Imperium chmur. Jacek Dukaj

Чтение книги онлайн.

Читать онлайн книгу Imperium chmur - Jacek Dukaj страница 13

Imperium chmur - Jacek Dukaj

Скачать книгу

Dopóki ich floty szantażują nas groźbą inwazji, co najmniej groźbą blokady – musimy giąć karki przed Moskwą, Paryżem i Berlinem”. Minister Kuroda dolewał gaikokujinowi wina, spoglądając na wielką zieloną modliszkę drgającą spazmatycznie ponad Doliną między masztami chorągwi: nagi szkielet haku tetsu tamasi, pierwszego wtedy okrętu z linii Kamakiri, stabilizowany na wietrze papierowymi skrzydłami i latawcami.

      Cień Kiyoko rozciąga się na ścianie werandy Bramy Mgieł za plecami mężczyzn, niczym wietrzna kami płynąca przez papierowy parawan byōbu. Ona nie drgnie, nie wypowie słowa – ale wszystko dzieje się i mówi na jej tle.

      Ramię ministra, pięść zaciśnięta na karafce. „Tak jest! Giąć karki! Podeptali nas! Podeptali!”

      Korea, Chiny, Rosja, kamienie domina. Wielki Książę Korei sprzyjał bardzo ideom modernizacyjnym i prawie we wszystkim podążał za radami sąsiadów z Nihonu. Jako że Nihon pierwszy przebył ową drogę od dumy rycerskiej przeszłości do dumy przemysłowej przyszłości. Wielki Książę Korei nie jest jednak cesarzem bogiem. Jego władza nie jest bezwarunkowa. To znaczy: musi on o władzę zabiegać. Musi o władzę walczyć. Pozostaje regentem, tylko dopóki jego syn nie osiągnie dorosłości. Czas ucieka. Trzeba uprzedzać zamiary rywali. Truje pierworodnego królowej Min. Nasyła skrytobójców na członków jej klanu i na opozycję. Specjalnością Wielkiego Księcia Korei są wszakże podkładane z niemałą przemyślnością i zuchwałością bomby. Wysadza w powietrze brata królowej; w rozpętanym pożarze giną także jej matka i siostrzeniec. Podkłada bombę w sypialni samej królowej. Cały pałac obrócony w gruzy – zrządzeniem bogów królowa nocowała gdzie indziej. W desperacji klan Min szuka ochrony w aliansie z Chinami. A Wielki Książę nie jest bynajmniej jedynym reformatorem wśród elit Korei. Gaehwadang, Partia Oświecenia, w przymierzu z Nihonem od dawna planuje przewrót; w niej prym wiedzie klan Kimów, równie potężny. Kim Ok-Kyun przewodzi tam energicznej klice arystokratów modernizatorów. W szesnastym roku Meiji, zapewniwszy sobie wsparcie garnizonu nihońskiego, podpalają oni budynek poczty, po czym biorą szturmem odbywający się obok bankiet dostojników ancien régime’u. Gdzie dokonują dekapitacji sześciu ministrów, nie licząc pomniejszych masakr politycznych. Jest to poważny błąd taktyczny. Tak się składa, że w tym czasie w Seulu i okolicach Chiny trzymają siedem razy więcej wojsk niż Nihon. Toteż Chiny interweniują zupełnie otwarcie. Skuwając z sobą klan Min łańcuchami prawie wasalnymi. Kim i współspiskowcy uciekają do Nihonu. Klan Min i król imają się wszelkich możliwych sposobów, by doprowadzić do pochwycenia i deportacji Kima. Wreszcie znajduje doń drogę Hong Chong-u, kształcony w Paryżu tłumacz koreańskiej klasyki, człowiek wielkiej wrażliwości i serdeczności. Zaprzyjaźniwszy się z Kimem w Tōkyō, nakłania go do podróży do Shanghaiu. Zabija go jeszcze w drodze, na statku. W Shanghaiu aresztują Honga Brytyjczycy. Lecz Shanghai wedle zasad międzynarodowych traktatów pozostaje domeną sądów chińskich. Brytyjczycy wydają Honga Chong-u i zwłoki Kima władzom Chin. Te przekazują zarówno Honga Chong-u, jak i nieświeżego trupa Korei. Oto Hong Chong-u przybywa do Seulu w glorii sprawiedliwości i bohaterstwa. Celebrowany. Przyjmowany na dworze. Wyniesiony na urzędy. Ciało Kim Ok-Kyuna zostaje zaś posiekane na kawałki. Następnie obwozi się je po kraju dla publicznych okazań ku większej hańbie zamordowanego. Którego ojca aresztują i wieszają. Którego brata, żonę i jedyną córkę aresztują i więżą. Wszystko to opisywane jest w Nihonie z pasją i detalami, w coraz bardziej masowo czytanych gazetach. Nawet na prowincję Hokkaidō docierają tsunami narodowych emocji. Nie czekając na formalną notę rządową, trzy krążowniki Cesarskiej Marynarki atakują parę chińskich okrętów powracających z Korei. W pościgu za uszkodzoną jednostką natrafiają z kolei na idący w przeciwnym kierunku „Kowshing” z tysiącem i stoma żołnierzami chińskimi na pokładzie. Zatapiają go. Giną wszyscy Chińczycy; tylko Europejczyków Cesarska Marynarka wyławia. Nihon, Korea i Chiny znalazły się w stanie wojny.

      „Polityka”. „Tss, tss, polityka”. O Ho Kyi ssał końcówkę cygara. Minister chrząkał porozumiewawczo.

      Kiyoko-cień zapisuje politykę i inżynierię Ducha, bez różnicy.

      W Trzech Dolinach dżentelmeni palą tytoń i sączą wino; na świecie poza Trzema Dolinami rosną i upadają mocarstwa.

      Twierdza Lüshun strzeże Morza Żółtego, szlaku wodnego do Pekinu i najbezpieczniejszego portu w tej części Azji. Chińczycy pobudowali tam imponujące fortyfikacje, wynająwszy niemieckich inżynierów koncernu Kruppa. Trzymali w Lüshun większość swej nowoczesnej floty. Mieli przewagę w liczbie wojsk, zaopatrzeniu, pozycji taktycznej. Nawet ich okręty nie ustępowały konstrukcją i mocą okrętom Nihonu – takoż kupowanym drogo w stoczniach europejskich. Chińczycy nie mieli wszakże woli walki, dalekosiężnego planu ni bezwzględnej przemyślności wyrosłej na przekonaniu o absolutnej konieczności zwycięstwa. Nawet owych europejskiego projektu i uzbrojenia okrętów nie pomyśleli wyposażyć w eksplodujące pociski; wypełniali metalowe tuleje cementem, że co najwyżej punktowo przebijały pancerz. Bitwę morską pod Yalu przegrali brakiem wyszkolenia do walki w szyku liniowym. I bynajmniej nie uczyli się na porażkach. Nie mieli nawet jednego dowództwa, podzieleni na wojska mandżurskie, wojska prowincji i wojska jedynie formalnie głównodowodzącego Li Hongzhanga. Sztab Nihonu wszystko to wiedział, albowiem Kakubutsu złamało szyfry Shina i czytało całą korespondencję Li Hongzhanga i jego żołnierzy. Ledwo co drugi miał broń palną; stawali na murach z pikami, mieczami, łukami. Jeśli stawali w ogóle. Albowiem piechur chiński szedł na front może bez amunicji, lecz na pewno z zapasem opium w plecaku. Pomimo to – niemal w każdej z kolejnych bitew lądowych Chiny mogły i powinny były zwyciężyć, gdyby ich dowódcy wykazali się zdecydowaniem i inicjatywą, a żołnierze odwagą i wiarą we własne siły. Ileż razy Nihon ryzykował zdziesiątkowaniem desantu, przechodząc rzeki w zasięgu szybkiego wypadu z chińskiej twierdzy! Nigdy takie wypady nie następowały. Chińczycy uciekali, pozostawiając za sobą zapasy prowiantu i amunicji, całe linie umocnień niezniszczone i zdatne do zajęcia przez wroga. Nihon nie dysponował ciężką artylerią wymaganą do szturmu twierdz takich jak Lüshun. Lecz zdobywał jeden po drugim mniejsze forty na przedpolu, po czym obracał ich armaty na samą twierdzę. Tak wyglądała cała kampania na półwyspie Liaotung, od lądowania na nim Drugiej Armii Cesarskiej. Dzień po dniu: upadł Jinzhou, upadł Dalian, Lüshun został odcięty od kontynentu. Chińczycy tak szybko uciekali z Dalian, że zgubili tam mapy pól minowych w zatoce, plany aktualnych ufortyfikowań Lüshun. Armia japońska nie darzyła wroga wielkim respektem. Zdolny jeno do bezproduktywnego okrucieństwa, uchodząc, pozostawiał za sobą okaleczone, zbezczeszczone, storturowane zwłoki pochwyconych żołnierzy Nihonu. Gdy Lüshun się poddał (niemal bez walki) i armia japońska wkroczyła do miasta, zdobywcy ujrzeli poodcinane głowy swych towarzyszy zatknięte wysoko na tyczkach. Czyż można się dziwić furii wojowników cesarza? Opisy zachodnich dziennikarzy towarzyszących Drugiej Armii z pewnością są przesadzone. Nie wymordowaliśmy stu tysięcy cywilów. Mogło oczywiście podejść pod ogień dziecko czy kobieta, ale przecież nie rozstrzeliwaliśmy ich masowo, nie palili żywcem, nie ćwiartowali. Duma jest drugim imieniem skromności. Ci, którzy w wieloletnim rygorze samodyscypliny nagięli się do czynów nadludzkich, spoglądają na tych, co nigdy się nie oddali w tyranię Ambicji, jak z wielkiego oddalenia, jak z wielkiej obcości. Odsunięci poza ludzkość owym brutalnym wysiłkiem ducha.

      Конец ознакомительного фрагмента.

      Текст предоставлен ООО «ЛитРес».

      Прочитайте эту книгу целиком, купив полную легальную версию на ЛитРес.

      Безопасно

Скачать книгу