Kajtuś Czarodziej. Janusz Korczak
Чтение книги онлайн.
Читать онлайн книгу Kajtuś Czarodziej - Janusz Korczak страница 12
Pewnie astrolog tak czytał gwiazdy jak Kajtuś w książce litery. Jest. Musi być eliksir na wszystkie choroby, tylko go zwyczajni doktorzy nie znają.
Mylił się Kajtuś, gdy myślał, że się dowie w szkole, że z książek wyczyta.
Nie. Musi sam.
Będzie trudno. Nic nie szkodzi.
Zacząć trzeba. A gdy zacznie, to skończy.
Tak.
Chce mieć czapkę niewidkę i buty siedmiomilowe. I dywan, i torbę, i pierścień, i kurę, co znosi złote jaja. Nie zwyczajne, a złote. Będzie mógł zaczarować, kogo zechce, każdego nieposłusznego. Będzie władcą najpotężniejszym. Muszą go się słuchać.
Musi ćwiczyć wzrok. Znajdzie jakoś pierwsze zaklęcie – jeden wyraz magiczny, indyjski albo grecki.
Postanowił. Ślubował.
Zaczął i kończy.
Od tej pory ma Kajtuś dwa różne życia.
Jedno zwyczajne: w domu, w szkole, na ulicy.
Drugie życie inne, własne, tajemnicze, wewnętrzne.
Niby nic.
Bawi się, goni, zakłada się, wygrywa i przegrywa zakłady; drażni się, przezywa i błaznuje.
Ale naprawdę – rozmyśla o czarach i próbuje. Różnie próbuje – i czeka.
Ćwiczy wzrok i myśli. Myślą i spojrzeniem rozkazy wydaje.
Patrzy z całej siły na chłopca, który przed nim siedzi na ławce. Patrzy i rozkazuje:
„Każę ci się odwrócić. Odwróć się”.
Oczami i myślą woła, nie głosem.
Albo patrzy na nauczyciela.
„Chcę do tablicy. Żądam: niech mnie pan wywoła. Chcę odpowiadać!”.
Albo na ojca.
„Chcę pięćdziesiąt groszy. Na kino. Żądam. Proszę. Chcę być w kinie!”.
Ano, raz się uda, wiele razy się nie udaje.
Nic dziwnego. Czary są trudne. Zaczyna dopiero.
Kajtuś czeka cierpliwie.
Aż się doczekał.
Pierwszy czar był taki.
Pan chciał postawić zły stopień. Nie Kajtusiowi, nawet nie dobremu koledze, a zwyczajnemu chłopcu.
Kajtuś mocno pomyślał:
„Niech pióro zginie”.
I zaraz pan się pyta:
– Gdzie pióro? Przed chwilą leżało.
Chłopcy i pan szukają.
– Nie ma. Kto zabrał?
– Nie ja… I nie ja.
Tymczasem dzwonek. Pan wychodzi, a pióro leży na stole jakby nigdy nic.
Drugi czar.
Pan pisze na tablicy. A Kajtuś: „Niech się kreda zamieni w mydło”.
Chce pan pisać dalej – nie może. Ogląda kredę. Zły, mruczy coś pod nosem.
– Co się stało? – dziwi się klasa. – Co takiego? Czego pan chce?
Ale zaraz pan kredę mocno zacisnął i pisze. Tylko się skrzywił.
I tak samo na geografii.
Pan stoi przed mapą i tłumaczy. Nudna była lekcja.
A Kajtuś krótko tylko i prędko pomyślał:
„Niech się mapa przekręci do góry nogami”.
Pan zamrugał. Zmarszczył czoło. Potarł oczy. Chłopcy nawet nie zauważyli, bo po chwili mapa znów równo wisi.
Kiedy potem liczył Kajtuś, ile mu się czarów udało, nie wiedział nawet, czy liczyć, czy to były czary prawdziwe.
Bo co?
Mogło się zdawać.
Może zasnął na chwilę znudzony i tak się przyśniło. Czasem trudno odróżnić, co sen, a co prawda.
A pióro, które znikło? Często tak się zdarza.
Zginie coś. Szukasz, szukasz – nie ma i nie ma. Potem patrzysz: leży. Aż dziw. Aż złość bierze.
Kajtuś chciał mieć pewność, że to nie przypadek, nie sen, nie omyłka, że naprawdę czar, a nie coś innego.
To tylko liczył, co bez czaru w żaden sposób nie mogło się zdarzyć.
Więc był w klasie chłopiec niezdara. Aż dokuczali, aż żartowali z niego.
Najgorzej na gimnastyce. A już najgorzej szło mu ze skokami przez linkę.
Mówią.
– Czego się boisz? Jak linka spadnie, przecież nie zabije.
Żal się Kajtusiowi zrobiło. Bo czego od niego chcą? Dobry, cichy chłopak.
Rozkazał czarodziejskim sposobem.
Udało się. Oferma skoczył ponad linką. Cały ogromny kawał. Tak lekko – chyba metr dwadzieścia.
– Zuch!
Chłopcy gęby pootwierali. Sam on skulił się przestraszony.
Krzyczą:
– Jeszcze raz. Jeszcze raz!
A ten w bek. Nie chce, nie będzie drugi raz skakał. Nie wie, co go podrzuciło.
Kajtuś uśmiecha się. Pomyślał:
„Ot, głupi naród”.
Bo przyjemnie wiedzieć, czego nikt nie wie, rozumieć, czego nikt nie rozumie, i móc, czego inni nie mogą.
Tak. To był czar.
Ale co tam: niech będzie, że się udało nie na rozkaz Kajtusia.
Miał ważniejsze dowody.
Zadała pani ćwiczenie. Nie chciało mu się, nie napisał. Ściągnie na pauzie od kolegi.
Ale nie lubi się prosić.
Może pani nie będzie sprawdzała?