ŻEBRZĄC O ŚMIERĆ. Graham Masterton
Чтение книги онлайн.
Читать онлайн книгу ŻEBRZĄC O ŚMIERĆ - Graham Masterton страница 25
Katie zawiązała maskę i naciągnęła ją na nos, po czym stanęła obok patolożki przy nagim ciele Gearoida.
– Ma wszystkie objawy i schorzenia typowe dla bezdomnych alkoholików – powiedziała doktor Kelley. – Marskość wątroby, wirusowe zapalenie wątroby typu B, egzemę i łuszczycę. Do tego różne choroby skórne, w tym świerzb, urazy stóp, próchnicę zębów i chroniczną infekcję płuc. Przypuszczam, że gdyby nic się w jego życiu nie zmieniło, tak czy inaczej zostałyby mu nie więcej niż trzy, cztery lata.
– Ale nie zmarł z przyczyn naturalnych?
Splecione włosy z tyłu głowy Gearoida zostały już wcześniej rozczesane na boki, ale patolożka pochyliła się nad nim i odsunęła na bok kilka niesfornych kosmyków. W czaszce był mały czerwony otwór. Katie przyjrzała mu się uważnie.
– To nie jest rana po kuli – stwierdziła. – Nie wygląda też na ranę po dźgnięciu nożem.
– Ma pani rację. To otwór po wiertle. Ktoś zawiercił go na śmierć, że się tak wyrażę, korzystając prawdopodobnie z bezprzewodowej wiertarki. Takiej, jaką można kupić w Hickeys, Clark’s czy jakimkolwiek innym sklepie z narzędziami.
– Poważnie? Ma pani na myśli zwykłą wiertarkę, na przykład Black and Deckers? – Katie ułożyła dłoń tak, jakby trzymała w niej tego rodzaju narzędzie.
– Zgadza się. A sprawca czy raczej sprawcy doskonale wiedzieli, co robią, bo nie ma żadnych śladów, które świadczyłyby choćby o chwili zawahania. Przypuszczam, że wyszukali najpierw guz potyliczny… Widzi pani to zgrubienie z tyłu czaszki? Potem namierzyli miękkie miejsce poniżej guza i tam wprowadzili wiertło, kierując je w górę, w pień mózgu. Sądząc po skanach CGI, poruszali też wiertłem na boki, na wszelki wypadek. Zamienili rdzeń przedłużony w papkę, co oznaczało natychmiastową śmierć ofiary: zatrzymanie serca, zatrzymanie oddychania, przerwanie wszelkiej komunikacji sensorycznej między mózgiem i resztą ciała.
Katie milczała przez chwilę.
– Jakieś inne obrażenia, które by to potwierdzały? – spytała w końcu.
– Jeśli spojrzy pani tutaj, zobaczy dwa szerokie siniaki na plecach. Prawdopodobnie tu właśnie klęczał napastnik, kiedy wwiercał się w jego głowę. Jest też siniak na lewym nadgarstku, choć to nie musi być powiązane. Bill Phinner ma wszystkie ubrania zabitego i buty oczywiście, no i parę drobiazgów, które miał przy sobie. Są między nimi listy miłosne od kobiety o imieniu Ailbe.
– Czy któryś z techników badał już ciało?
– Jeden z ludzi Billa ma tu później przyjechać, żeby zrobić parę zdjęć i pobrać próbki włosów i skóry, ale prawdę mówiąc, nie wiem, jak mogliby nam pomóc. Musieliby znaleźć wiertło i sprawdzić, czy nie ma na nim fragmentów rdzenia mózgu tego biedaka. Oczywiście wystarczyło, że sprawca włożył wiertło do zmywarki, żeby zniknęły z niego wszelkie ślady. Finish Powerball to najlepszy środek na pozbycie się dowodów. Powinni mówić o tym w swoich reklamach.
Katie skinęła głową.
– Ogromne dzięki, pani doktor. Powinnam już wracać do poczekalni. Nie wiem, ile jeszcze potrwa operacja mojego przyjaciela.
– W ciągu dwudziestu minut powinnam pani przesłać raport z sekcji, wyślę też na komendę papierową wersję. I mam nadzieję, że pani przyjaciel wróci do zdrowia.
– Dzięki, ja też.
A jeśli Conor nie wróci do zdrowia? – myślała Katie, idąc szpitalnym korytarzem. Jeśli lekarzom nie uda się uratować jego jąder i będzie bezpłodny? Musiała przyznać przed sobą, że odkąd przyjęła jego oświadczyny, wielokrotnie dochodziła do wniosku, że mogłaby mieć z nim dzieci, choć nigdy nie pozwoliła sobie ubrać tych myśli w słowa. Żadne dziecko, którego doczekałaby się z Conorem, nie mogłoby jej zastąpić małego Seamusa, zresztą i tak by tego nie chciała. Jednak po stracie synka, którego zgon był przypadkiem śmierci łóżeczkowej, czuła się w pewnym sensie niekompletna, bo nie miała dzieci. Pięć spośród jej sześciu sióstr miało rodziny, a ona była jeszcze dość młoda, by zostać matką. Przecież Gwen Stefani urodziła swoje najmłodsze dziecko w wieku czterdziestu trzech lat, a Janet Jackson, gdy miała już pięćdziesiątkę. Dlaczego więc ona miałaby być gorsza? Poza tym Garda Síochána zapewniała urlop macierzyński.
Wyszła przed szpital i zadzwoniła do detektywa komisarza Mullikena. Było już ciemno i zaczęło padać, stała więc blisko ściany, pod daszkiem przy wejściu. Gdy Mulliken odebrał, opowiedziała mu o wynikach sekcji zwłok Gearoida.
– No to pięknie – rzucił i westchnął ciężko. – Teraz będziemy musieli szukać u wszystkich podejrzanych nie tylko broni, ale też bezprzewodowych wiertarek. Ciekawe, co będzie następne? Roboty kuchenne?
– Poczekaj, to jeszcze nie wszystko. – Katie przekazała mu informacje o młodym rumuńskim wytwórcy trumien, który zajął miejsce Gearoida przed Savoy Centre.
– Myślisz, że on może mieć coś wspólnego z zabójstwem tamtego?
– Nie mam pojęcia, Tony, jeszcze nie, choć to całkiem możliwe. Słuchaj, chcę, żebyśmy sprawdzali paszporty albo inne dokumenty wszystkich obywateli Rumunii, których znajdziemy na ulicach. Musimy to robić bardzo dyskretnie. Sprawdźmy też innych bezdomnych, żeby nie wyglądało na to, że czepiamy się wyłącznie Rumunów. Jestem przekonana, że w mieście działa jakiś gang żebraków, i nie chcę, żeby się ulotnili, zanim ich dopadniemy.
– Jasne, rozumiem. Porozmawiam zaraz z zastępcą komendanta Pearse’em. Spytam, czy jego piesze patrole nie mogłyby zacząć już dziś wieczorem. Mogliby sprawdzić część bezdomnych jeszcze dzisiaj, a kolejnych jutro. Wtedy nie będzie to wyglądało na zorganizowaną akcję.
– Może udałoby im się zabrać ze sobą wolontariusza z Simon Community albo kogoś ze służb miejskich zajmujących się bezdomnymi. Dzięki temu będą mogli udawać, że chodzi im tylko o dobro bezdomnych. Przy okazji powinni też namierzyć zawodowych żebraków, bo ci nie będą chcieli zejść z ulicy i stracić swoich miejsc, nawet w zamian za miskę zupy i ciepłe łóżko.
– Świetny pomysł. Postaram się to wszystko załatwić.
Katie wróciła do szpitala i usiadła w poczekalni. Na stole leżał stary numer czasopisma „VIP” z ciężarną Tarą O’Farrell na okładce. O dzięki ci, Panie, pomyślała. Zrozumiałam aluzję.
Starsza kobieta siedząca po drugiej stronie poczekalni uśmiechnęła się do niej i spytała:
– Wszystko w porządku?
Katie skinęła głową, w rzeczywistości jednak czuła się tak, jakby cuma trzymająca ją przy brzegu pękła, a ona dryfowała teraz na pełnym morzu.
Rozdział 12
– O Jezu, umieram – wyszeptała