Gniew Tiamat. James S.a. Corey

Чтение книги онлайн.

Читать онлайн книгу Gniew Tiamat - James S.a. Corey страница 30

Gniew Tiamat - James S.a. Corey

Скачать книгу

style="font-size:15px;">      Jej zdenerwowanie przybrało na sile.

      – Jasne – zgodziła się, żeby nie zauważył.

      Urządzenie zasyczało wstrzykując kolejno kawę do obu baniek.

      – Słodzik? Śmietanka? – zapytał Sagale, wciąż grzebiąc przy ekspresie.

      – Nie.

      Admirał odwrócił się do niej i łagodnie pchnął w jej stronę jedną z baniek. Złapała ją, otwarła zabezpieczenie ustnika i wypiła łyk napoju. Kawa była w sam raz, gorąca, ale nie parzyła, gorzka, mocna i lekko orzechowa.

      – Dziękuję – powiedziała, czekając na cios.

      – Chciałbym wyrazić wdzięczność imperium lakońskiego za pani pracę nad tym projektem. Teraz, gdy zidentyfikowaliśmy układ, który do niczego się nie przyda, przejdziemy do wojskowej fazy tej operacji – wyjaśnił Sagale po krótkiej przerwie na napicie się kawy.

      – Co takiego?

      – W tej chwili do układu wlatują dwa okręty – wyjaśnił. – Oba bezzałogowe, kontrolowane zdalnie z tego pojazdu. Oba są dużymi frachtowcami, z tym że jeden jest pusty, a drugi przewozi ładunek.

      – Ładunek?

      – Wysoki konsul zdołał wykorzystać platformy konstrukcyjne nad Lakonią do produkcji i gromadzenia antymaterii. Drugi ze statków przewozi jej nieco ponad dwadzieścia kilogramów w butelkach magnetycznych.

      Elvi znowu poczuła zawroty głowy. Może ciągle jeszcze nie doszła do siebie po otarciu się o śmierć, a może to jej oficer dowodzący, który informował ją, że ma dość materiału wybuchowego, by zmienić w szkło powierzchnię planety. Pewnie obie te rzeczy. Poświęciła chwilę na uspokojenie oddechu.

      – Czemu? – zapytała.

      – Zalecenia wysokiego konsula dla tej ekspedycji były dwojakie – wyjaśnił Sagale. – Pierwszym zadaniem była misja, do której została pani wprowadzona. Wraz z zespołem zrobiła pani, co mogła w tej sprawie, i odzwierciedlają to raporty przesyłane przeze mnie do dowództwa floty.

      – W porządku. Dziękuję. A na czym polega ta druga część? – zapytała Elvi.

      – Drugi aspekt tej misji wykracza poza pani kompetencje i dlatego informacje o nim były ograniczone. Mamy znaleźć układ w systemie wrót o minimalnej wartości. Taki jak ten.

      Puściła bańkę z kawą, która zaczęła powoli odlatywać.

      – Wolno mi się dowiedzieć, na czym polega druga faza? Bo jeśli nie muszę wiedzieć, to ta rozmowa wydaje się trochę nieuprzejma.

      – Faktycznie. Prawdę mówiąc, pani udział jest kluczowy w drugiej fazie i jestem przekonany, że będzie pani dalej świetnie sprawdzać się w zmienionej misji, choć nie będzie już nią pani dowodzić. – W jego oczach pojawiło się coś zbliżonego do współczucia. Elvi po raz pierwszy odniosła wrażenie, że Sagale ją lubi. A przynajmniej szanuje. – Najważniejszym priorytetem wysokiego konsula jest znalezienie sposobu na obronę ludzkości przed tym, co zniszczyło budowniczych wrót. – Urwał na chwilę, jakby nie do końca wierzył w to, co miał właśnie powiedzieć. Jakby bardzo długo czekał na okazję do powiedzenia tego. – Test, który za chwilę wykonamy, jest początkiem tego procesu.

      Stuknął w biurko i pojawiła się nad nim mapa układu Tecomy. Gwiazda neutronowa w środku, odległe wrota, Jastrząb unoszący się w połowie drogi i dwa nowe frachtowce blisko punktu wejścia.

      – Będziemy monitorować ten układ każdym przyrządem, jaki mamy dyspozycji, tak jak dotychczas – powiedział. – Ale tym razem w sieci wrót kontrola ruchu kieruje statki przez wrota tak, by ich obciążenie energetyczne osiągnęło stan krytyczny. Po jego osiągnięciu wypuścimy z tego układu pusty frachtowiec.

      – Zamierza pan celowo doprowadzić do zniknięcia statku?

      – Tak. Kiedy zniknie, w czasie, gdy obciążenie transferem energii wciąż będzie dostatecznie wysokie, by uniemożliwić przelot, zwolnię pole magnetyczne utrzymujące antymaterię i prześlę drugi statek. On też powinien zniknąć, ale będzie miał ustawiony zegar tak, by wysadził ładunek.

      Elvi poczuła, jak ściska się jej żołądek, niemal jakby uderzył ją w splot słoneczny. Miała trudności z oddychaniem.

      – Czemu miałby pan…

      – Ponieważ prawdą jest jedna z dwóch możliwości – przerwał jej Sagale. – Albo za tymi wrotami kryje się inteligencja, która świadomie decyduje o niszczeniu naszych statków, albo robi to jakiś naturalny efekt samego systemu wrót. Tak właśnie stwierdzimy, która z nich jest prawdziwa.

      Elvi sięgnęła do uchwytu na ścianie z tyłu i przyciągnęła się do ściany. Jej serce przyśpieszyło.

      – Myśli pan, że zdoła ich zabić?

      – Tu nie o to chodzi. Czy coś po drugiej stronie zginie, czy nie. Liczy się tylko to, że zostanie ukarane. Pewien czas po ukończeniu tego eksperymentu podniesiemy poziom energii w bramach do wartości zniknięcia i zobaczymy, czy kolejny statek znowu zostanie przejęty. Jeśli przeżyje przelot, będziemy wiedzieć, że bomba przekonała przeciwnika do zmiany podejścia do nas.

      – To straszny plan.

      – Jeśli nastąpi zmiana, będziemy wiedzieć, że wróg jest zdolny do zmian. Że działa celowo, prawdopodobnie kierując się inteligencją. Jeśli nie, będziemy powtarzać test do uzyskania rozsądnego marginesu pewności, że nie można się spodziewać żadnych zmian. Sądząc po pani wyrazie twarzy, ma pani jakieś uwagi dotyczące misji, którymi chciałaby pani się podzielić.

      Nawet dla Elvi jej własny głos rozbrzmiewał oburzeniem.

      – Kiedy ostatni raz ich rozgniewaliśmy, wyłączyli świadomość wszystkich ludzi w układzie Sol i nastąpiło olbrzymie zwiększenie aktywności cząstek wirtualnych. Wystrzelili pocisk, który zerwał interakcje kwantowe w sposób, jakiego wciąż nie potrafimy zrozumieć. To wszystko przeczy naszemu rozumieniu tego, jak działa rzeczywistość, a teraz mamy rzucać w nich bombą?

      Sagale kiwnął głową, równocześnie zgadzając się i odrzucając jej argumenty.

      – Gdyby dało się im wysłać napisany w ostrym tonie list, zrobilibyśmy to. Ale tak negocjuje się z czymś, z czym nie potrafimy rozmawiać. Kiedy zrobi coś, co się nam nie podoba, skrzywdzimy to. I będziemy krzywdzić ponownie za każdym razem, gdy zrobi coś niepożądanego. Tylko raz. Jeśli rozumie skutek i przyczynę, odbierze naszą wiadomość.

      – Jezu.

      – Nie jesteśmy tu agresorem, nikogo nie zaatakowaliśmy pierwsi. Po prostu aż dotąd nikogo nie uderzyliśmy w odpowiedzi.

      W doborze słów jednoznacznie słyszała Winstona Duartego. Nawet w tonie, w jaki wypowiadał je Sagale. Elvi miała przez to ochotę rzucić mu w twarz bańką z kawą. Na szczęście ta oddryfowała już na parę metrów, ratując ją przed sądem wojennym.

      – Dzięki pani znaleźliśmy przykładowy

Скачать книгу