ŻEBRZĄC O ŚMIERĆ. Graham Masterton
Чтение книги онлайн.
Читать онлайн книгу ŻEBRZĄC O ŚMIERĆ - Graham Masterton страница 24
– Dobrze znasz warunki zawieszenia twojego wyroku – powiedziała. – Pamiętasz, co mówił sędzia? Nie wolno ci podejmować żadnych nielegalnych działań przeciwko ludziom, których podejrzewasz o maltretowanie psów, bez względu na to, jak słuszne wydają ci się te działania. Zostaw to odpowiednim organizacjom, tak właśnie ci radził.
– No tak, wiem, ale…
– Con, zastanów się nad tym. Facet, który cię pobił, może trafić do więzienia, ale dobrze wiesz, co powie w swojej obronie. Przyłapał cię na terenie zamkniętej posesji, więc będzie twierdził, że dokonałeś jakichś zniszczeń albo że wziął cię za złodzieja. To oznacza, że ty też trafisz do pudła za naruszenie warunków zwolnienia, to pewne. – Ścisnęła mocno jego dłoń. Była bliska łez. – Jeśli trafisz za kratki, nie będziemy się mogli w lecie pobrać. Jestem nadkomisarz w Garda Síochána, nie będę mogła zorganizować ślubu w kaplicy więziennej przy Rathmore Road.
– Więc go nie aresztuj, na miłość boską – odparł Conor. – Przyznałem przecież, że byłem głupi i że to moja wina.
– Ale pomyśl tylko, co on ci zrobił. Kiedy tu przyszłam, ledwie cię poznałam.
W tym momencie rozległ się szelest odsuwanej kotary i uprzejme chrząknięcie. Katie odwróciła głowę i zobaczyła lekarza, który uśmiechał się współczująco. Był to śniady mężczyzna ze starannie przyciętą brodą i w okularach bez oprawek. W dłoni trzymał teczkę z kilkoma zdjęciami rentgenowskimi.
– Bhavik Sandhu – przedstawił się. – Jestem urologiem i będę się dziś zajmował Conorem.
– Nadkomisarz Kathleen Maguire – odpowiedziała Katie.
Lekarz uniósł brwi i uśmiechnął się z zakłopotaniem, jakby nie wiedział, jak powinien zareagować.
– Rozumiem. I prowadzi pani śledztwo w sprawie pobicia pana Ó Máille’a?
– Tak i nie. Tak się składa, że pan Ó Máille jest moim narzeczonym.
– Ach, rozumiem. Cóż, przykro mi to mówić, ale pani narzeczony wymaga natychmiastowej operacji. – Odwrócił się do Conora. – Pielęgniarka z izby przyjęć wspomniała, że kopano pana w krocze, zgadza się?
– Tak. Co najmniej trzy razy, o ile pamiętam. Jezu, nie wiedziałem dotąd, że istnieje taki ból. Przekraczał wszelkie skale.
– Nic dziwnego, że tak bardzo to pana bolało. Prześwietlenie wykazało, że pańskie jądra są mocno posiniaczone i że w wyniku obrażeń doszło do skrętu jąder. Pańskie powrózki nasienne uległy skrętowi, co oznacza, że został zablokowany dopływ krwi do obu jąder.
– Wiem, co to znaczy, panie doktorze – odparł Conor. – Czy sytuacja jest poważna?
– Coż, nie będę owijał w bawełnę i przyznam od razu, że nawet bardzo poważna. Dlatego musimy pana od razu przewieźć na salę operacyjną. Minęło już sporo czasu, odkąd odniósł pan te obrażenia, więc rozpoczął się proces atrofii tkanki. Istnieje ryzyko, że po tylu godzinach pozbawione krwi jądra mogła dotknąć martwica, innymi słowy, mogły obumrzeć.
– Tak, to też rozumiem, panie doktorze. W takim razie im szybciej zaczniecie operować, tym lepiej, prawda?
– Każę pana przygotować do operacji w ciągu kilku minut, panie Ó Máille. Kiedy już się z tym uporamy, zajmie się panem jeden z naszych chirurgów twarzowo-szczękowych. Ma pan pęknięty łuk jarzmowy i kość policzkową, a także liczne pęknięcia oczodołu. Niewykluczone, że będziemy musieli odbudować oczodół z wykorzystaniem implantu, z tytanu albo z rozpuszczalnego plastiku.
– A co z moim nosem? Czuję, jak chrzęści w środku, i ledwie mogę oddychać.
– Najpierw musimy poczekać, aż zejdzie opuchlizna. Potem trzeba będzie dokonać korekcji nosa, by przywrócić mu pierwotny kształt.
– Och, Con… – westchnęła Katie i ponownie ujęła jego dłoń.
– Dobrze mi tak, prawda? Gdybym się tak nie rządził, jak Brian Śmiały, nie doszłoby do tego. Powinienem był pamiętać, że Brian źle na tym wyszedł, podobnie jak ja.
Wciąż rozmawiali, gdy do kabiny weszli sanitariusz i dwie sanitariuszki, jedna wręcz chorobliwie chuda, druga pyzata.
– Naprawdę bardzo mi przykro, kochanie. Bardziej ze względu na ciebie niż na mnie. Wszystko spieprzyłem, prawda?
– Och, na miłość boską, nie zawracaj sobie tym głowy. – Katie wyciągnęła z kieszeni chusteczkę i otarła oczy. – Całe szczęście, że cię nie zabili. Będę się za ciebie modlić, Con. Wrócę tu później, kiedy będziesz już po operacji.
Conor złapał ją za rękaw płaszcza.
– Poczekaj, jeszcze jedno. Walter. Zostawiłem go u Domnalla w Gilabbey. Trzeba go stamtąd zabrać i zaopiekować się nim.
– Spokojnie, Con. Żaden problem. Zajmę się tym.
Patrzyła w milczeniu, jak sanitariusz wiezie go w stronę sali operacyjnej. Czuła się tak, jakby ta metaforyczna burza, o której niedawno wspominała, już nadciągnęła, a niebo nad jej głową zasnuło się czarnymi chmurami.
* * *
Pół godziny później, gdy siedziała w poczekalni dla krewnych, jej iPhone rozbrzmiał melodią Mo Ghille Mear. Wyjęła telefon z kieszeni i odczytała wiadomość od patolożki sądowej, doktor Mary Kelley.
Gearoid Ó Beargha NIE zmarł śmiercią naturalną. Wkrótce prześlę pani mailem pełny raport z sekcji + zdjęcia skanów CGI.
Katie natychmiast wstała, opuściła poczekalnię i przeszła szybko do szpitalnego prosektorium. Gdy weszła do środka, doktor Kelley stała przed komputerem i w skupieniu pisała coś dwoma palcami. Katie pomyślała, że patolożka schudła trochę, odkąd się ostatnio widziały, i nie przypominała już tak bardzo rosyjskiej matrioszki, choć wciąż miała podwójną brodę.
Pod lewą ścianą prosektorium stały w szeregu cztery wózki z noszami. Na każdym bez wątpienia leżały zwłoki, przykryte dyskretnie zielonymi szpitalnymi prześcieradłami. Pośrodku pomieszczenia, na stole ze stali nierdzewnej, leżało nagie ciało Gearoida, ułożone na brzuchu. Skóra była blada jak wosk, choć przez ramiona przebiegały dwa pasy gęstych ciemnych włosów. Ręce i nogi również były owłosione, a pośladki upstrzone całą masą niebieskich i żółtych siniaków. System wentylacyjny pracował na pełnych obrotach, usuwając z prosektorium nieprzyjemne zapachy i chroniąc patolożkę sądową przed wdychaniem szkodliwych substancji podczas badania, lecz Katie i tak wyczuwała charakterystyczną zgniłą woń śmierci.
– Kathleen! Jakim cudem zjawiła się tu pani tak szybko? – przywitała ją doktor Kelley. Wygasiła ekran laptopa, podeszła do Katie i podała jej zieloną maskę chirurgiczną.