Uratuj mnie. Guillaume Musso

Чтение книги онлайн.

Читать онлайн книгу Uratuj mnie - Guillaume Musso страница 13

Uratuj mnie - Guillaume Musso

Скачать книгу

mniej więcej: „Fłąsła Tłoufo” i co wywołało u niej wybuch śmiechu.

      19.35

      Ona: Ulubiony pisarz? Bo mój – Paul Auster.

      On (niezbyt pewnie): Muszę się zastanowić…

      19.40

      On: Ulubiony obraz?

      Ona: Sjesta van Gogha. A pański?

      Zamiast odpowiedzieć, podał jej rysunek Angeli i wyjaśnił, że nigdy by się nie spotkali, gdyby nie ten mały kawałek papieru…

      19.41

      Dlaczego, stykając się z tysiącami osób, zakochujemy się tylko w jednej?

      19.46

      On: Znam pewną restaurację, która by się pani spodobała. Podają tam doskonałe hamburgery z foie gras.

      Ona: Nabiera mnie pan?

      On: Wcale nie, to spécialité de la maison: bułka z parmezanem, w środku kotlet pieczony na ruszcie z dodatkiem foie gras i czarnymi truflami, a do tego pani sławetne french fries.

      Ona: Litości! Proszę nic więcej nie mówić! Mój żołądek ściska się z głodu.

      On: Podam pani adres.

      Zabiorę cię tam.

      19.51

      Być może jest to właściwa osoba, ale chwila nie jest właściwa.

      19.52

      On: Ulubione miejsce w Nowym Jorku?

      Ona: Targ warzywny na Union Square jesienią, kiedy park pokryty jest różnokolorowymi liśćmi. A pańskie?

      On: Dziś wieczorem tutaj z panią, w samym środku lasu drapaczy chmur błyszczących w nocy.

      Ona (zachwycona, ale ostrożna): Bajeruje mnie pan…

      19.55

      Ona: Ostatni zapamiętany pacjent?

      On: Kilka tygodni temu pewna stara Portugalka z zawałem serca. Właściwie nie była moją pacjentką. Ja tylko byłem przy jej przyjęciu do szpitala. Moi koledzy zrobili jej angioplastykę, żeby udrożnić zatkaną arterię, ale serce okazało się zbyt słabe…

      Zrobił krótką pauzę, jakby na nowo przeżywał tę operację.

      Ona: Udała się?

      On: Nie, nie można jej było uratować. Mąż czuwał w szpitalu całymi godzinami. Był strasznie smutny. Kilka razy słyszałem, jak mruczał: Estou com saudades de tu.

      Ona: To znaczy „brakuje mi ciebie”, prawda?

      On: Coś w tym rodzaju. Kiedy próbowałem go pocieszyć, wyjaśnił mi, że w jego kraju używa się słowa saudade dla określenia żalu wywołanego nieobecnością kogoś, kto jest daleko lub kto odszedł. Trudno je przetłumaczyć na inne języki. To słowo wyraża niemożliwy do określenia stan duszy, jakiś ulotny, zaraźliwy smutek…

      Ona: I co się z nim stało?

      On: Umarł kilka dni później. Oczywiście był stary i schorowany, ale nikt nie potrafił określić jednoznacznie przyczyny jego zgonu. (Milczy przez parę sekund, po czym dodaje): Wiem dobrze, że można poddać się śmierci, kiedy nic już nas nie trzyma na ziemi…

      20.01

      On: Ostatni proces, jaki pani wygrała?

      Ona (po chwili wahania): Nie będziemy chyba tracić czasu na rozmowy o pracy…

      20.02

      Przez chwilę słuchają w milczeniu lubieżnych fraz piosenkarki, której głos, raz delikatny, raz chrapliwy, doskonale pasuje do muzyki. Słowa piosenki mówią o rodzącej się miłości i o bliznach pozostawionych przez rozczarowanie, o żalu i o żałobie…

      20.05

      Patrzy na nią, jak nawija na palec kosmyk włosów.

      20.06

      Ona: Odnoszę czasem wrażenie, że nie słucha mnie pan uważnie. Czy to dekolt kelnerki tak rozprasza pana uwagę?

      On (uśmiechając się): Czy to scena zazdrości?

      Ona: Marzyciel z pana!

      Mówiąc to, wstaje, żeby pójść do toalety.

      *

      Kiedy został sam, poczuł w głowie zamęt.

      Spadaj stąd, Sam! Zjeżdżaj, zanim będzie za późno!

      To niebezpieczna kobieta. W jej spojrzeniu jest jakiś blask, a na twarzy malują się słodycz i szczerość, na które jest zbyt wrażliwy.

      To dlatego, że nie jest jeszcze gotowy. Oczywiście przez parę minut doznał uczucia lekkości i euforii, poczuł się silny i szczęśliwy. Było to jednak złudzenie, które znikło tak szybko, jak się pojawiło.

      Spojrzał na zegarek i wziął głęboki oddech. Żeby się uspokoić, położył na stole paczkę papierosów, ale zdenerwował się jeszcze bardziej. Od pewnego czasu przepisy zabraniały palenia w barach i restauracjach. A „miasto, które nigdy nie śpi”, poddało się dyktaturze zerowego ryzyka.

      Nagle przypomniał sobie słowa McQuinna: „A może by tak partyjka z nogami w górze?”. Czemu nie? Mówiąc dosadnie – jakieś dobre pieprzenie. Przecież to żadne przestępstwo. Szybko jednak odegnał tę myśl: w tym, co czuł do Juliette, było coś jeszcze oprócz pożądania.

      I na tym właśnie polegał problem…

      *

      Spanikowana Juliette zamknęła za sobą drzwi toalety.

      Co się ze mną dzieje? Przecież nie można zakochać się w kimś, kogo zna się od trzech kwadransów.

      To nie była odpowiednia chwila: pojutrze wraca do Francji. Poza tym nie jest tak naiwna, by wierzyć w to, co tutaj nazywano love at first sight3.

      Wbrew powszechnej opinii Manhattan nie jest miejscem do romansowania. Ludzie nie przyjeżdżają tutaj szukać miłości. Do Nowego Jorku przybywa się, by robić interesy, zaspokajać ambicje zawodowe lub artystyczne, rzadko w poszukiwaniu pokrewnej duszy.

      Jeśli chodzi o uczucia, Juliette musiała przyznać, że te trzy lata nie pozostawiły za sobą milowych kamieni. Z początku nawet podejmowała pewne próby. Umawiała się na randki, ale nigdy nie czuła się dobrze w czasie tych spotkań przyprawionych na sposób amerykański.

      Tutaj miłosne rendez-vous aranżowane przez internet przypominały bardziej rozmowy kwalifikacyjne

Скачать книгу