Faraon, tom trzeci. Болеслав Прус

Чтение книги онлайн.

Читать онлайн книгу Faraon, tom trzeci - Болеслав Прус страница 16

Жанр:
Серия:
Издательство:
Faraon, tom trzeci - Болеслав  Прус

Скачать книгу

Asyria nie ośmieli się wyciągać ręki ku Fenicji…

      Plan był tak olśniewający i tyle obiecywał zysków, że Ramzes XIII uczuł się odurzonym. Lecz panował nad sobą.

      – Hiramie – rzekł – piękne robisz obietnice… Tak piękne, że lękam się, czy za nimi nie ukrywasz jakichś mniej pomyślnych następstw. Dlatego muszę i sam głęboko zastanowić się, i – naradzić z kapłanami.

      – Oni nigdy dobrowolnie nie zgodzą się!… – zawołał Fenicjanin. – Choć… (niech bogowie wybaczą mi bluźnierstwo) jestem pewny, że gdyby dziś najwyższa władza w państwie przeszła w ręce kapłanów, za parę miesięcy oni wezwaliby nas do tej budowy…

      Ramzes spojrzał na niego z chłodną pogardą.

      – Starcze – rzekł – mnie zostaw troskę o posłuszeństwo kapłanów, a sam złóż dowody, że to, co mówiłeś, jest prawdą. Byłbym bardzo lichym królem, gdybym nie potrafił usunąć przeszkód wyrastających pomiędzy moją wolą a interesami państwa.

      – Zaprawdę, jesteś wielkim władcą, panie nasz – szepnął Hiram, schylając się do ziemi.

      Było już późno w nocy. Fenicjanin pożegnał faraona i wraz z Tutmozisem opuścił pałac. Na drugi zaś dzień przysłał przez Dagona skrzynkę z próbkami bogactw nieznanych krajów.

      Pan znalazł w niej posążki bogów, tkaniny i pierścienie indyjskie, małe kawałki opium, a w drugiej przegrodzie – garstkę ryżu, listki herbaty, parę porcelanowych czarek ozdobionych malowidłami i – kilkanaście rysunków wykonanych farbami i tuszem na papierze.

      Obejrzał to z największą uwagą i przyznał, że podobne okazy były mu nieznane. Ani ryż, ani papier, ani wizerunki ludzi, którzy mieli spiczaste kapelusze i skośne oczy.

      Już nie wątpił o istnieniu jakiegoś nowego kraju, w którym wszystko było inne niż w Egipcie: góry, drzewa, domy, mosty, okręty…

      „I taki kraj istnieje zapewne od wieków – myślał – nasi kapłani wiedzą o nim, znają jego bogactwa, lecz nic nie wspominają o nich… Oczywiście, są to zdrajcy, którzy chcą ograniczyć władzę i zubożyć faraonów, aby następnie zepchnąć ich z wysokości tronu…

      Ale… o przodkowie i następcy moi – mówił w duchu – was wzywam na świadectwo, że tym nikczemnościom kres położę. Podźwignę mądrość, ale wytępię obłudę i dam Egiptowi czasy wytchnienia…”

      Myśląc tak, pan podniósł oczy i spostrzegł Dagona oczekującego na rozkazy.

      – Skrzynia twoja jest bardzo ciekawa – rzekł do bankiera – ale… Ja nie tego chciałem od was.

      Fenicjanin zbliżył się na palcach i uklęknąwszy przed faraonem szepnął:

      – Gdy wasza świątobliwość raczy podpisać umowę z dostojnym Hiramem, Tyr i Sydon u stóp waszych złożą wszystkie swoje skarby…

      Ramzes zmarszczył brwi. Nie podobało mu się zuchwalstwo Fenicjan, którzy ośmielali się stawiać mu warunki. Odparł więc chłodno:

      – Zastanowię się i dam Hiramowi odpowiedź. Możesz odejść, Dagonie.

      Po wyjściu Fenicjanina Ramzes znowu zamyślił się. W jego duszy zaczęła budzić się reakcja.

      „Ci handlarze – mówił w sercu – uważają mnie za jednego ze swoich… ba!… śmią ukazywać mi z daleka wór złota, ażeby wymusić traktat!… Nie wiem, czy który z faraonów dopuścił ich kiedy do podobnej poufałości?…

      Muszę to zmienić. Ludzie, którzy upadają na twarze przed wysłannikami Assara, nie mogą mówić do mnie: podpisz, a dostaniesz… Głupie szczury fenickie, które zakradłszy się do królewskiego pałacu, uważają go za swój chlewik!…”

      Im dłużej myślał, im dokładniej przypominał sobie zachowanie Hirama i Dagona, tym silniejszy gniew go ogarniał.

      „Jak oni śmią… Jak oni śmią stawiać mi warunki?…”

      – Hej!… Tutmozis… – zawołał.

      Wnet stanął przed nim ulubieniec.

      – Co rozkażesz, panie mój?

      – Poślij którego z młodszych oficerów do Dagona, ażeby zawiadomił go, że przestaje być moim bankierem. Za głupi on jest na tak wysokie stanowisko…

      – A komu wasza świątobliwość przeznaczysz ten zaszczyt?

      – W tej chwili nie wiem… Trzeba będzie znaleźć kogo między egipskimi albo greckimi kupcami… W ostateczności – odwołamy się do kapłanów.

      Wiadomość ta obiegła wszystkie pałace królewskie i przed upływem godziny doleciała do Memfisu. Po całym mieście opowiadano, że Fenicjanie wpadli w niełaskę u faraona, a ku wieczorowi lud już zaczął rozbijać sklepy znienawidzonym cudzoziemcom.

      Kapłani odetchnęli. Herhor złożył nawet wizytę świętemu Mefresowi i rzekł mu:

      – Serce moje czuło, że pan nasz odwróci się od tych pogan pijących krew ludu. Myślę, że należy okazać mu wdzięczność z naszej strony…

      – I może otworzyć drzwi do naszych skarbców?… – spytał szorstko święty Mefres. – Nie śpiesz się, wasza dostojność… Odgadłem już tego młodzika i – biada nam – jeżeli raz pozwolimy mu wziąć górę nad sobą…

      – A gdyby zerwał z Fenicjanami?…

      – To sam na tym zyska, bo im nie spłaci długów – rzekł Mefres.

      – Moim zdaniem – odezwał się po namyśle Herhor – jest to chwila, w której możemy odzyskać łaskę młodego faraona. W gniewie zapalczywy, umie on jednak być wdzięcznym… Doświadczyłem tego…

      – Co wyraz, to błąd!… – przerwał zacięty Mefres. – Bo naprzód książę ten nie jest jeszcze faraonem, gdyż nie koronował się w świątyni… Po wtóre – nigdy nie będzie prawdziwym faraonem, gdyż pogardza arcykapłańskimi święceniami…

      A nareszcie – nie my potrzebujemy jego łaski, ale on łaski bogów, których na każdym kroku znieważa!…

      Zadyszany z gniewu Mefres odpoczął i mówił dalej:

      – Był miesiąc w świątyni Hator, słuchał najwyższej mądrości i wnet potem wdał się z Fenicjanami. Ba!… odwiedzał bożnicę56 Astarty57 i stamtąd wziął kapłankę, co uchybia zasadom wszystkich religii…

      Potem drwił publicznie z mojej pobożności… spiskował z takimi jak sam lekkoduchami i za pomocą Fenicjan wykradał państwowe tajemnice… A gdy wszedł na tron, źle mówię: ledwo wszedł na pierwsze stopnie tronu, już zohydza kapłanów, wichrzy chłopstwo i żołdactwo i odnawia śluby ze swoimi przyjaciółmi Fenicjanami…

      Czy, dostojny Herhorze, zapomniałbyś

Скачать книгу


<p>56</p>

bożnica (daw.) – świątynia. [przypis edytorski]

<p>57</p>

Astarte a. Asztarte, hebr. Astoreth – zachodniosemicka bogini miłości, płodności i wojny, królowa niebios, utożsamiana z mezopotamską boginią Isztar. [przypis edytorski]