Miranda. Lange Antoni

Чтение книги онлайн.

Читать онлайн книгу Miranda - Lange Antoni страница 7

Автор:
Жанр:
Серия:
Издательство:
Miranda - Lange Antoni

Скачать книгу

minut będę w domu. Uprzedzę żonę o tym cudzoziemcu, któremu niechaj się szczęści.

      Poleciał w swoją stronę – my zaś tymczasem płynąc śród wonnych ogrodów podmiejskich – powoli wjeżdżaliśmy do miasta.

      IV

      Suriawastu do dziś zachowało typ, jaki opisuje Campanella.

      Chociaż mury są dziś niepotrzebne, jednakże nie zburzono ich wcale. Miasto rozmiarami zdaje się większe od Rzymu lub Kopenhagi; mury ma wysokie, grube, z białego wapienia budowane: siedem bram prowadzi do miasta, a każda brama odpowiada jednej z planet.

      Świątynia każdej z planet stoi tuż koło bramy, a przy niej posąg odpowiedniego boga-opiekuna planety.

      Świątynie budowane są z materiału takiego samego, jak nasz samochód i owe wieżyce, podobne do suszarni.

      Jakkolwiek szczegóły miasta poznałem dopiero później – to jednak opiszę je od razu, aby już do tych szczegółów nie wracać.

      Miasto ma w punkcie centralnym bardzo obszerny rynek, formy kolistej, na którym stoją najważniejsze świątynie i budynki, a w samym środku forum wysoka na sto dwadzieścia metrów wieża, na której galerii szczytowej straż czuwa nad bezpieczeństwem kraju.

      Ponieważ – jak to zauważyłem rychło – Solari mają zmysły daleko potężniejsze od naszych, widzą zatem znacznie dalej, tak, że dostrzegają wszystko, co się dzieje w kraju oraz po jego stronie wschodniej i zachodniej; o ile zaś chcą, obejmują wzrokiem jeszcze dalsze widnokręgi.

      Miasto dzieli się na dwanaście kwartałów, które promieniowato rozchodzą się z centrum: każda dzielnica odpowiada jednemu ze znaków zodiaku.

      Każda dzielnica ma szeregi ulic, przeplatanych zielenią ogrodów, które tworzą jakby równoległe ulice. Obok zieleni i kwiatów wszędzie tu słychać śpiew i muzykę. Jak nie zauważyłem tzw. „ludu”, tak samo nie widziałem dzielnic ubogich. Domy wszystkie są z materiału podobnego do szkła, albo z tegoż rogowego materiału, co świątynie i suszarnie: najwyżej bywają dwupiętrowe i mają wszędzie balkony i galerie. Zdaje się, że schodów tu nie ma: ludność, umiejąc latać, od razu unosi się na swoje piętro i tamtędy przez okno dostaje się do domu.

      Najciekawszy był plac centralny, na którym tuż pod wieżą i jako jej podstawa mieści się świątynia Słońca, która jest zarazem świątynią Metafizyki; tu przesiaduje główny naczelnik Republiki oraz jego służba pomocnicza.

      Tu również jest główna sala Rady państwowej, w której zbierają się ministrowie i mędrcy, przez naród wybrani.

      Świątynia ta ma daleko i głęboko idące podziemia, w których mieszczą się rozmaite wielkiej wagi urządzenia.

      W pobliżu są tu trzy świątynie oraz ministeria Miłości, Mądrości i Potęgi – a nadto inne budynki niezmiernej wagi, które poznałem później, a które wszystkie wiążą się z wytwarzaniem i przetwarzaniem pramaterii, zwanej Nirwidium oraz praenergii, zwanej Nerwidium.

      Później wam wytłumaczę, jakim sposobem tu na tej dalekiej wyspie Tapobrane ludzie doszli do tej samej nazwy, jaką swemu pierwiastkowi nadał Nirwid.

      Na ulicach był pewien ruch kołowy, jednakże nasz wózek i moja osoba budziły niemałe wrażenie. Cudzoziemcy rzadko się tu zdarzają. Co do mojej Beatryczy – to widziałem, że jest osobą znaną powszechnie. Zarówno mężczyźni, jak kobiety witali ją życzliwie, podnosząc ręce do góry.

      Zatrzymaliśmy się wreszcie przed niewielkim domem, odosobnionym – i wyszedł mój gospodarz, imieniem Wasiszta, wraz ze swą żoną; gospodarz przedstawiał typ energicznego mężczyzny, jakby żołnierza – i jak wszyscy, miał u boku misericordię.

      Damajanti rzekła:

      – Oddaję ci tego cudzoziemca pod opiekę. Ten Anglik jest rozbitkiem i czeka na okręt, co by go zawiózł na Zachód. Jest znużony, głodny, w szatach nietutejszych. Wykąpcie go w wodzie nirwidialnej, dajcie mu posiłek należyty i przystrójcie go w nowe suknie. Cudzoziemiec dziwi się wielu rzeczom, których nie widział w swoim kraju: więc mu wyjaśnijcie, czego nie rozumie i odkryjcie mu tajemnice, które można odkryć. Pozostawiam mu wózek, aby mógł z niego korzystać. Bądź pozdrowiony, cudzoziemcze! Żegnam ciebie!

      Zacząłem jej dziękować za uprzejmość i przepraszać, że jako obcy – niejedną mogłem jej przykrość uczynić.

      Pocałowałem ją w rękę: była to śliczna, biała, delikatna, pachnąca dłoń królewny.

      Uśmiechnęła się i z daleka – symbolicznie – pocałowała mnie w czoło.

      I znów zaczęło mnie dręczyć pytanie, że jednak jej osoba nie jest mi nieznana: ale skąd ja ją znam? co za jedna? nie byłem w stanie sobie przypomnieć – i zacząłem przypuszczać, żeśmy się znali w żywocie poprzednim.

      W chwili, gdy mnie Damajanti całowała w czoło, zjawił się ten sam mężczyzna, który mi sprowadził samochód. Był to, jak się okazało, mąż mojej przewodniczki.

      Przyznam się, że mnie ta wiadomość dotknęła w serce, jak małe ukłucie. A ja jużem zaczął marzyć. Ach! Tanto gentil e tant' onesta pare

      Odlecieli. Wasiszta oraz jego żona, rodzaj Andromachy, poprosili mnie do środka.

      Przede wszystkim, zgodnie z rozporządzeniem siostry, Wasiszta zaprowadził mnie do kąpieli. Była to wanna, jakby majolikowa, do której wlał mi sam wody dziwnie błękitnego koloru, temperatury umiarkowanej (27 stopni Réaumura25) i przesiąkłej aromatem orzeźwiającym.

      Wykąpałem się z rozkoszą i poczułem się po tej kąpieli nadzwyczaj wzmocniony, a tyle ze mnie wypłynęło wszelkiego potu, że byłem jakby nowym człowiekiem. Nigdy żadna kąpiel na mnie tak nie oddziałała.

      Naraz, tak mi się zdawało, zaczynało mi się w oczach rozjaśniać; lepiej rozumiałem tutejszych ludzi.

      W czasie mojej kąpieli Wasiszta wyszedł, ale w pewnej chwili powrócił i, gdym się wycierał ręcznikiem, oblał mnie jakimś czarującym pachnidłem, bardzo subtelnym, które przeniknęło moje całe ciało.

      Jednocześnie przyniósł mi suknie, krojone podług mody miejscowej, tak że, gdyby nie moje gruboskórne ciało, niczym bym się nie różnił od Solarów.

      Później zaproszono mnie na posiłek.

      Wszedłem do sali, gdzie na sposób wschodni – stół był niski, a zamiast krzeseł – poduszki na ziemi. Nieznany mi instrument (ale nie gramofon) sam przez się grał piękne melodie.

      Właściwie na stole była tylko kryształowa wazka, w której mieściły się pastylki w rodzaju tych, jakimi rano częstowała mnie Damajanti.

      Było nas przy stole troje: to jest moi gospodarze i ja.

      Naśladowałem ich we wszystkim: każde wzięło po jednej pastylce – i właściwie to stanowiło cały obiad.

      Nadto widziałem, że jednocześnie brali w ręce wazoniki kwiatów, stojące na stole przed każdym z nas i wdychali ich aromat, w sposób specjalny, którego

Скачать книгу


<p>25</p>

René Antoine Ferchault de Réaumur (1683–1757) – fr. uczony, twórca skali termometrycznej, używanej jeszcze na początku XX w. Wg tej skali woda zamarza przy 0 st., a wrze przy 80 st., zatem wspomniane 27 st. R. odpowiada ok. 33 stopniom w skali Celsjusza. [przypis edytorski]