Uratuj mnie. Guillaume Musso
Чтение книги онлайн.
Читать онлайн книгу Uratuj mnie - Guillaume Musso страница 12
Albert Cohen
Pomimo zimna i wiatru, które nadal rządziły miastem, przed hotelem przesuwał się niezmiennie gęsty tłum. Juliette stała od kilku minut w holu i obserwowała balet podjeżdżających taksówek i limuzyn, z których wysiadali mężczyźni w smokingach i kobiety w wieczorowych sukniach. Wreszcie Sam przyjechał windą z parkingu.
Z pięćdziesięcioma piętrami ze szkła i betonu Marriott był drugim największym hotelem na Manhattanie. Juliette, która nigdy nie przekroczyła jego progów, otworzyła szeroko oczy, wchodząc do wielkiego atrium wznoszącego się na wysokość prawie czterdziestu pięter. Bijący od niego intensywny blask sprawiał, że można było zapomnieć o zimie.
Stanęła za Samem na ruchomych schodach prowadzących na pierwsze piętro. Stamtąd pojechali dalej jedną z przezroczystych wind podobnych do kapsuły międzyplanetarnej, które zdawały się fruwać po budynku. Sam nacisnął guzik z cyfrą czterdzieści dziewięć i tak zaczęli zawrotną podróż pod dach.
Nie odezwali się do siebie…
Po co ja zaprosiłem tę dziewczynę?, myślał Sam, czując, że sytuacja go przerosła.
– Jest pani w Nowym Jorku w interesach?
– Tak – odparła Juliette, starając się, by jej głos brzmiał pewnie. – Przyjechałam na kongres prawników…
O choroba, po co powiedziałam, że jestem adwokatką? Dostanie mi się za to kłamstwo.
– Długo zostaje pani na Manhattanie?
– Wracam do Francji jutro wieczorem.
Przynajmniej to jest prawdą.
Na wysokości trzydziestego piętra pochyliła się trochę w stronę szklanej ściany, spojrzała w dół i zakręciło jej się w głowie, jakby zawisła w próżni.
Ups… Żebym tylko teraz nie zwymiotowała.
Winda zatrzymała się w westybulu, gdzie hostessa wzięła od nich płaszcze i odniosła do szatni.
Panoramiczny bar zajmował sporą część ostatniego piętra. Na szczęście nie było zbyt wielu klientów i mogli usiąść przy stoliku pod oknem, skąd rozciągała się niezrównana panorama Nowego Jorku.
Sala tonęła w przyćmionym świetle. Na małym podium młoda kobieta siedząca przy fortepianie nuciła eleganckie ballady zabarwione jazzem w stylu Diany Krall.
Juliette rzuciła okiem na kartę: najgłupsza rzecz kosztowała fortunę. Sam wybrał martini dry, a ona zdecydowała się na jakiś wymyślny koktajl na bazie wódki, soku żurawinowego i zielonej cytryny.
Atmosfera była spokojna, ale ona nie mogła się odprężyć, tak bardzo była spięta. Nagle wydało jej się, że cały budynek się rusza!
Sam zauważył jej zmieszanie.
– To bar się kręci – wyjaśnił ze śmiechem.
– Jak to?
– Bar umieszczony jest na platformie obracającej się wokół własnej osi.
– Niesamowite – odrzekła, odpowiadając uśmiechem na jego uśmiech.
Była dziewiętnasta trzy.
*
19.08
W świetle świecy zauważyła zmęczone rysy jego twarzy, niejednakowe oczy – jedno zielone, drugie niebieskie: według Kościoła znak diabła.
Mimo to był naprawdę w porządku. Gorgeous2, jak mówią Amerykanie.
Poza tym, a raczej przede wszystkim, ten jego głos, otulający i dający poczucie bezpieczeństwa.
Wzięła głęboki oddech, jej serce biło szybciej, niżby chciała.
19.11
Ona: Był pan we Francji?
On: Nie. Wie pani, jestem tylko zacofanym Amerykaninem, który nigdy nie wyjechał ze swojego kraju, nie licząc wakacji na Hawajach.
Ona: Czy pan wie, że mamy bieżącą wodę w prawie wszystkich domach mieszkalnych?
On: Niemożliwe! A co z prądem?
Ona: Wkrótce będzie także prąd.
19.12
Podobał mu się w niej brak sztuczności. Mimo ubrania w stylu working girl była naturalna. Mówiła doskonale po angielsku, z lekkim, miłym dla ucha akcentem, a kiedy się uśmiechała, jej twarz promieniała.
Patrząc na nią, czuł coś w rodzaju słabego wyładowania elektrycznego.
19.15
Ciekawe, czy zaprosiłby mnie na drinka, gdybym mu powiedziała, że jestem kelnerką?
19.20
Zauważył, że drży w swoim cienkim sweterku. Wstał więc i okrył jej ramiona marynarką.
– To niepotrzebne, zapewniam pana – powiedziała dla zasady.
Odniósł jednak wrażenie, że jej twarz mówi coś zupełnie innego.
– Odda mi pani za chwilę – podtrzymał spokojnie swoją propozycję.
A śliczna jesteś jak nie wiem co.
19.22
Dyskusja na temat mężczyzn i kobiet.
Ona: Ma pan rację, nietrudno jest podobać się mężczyznom. Wystarczy mieć długie nogi, jędrne pośladki, płaski brzuch, talię osy, seksowny uśmiech, sarnie oczy oraz jędrny i obfity biust…
On: (śmieje się).
19.25
Cisza.
Ona upija łyk koktajlu.
On obserwuje przez okno ruch uliczny i słucha pomrukiwania miasta rozciągającego się pięćdziesiąt pięter niżej. Tak dalekiego i tak bliskiego.
Kiedy przypadkiem zerknął na jej obgryzione paznokcie, natychmiast schowała je, zaciskając pięści. Rzucił jej rozbawione spojrzenie.
Nawet nie rozmawiając, prowadzili coś w rodzaju dialogu.
19.26
Powiedz mu.
Powiedz mu prawdę. Natychmiast.
Powiedz, że nie jesteś adwokatką.
19.34
Ona: Ulubiony film?