Dom Radziwiłłów. Stanisław Cat-Mackiewicz
Чтение книги онлайн.
Читать онлайн книгу Dom Radziwiłłów - Stanisław Cat-Mackiewicz страница 17
„W tej pobożności, w tej czystej wierze, w której Cię wychowałem, spędź całe dalsze życie. A tak Bóg błogosławić Cię będzie; tak uczynisz dni swoje sławnymi po wszystkie dni żywota Twego, tak wreszcie wiecznego szczęścia swego, największej nagrody dostąpisz”.
Gorące te napomnienia ojcowskie pozostały jednak bez skutku. W pięć lat po śmierci ojca Mikołaj Krzysztof „Sierotka” przyjmuje katolicyzm, porzuca protestantyzm. Bardziej jeszcze zabolałoby Mikołaja Czarnego, że trzej pozostali jego synowie, a bracia „Sierotki”, zrobili to samo. „Sierotka” był pierwszym ordynatem na Nieświeżu; brat jego Stanisław II, pierwszy ordynat na Ołyce, oraz następny jego brat, Albrycht II, ordynat na Klecku, porzucili protestantyzm i bardzo pobożnie zaczęli wspierać katolicyzm na Litwie, budować kościoły, osadzać klasztory, a przy klasztorach fundować szpitale. Wreszcie trzeci brat „Sierotki”, a czwarty syn Mikołaja Czarnego, Jerzy III, zostaje nawet katolickim biskupem, wpierw wileńskim, później krakowskim, i kardynałem.
„Sierotka” przyjął katolicyzm w 1570 roku i z tym jego nawróceniem związana jest następująca legenda. Oto powiada kaznodzieja Widziewicz:
„Pomógł i ów dziwny cud, gdy w piątek przed Niedzielą Kwietną, jadąc z Warszawy do Wilna, w gospodzie kapłony piec rozkazał; które gdy oprawne już na stole leżały, jednym razem ruszać się poczęły i po stole bieżąc, na ziemię spadły”.
Sens tego cudu na tym polegał, że martwe ptaki ożyły, aby protestować przeciwko łamaniu postu przez Radziwiłła.
Legenda ta jest, szczerze powiedziawszy, nie bardzo przekonywająca, a nawet nieestetyczna. Od razu obronimy tu pamięć księcia „Sierotki” przed czytelnikiem, że przyjął on katolicyzm nie pod wpływem kapłonów, lecz jednego z największych Polaków, genialnego ks. Piotra Skargi.
Zestawienie tych dwóch legend o dwóch nawróceniach: Mikołaja Rudego na protestantyzm i Mikołaja „Sierotki” na katolicyzm, jest bardzo wymowne i stanowi dobry materiał dla wytłumaczenia epoki omawianej.
Mikołaj Rudy obraził się, że pod pozorem cudu pokazują mu zwyczajne oszustwo. Jest w tym pozytywizm, żądanie prawdy realnej, pozytywnej, sprawdzalnej. Te kapłony wstające z półmisków to przykład trywialny i niedorzeczny, ale jednak przykład tęsknoty do cudowności. Protestantyzm opierał się na tęsknocie do prawdy realnej, katolicyzm budził tęsknotę do rzeczy nadprzyrodzonych.
Nie wiem, czy podział na rozum i serce, na rozsądek i na uczucie jest podziałem, który utrzyma się w fizjologii, bo przecież człowiekiem rządzi ten sam mózg i te same nerwy, a serce na zamierzenia i plany człowieka żadnego wpływu nie wywiera, będąc tylko organem krążenia krwi. Ale mniejsza o to. Podział na rozsądek i na uczucie jest podziałem starym i powszechnie powtarzanym; otóż powiedzmy, że reformacja w XVI wieku w Polsce odwoływała się do rozsądku, katolicyzm do uczucia.
Datą krawędziową, historyczną będzie tu rok 1565, w którym umarł Mikołaj Czarny Radziwiłł, a natomiast arcybiskup Hozjusz sprowadził jezuitów do Polski i na Litwę. Teraz rozpoczyna się kontrreformacja i ma tempo prawdziwie rewolucyjne.
Jezuici powstali w roku 15401, założeni przez Ignacego Loyolę, Hiszpana, który sam się urodził w roku 1491. Była to, by użyć nowoczesnego wyrażenia, olbrzymia propaganda katolicyzmu. Skarga, używając języka, który nas dzisiaj śmieszy, powiada, że jezuici przeniknęli do Japanu, Kongum, Malaki, południowej Etiopii, Angoli, Meksyku, Monomotapy. Faktem jest, że energia ich wylała się na świeżo odkryte przez Hiszpanów i Portugalczyków kraje za dalekimi morzami. Jezuici był to bunt południa europejskiego przeciwko surowości i oschłości północnoeuropejskiej, germańskiej. Oczywiście, że działalność ich związana jest z mocarstwowością hiszpańską, z ekspansją Hiszpanii na nowe kontynenty, ale związana jest także z wyższością talentów artystycznych hiszpańskich i włoskich nad innymi narodami. Zbory protestanckie miały być surowe w rysunku, Bóg protestancki miał być Bogiem sprawiedliwym, ale surowym. Ciepło, które na religię spływało z rączek Matki Boskiej, miało być wyeliminowane. Jezuici odwrotnie, jak najbardziej popierają piękno przy budowie kościołów, popierają innowacje, nowe style, nowe pomysły. Styl jezuicki, czyli odmiana baroku, jest pełen wesołości, wprowadza prawdziwe teatrum figur – jedne figury łączy się z innymi w akcji. Oto łucznicy strzałami rozstrzeliwują św. Sebastiana i oto inna święta śpieszy z olejkiem, aby zwilżyć jego rany. Jak najwięcej światła i słońca, precz z gotyckim półmrokiem i posępnością mistyczną. Precz także z równą linią renesansową. W stylu odrodzenia wszystko było podporządkowane linii prostej, sztywnej; figury musiały stać wyprostowane. W baroku figury zaczynają wychodzić z nisz, schodzić z kolumn, zaczynają się ruszać, żyć, nieomal tańczyć. Nie tylko architektura barokowa, ale również rzeźba, muzyka, śpiew, nawet taniec – wszystko to odgrywa ogromną rolę w jezuickiej propagandzie. Było z Polską właśnie tak jak ze zmianą wiary tych dwóch Radziwiłłów. Polska prędko się zmęczyła rozsądkiem i surowością, bezkolorowością protestantyzmu. Z całym zapałem młodej kobiety, potrzebującej przede wszystkim miłości, rzuciła się w objęcia jezuityzmu.
Zresztą „Sierotkę” Radziwiłła i jego braci nawracał na katolicyzm nie byle jezuita, lecz mąż genialny, Piotr Skarga. To dowód doskonałej organizacji zakonu jezuitów, że umiał on ocenić zdolności takiego człowieka jak Skarga. W historiozofii polskiej, w literaturze i tak zwanej filozofii polskiej Skarga pozostał jako wielki cień, który przestrzegał Polskę, że ustrój, który sobie obrała, prowadzi ją do zguby. Kazania sejmowe Skargi robiły olbrzymie wrażenie na współczesnych ze względu na to, że Skarga był mistrzem dobierania słów, geniuszem literackim. Jego porównania to chwyty z prawdziwie wielkiej literatury. Jak porównuje na przykład los biednego chłopka do ziaren tłuczonych przez kamienie młyńskie. Jakaż poetyczna siła tkwi w prostocie i realizmie tego porównania.
Ale za Batorego, za Zygmunta III Polska jeszcze była bardzo potężna. Konsumowała swoją mocarstwowość stworzoną przez dynastię Jagiellonów. Przestrogi Skargi, że Polska upadnie skutkiem swego ustroju zdążającego do anarchii, nie wydawały się zbyt realne. Ustrój polski opierał się na łacinie, na rozczytywaniu się w Cyceronie, na rzymskiej obronie wolności człowieka. Wydawało się to tak słuszne, jak retorycznie brzmiało pięknie.
Ustrój państwowy nigdy nie jest kwestią form prawnych, lecz zawsze układu stosunków rzeczywistych. Długo się ludziom zdawało, że dość jest zmienić monarchię na republikę lub republikę na dyktaturę, a wszystko zostanie uzdrowione. Przekonanie zupełnie błędne. Dla mnie doskonałością jest ustrój obowiązujący w Anglii, ale uważam, że istota tego ustroju nie tkwi w tym, że jest król, Izba Lordów, Izba Gmin, lecz w tym, że naród angielski, wspaniałym instynktem politycznym wiedziony, dzieli się tylko na dwie partie, z których jedna rządzi, druga krytykuje – i czynią to na zmianę.
Ustrój francuski III i IV Republiki był właściwie wzorowany na ustroju angielskim. Od reprezentacji był prezydent, którego uprawnienia były wzorowane na uprawnieniach króla angielskiego, a raczej na ich braku. Senat i Izba Deputowanych, rząd odpowiedzialny przed parlamentem. I oto ten ustrój, który w Anglii daje tak pierwszorzędne wyniki – we Francji dał rezultaty fatalne, jak najgorsze. Dlaczego? Bo nie było we Francji rzeczy najistotniejszej: podziału narodu na dwie partie – wielopartyjność nie może być podstawą dobrego funkcjonowania systemu parlamentarnego.
Polska XVI wieku miała króla elekcyjnego, miała sejm złożony z dwóch izb: Senatu oraz Izby Posłów, oraz szereg instytucji,