Faraon, tom trzeci. Болеслав Прус
Чтение книги онлайн.
Читать онлайн книгу Faraon, tom trzeci - Болеслав Прус страница 13
Ramzes XIII wstawał przed wschodem słońca, kąpał się i spalał kadzidło przed posągiem Ozyrysa. Natychmiast potem słuchał raportów: najwyższego sędziego, najwyższego pisarza stodół i obór w całym kraju, najwyższego skarbnika, wreszcie – naczelnika swoich pałaców. Ten ostatni cierpiał najwięcej: nie było bowiem dnia, ażeby pan nie mówił mu, że utrzymanie dworu za dużo kosztuje i że jest w nim za wiele osób.
Istotnie, mieszkało w pałacu królewskim kilkaset kobiet zmarłego faraona z odpowiednią ilością dzieci i służby. Ciągle upominany naczelnik dworu z dnia na dzień wypędzał po kilkanaście osób, a innym ograniczał wydatki. Skutkiem czego po upływie miesiąca wszystkie damy dworu z krzykiem i płaczem pobiegły do mieszkania królowej Nikotris, błagając o ratunek.
Jakoż czcigodna pani natychmiast udała się do władcy i upadłszy na twarz prosiła go, aby ulitował się nad kobietami swego ojca i nie pozwolił umierać z niedostatku.
Faraon wysłuchał jej ze zmarszczonym czołem i rozkazał naczelnikowi dworu już nie posuwać dalej oszczędności. Zarazem jednak powiedział najczcigodniejszej pani, że po pogrzebie ojca kobiety będą usunięte z pałacu i rozesłane po folwarkach.
– Nasz dwór – mówił – kosztuje około trzydziestu tysięcy talentów rocznie, czyli o połowę więcej aniżeli całe wojsko. Takiej sumy nie mogę wydawać bez zrujnowania siebie i państwa.
– Czyń, jak chcesz – odparła królowa. – Egipt jest twój. Lękam się jednak, że rozpędzeni ludzie dworscy staną się twymi wrogami.
Na to pan milcząc wziął matkę za rękę, poprowadził ją do okna i wskazał las włóczni musztrującej się na dziedzińcu piechoty.
Ten czyn faraona wywołał nieoczekiwany skutek. Oczy królowej, przed chwilą zalane łzami, błysnęły dumą. Nagle pochyliła się i pocałowała syna w rękę, mówiąc wzruszonym głosem:
– Zaprawdę, jesteś synem Izydy i Ozyrysa i dobrze uczyniłam, odstępując cię bogini… Nareszcie Egipt ma władcę!…
Od tej pory czcigodna pani nigdy w żadnej sprawie nie wstawiała się do syna. A gdy ją proszono o protekcję, odpowiadała:
– Jestem sługą jego świątobliwości i radzę wam spełniać rozkazy pana bez oporu. Wszystko bowiem, co on robi, pochodzi z natchnienia bogów; a któż oprze się bogom?…
Po śniadaniu faraon zajmował się sprawami ministerium wojny i skarbowością, a około trzeciej po południu, otoczony wielką świtą, wyjeżdżał do wojsk obozujących pod Memfisem i przypatrywał się musztrze.
Rzeczywiście największe zmiany zaszły w sprawach wojskowych państwa.
W ciągu niespełna dwu miesięcy jego świątobliwość uformował pięć nowych pułków, a raczej – wskrzesił te, które zwinięto za poprzedniego panowania. Usunął oficerów oddających się pijaństwu i kosterstwu53 tudzież takich, którzy udręczali żołnierzy.
Do biur ministerium wojny, gdzie pracowali sami kapłani, wprowadził swoich najzdolniejszych adiutantów, którzy bardzo prędko opanowali ważne dokumenta dotyczące armii. Kazał zrobić spis wszystkich mężczyzn w państwie, którzy należeli do stanu wojskowego, lecz od kilkunastu lat nie spełniali żadnych obowiązków, tylko gospodarowali. Otworzył dwie nowe szkoły oficerskie dla dzieci od dwunastu lat i odnowił już zaniedbany zwyczaj, by młodzież wojskowa dopiero po odbyciu trzygodzinnego marszu w liniach i kolumnach, otrzymywała śniadanie.
Wreszcie żadnemu oddziałowi wojska nie wolno było mieszkać po wsiach, ale w koszarach lub w obozie. Każdy pułk miał wyznaczony plac na ćwiczenia, na którym po całych dniach rzucano kamienie z procy lub strzelano z łuku do tarcz, odległych o sto do dwustu kroków.
Wyszło też polecenie do rodzin stanu wojskowego, aby mężczyźni ich wprawiali się w rzucaniu pocisków, pod kierunkiem oficerów i dziesiętników armii regularnej. Rozkaz wykonano natychmiast, skutkiem czego Egipt, już we dwa miesiące po śmierci Ramzesa XII, wyglądał jak obóz.
Albowiem nawet wiejskie i miejskie dzieci, które dotychczas bawiły się w pisarzy i kapłanów, teraz, naśladując starszych, zaczęły bawić się w wojsko. Więc na każdym placu i w każdym ogrodzie od rana do wieczora świstały kamienie i pociski z łuków, a sądy zawalone były skargami o uszkodzenia cielesne.
I stało się, że Egipt był jakby odmieniony i że, pomimo żałoby, panował w nim wielki ruch, a wszystko za sprawą nowego władcy.
Sam zaś faraon rósł w dumę widząc, jak całe państwo stosuje się do jego królewskiej woli.
Przyszła jednak chwila, że i on się zasępił.
W tym samym dniu, kiedy balsamiści wydobyli ciało Ramzesa XII z sodowej kąpieli, wielki skarbnik składając zwykły raport rzekł do faraona:
– Nie wiem, co począć… Mamy bowiem w skarbie dwa tysiące talentów, a na pogrzeb zmarłego pana trzeba co najmniej tysiąc…
– Jak to dwa tysiące?… – zdziwił się władca. – Kiedym obejmował rządy, mówiłeś, że mamy dwadzieścia tysięcy…
– Wydaliśmy osiemnaście…
– We dwa miesiące?…
– Mieliśmy ogromne rozchody…
– Prawda – odparł faraon – ależ co dzień wpływają podatki…
– Podatki – rzekł skarbnik – nie wiem dlaczego, znowu zmniejszyły się i nie napływają w takiej ilości, jak rachowałem. Ale i one rozeszły się… Racz, wasza świątobliwość, pamiętać, że mamy pięć nowych pułków. Więc około ośmiu tysięcy ludzi porzuciło swoje zajęcia i żyją na koszt państwa…
Faraon zamyślił się.
– Musimy – odpowiedział – zaciągnąć nową pożyczkę. Porozumiej się z Herhorem i Mefresem, aby nam dały świątynie.
– Mówiłem o tym… Świątynie nic nam nie dadzą.
– Obrazili się prorocy!… – uśmiechnął się faraon. – W takim razie musimy wezwać pogan… Przyślij do mnie Dagona.
Nad wieczorem przyszedł bankier fenicki. Upadł na ziemię przed panem i ofiarował mu złoty puchar wysadzany klejnotami.
– Teraz już mogę umrzeć!… – zawołał Dagon – kiedy mój najłaskawszy władca zasiadł na tronie…
– Zanim jednak umrzesz – rzekł do klęczącego faraon – Wystaraj mi się o kilka tysięcy talentów.
Fenicjanin struchlał, czy może tylko udawał wielkie zakłopotanie.
– Niech wasza świątobliwość każe mi lepiej szukać pereł w Nilu – odparł – gdyż zginę od razu i pan mój nie posądzi mnie o złe chęci… Ale taką sumę znaleźć dzisiaj!…
Ramzes XIII zdziwił się.
– Jak to?… – spytał – więc Fenicjanie nie mają dla mnie pieniędzy?…
53