej w rodzinie. Część materiałów wpinał do segregatorów, ale większość lądowała w koszu na śmieci.

      Przerwał

Скачать книгу