Dom Radziwiłłów. Stanisław Cat-Mackiewicz
Чтение книги онлайн.
Читать онлайн книгу Dom Radziwiłłów - Stanisław Cat-Mackiewicz страница 13
Albo porównałbym jeszcze pracę w archiwum do polowania bez nagonki. Chodzi się po lesie godzinami i jak mało można ustrzelić. Z tej ogromnej ilości korespondencji jakże mało można przytoczyć ustępów ciekawych, charakterystycznych, dla czytelnika interesujących i zrozumiałych. Zresztą przypomnijmy sobie własne listy prywatne, pisane do żony, przyjaciół, znajomych, że byliśmy tam, że przyjechaliśmy tam, że odwiedził nas doktor, adwokat, teść lub teściowa. Dopiero przy talencie literackim te wszystkie rzeczy i okoliczności nabierają kolorów, stają się interesujące dla człowieka obcego.
Z drugiej jednak strony praca ta, bardzo nieproduktywna i mozolna, wciąga człowieka. Opracowania historyczne zaczynają mu się wydawać tendencyjne lub anachroniczne, niezgodne z czasami, tutaj widzi się naprawdę życie, które odeszło, zjawy z tamtego świata, rodzaj ruchów, które się pojawiają. Oto ten kawałek papieru ze słowami, które pisał Zygmunt August, ma już przeszło czterysta lat. Jakże wyglądała Ameryka czterysta lat temu! A jednak treść tego listu króla do chorej Barbary nie tak znów bardzo odbiega od treści listu, który pisze obecnie Amerykanin do swej chorej żony.
Osobny katalog Archiwum zawiera korespondencję z monarchami. Jest 292 głów mniej czy więcej koronowanych, które pisały do Radziwiłłów, względnie Radziwiłłowie pisali do nich. Używam burleskowego wyrażenia: „mniej czy więcej koronowanych”, ponieważ chodzi tu także o małych monarchów, których państwa miały mniej kilometrów kwadratowych, niż Radziwiłłowie mieli ziemi. Jakże anachronicznie się wyrażam – przecież w wieku XVI, nad którym obecnie pracuję, nie było kilometrów. Obok królów pisywały do Radziwiłłów także królowe i siostry królewskie – i to wszystko składa się na tę imponującą liczbę 292 osób.
Znajdujemy tu zresztą prawie wszystkich wielkich monarchów od XVI wieku. Przede wszystkim wszystkich królów polskich, od Zygmunta Augusta począwszy, z pokaźną liczbą listów. Mamy 110 listów Zygmunta III, 288 Jana Kazimierza, 218 Jana III, odpowiednio dużą ilość Augustów. Mamy listy sąsiadów Polski, elektorów brandenburskich, królów pruskich, cesarzy niemieckich, pięć listów Piotra Wielkiego, z ciekawym jego podpisem, zdradzającym wielką indywidualność, listy Ludwika XIV, Ludwika XV, Ludwika XVI, listy królów Szwecji: Gustawa Adolfa, Karola XII, Krystyny, listy pretendenta do tronu Anglii, podpisane Jakub III, itd., itd.
Personel Archiwum jest bardzo uprzejmy i ułatwia pracę, jak może. Żałuję natomiast, że pracownia naukowa nie jest zaopatrzona w słowniki biograficzne, z których na miejscu można byłoby się dowiedzieć, kto zacz taka czy inna osobistość wspomniana w listach. Co prawda dobrze wychowany Polak nigdy się nie przyznaje, że czegoś nie wie. Pamiętam, kiedyś w Londynie znalazłem się w domu pewnej abstrakcyjnej malarki w towarzystwie samych poetów i pisarzy. Zacząłem mówić o rosyjskiej poetce Achmatowej: „Odnoj nadieżdoj miensze stało – odnoj piesniej bolsze budiet”. Przytaczam w oryginale, ponieważ nie wierzę w przekłady poezji. Nie umiem tego dźwięcznie przetłumaczyć: „Jedną nadzieją mniej, jedną pieśnią więcej będzie”. Ale traf chciał, że coś mi się pomyliło i zamiast: Achmatowa, mówiłem: Tumanowa. I całe towarzystwo najpoważniej w świecie zaczęło rozważać walory poetyckie wierszy Tumanowej, których przecież czytać nie mogło, bo taka poetka w ogóle nigdy nie istniała. Dobrze wychowany Polak uważa, że przyznanie się do ignorancji czegoś lub kogoś równa się jego degradacji.
Błąkają się me myśli ze zmęczenia powstałego z odczytywania rękopisów trudno czytelnych przy pomocy lupy. Oto listy Zygmunta Augusta. Z miejsca, jak się czyta list, widać, czy go pisze człowiek banalny, czy też oryginalny i o wyraźnej indywidualności. Listy Zygmunta Augusta od razu noszą na sobie piętno wielkiego człowieka, tylko pełne są ogłady, grzeczności, jakiejś delikatności emanującej poprzez lat czterysta. I oto raptem w tych listach wzmianka o czarownicy, którą przesyła się do Brześcia. To tak jakby pazur diabła podrapał ten list. Jak byłem dzieckiem, w Bibliotece Jagiellońskiej pokazywano mi księgę ze stronicą, na której diabeł położył swą łapę.
Marzę o powstaniu nowego gatunku wiedzy, mianowicie grafologii historycznej.
I jeszcze jedno. Oglądanie tych setek, tysięcy ludzi, którzy umarli, zaczyna człowieka wprowadzać w nastrój jakiegoś zawodowego grabarza. Od kilku lat zajmuję się przeważnie historią i mam ciągle do czynienia z ludźmi, którzy umarli, i ten zawód specjalisty od trumien często samego mnie straszy i męczy.
Listów Barbary Radziwiłłówny napotkałem w Archiwum 31. Oto jest typ takiego listu, pisany do brata, Mikołaja Rudego, pierwszego księcia na Birżach i Dubinkach, kanclerza wielkiego litewskiego, w dniu 11 lutego 1549 roku.
„Barbara, z Bożej łaski królowa polska, wielka księżna litewska, Ruska, Pruska, Mazowiecka, Żmudzka etc. etc. etc. pani.
Wielmożny panie bracie nam miły. Zdrowia i wszelakich fortun na długie czasy życzymy jakosz to bratu naszemu miłemu. Poruczyliśmy urodzonemu Gabrielowi Tarłowi, stolnikowi krakowskiemu, staroście chełmskiemu, Jego Królewskiej Mości dworzaninowi, niektóre rzeczy imieniem naszym waszej mości powiedzieć, któremu wasza mość zupełną wiarę we wszystkich rzeczach, które on imieniem naszym sprawować będzie, racz dać. Z tym dobrze zdrowego i szczęśliwego na długie czasy być żądamy. Dan z Nowego Miasta Korczyna w poniedziałek przed świętym Walentym Roku Bożego MDXLIX”.
Wszystkie listy Barbary pisane są po polsku i duża ich ilość własnoręcznie. Zarówno pod względem stylistycznym, jak ortograficznym nie bardzo się różnią od pisowni naszych czasów.
Większość listów pisanych przez Barbarę zapowiada przysłanie kogoś zaufanego do rozmów. Widać wciąż chodziło o rzeczy skomplikowane i wielostronne, z trudnością dające się wypowiedzieć w listach, do których bardziej pasowało: „tak” albo „nie”.
Ale obok tych listów do brata z lat 1549 i 1550 mamy kilka listów do Zygmunta Augusta pisanych w 1547 roku. Treść dość obojętna, jakieś podziękowania za pierścionki lub coś podobnego. Psycholog jednak wyczyta z nich dużo. Oto w jednym z tych listów ciągle powtarza się wyraz: łaska. Właśnie ludzie opanowani wielką miłością powtarzają tak jakieś jedno słowo, a to wskutek nieporadności wypowiedzenia swych uczuć w ich całości, w ich ogromie. Wydaje się im wtedy, że właśnie ten jakiś wyraz może być dla nich zbawczy, że trzeba mu zaufać, że on potrafi wypowiedzieć uczucie. Bardzo charakterystyczne jest dla ludzi głęboko zakochanych takie powtarzanie jakiegoś jednego słowa. Trzeba powiedzieć, że listy Zygmunta Augusta do Barbary są także nacechowane miłością, tkliwością, serdecznością, chociaż się tak miłośnie nie jąkają, jak zachwycające listy Barbary. Tych dwoje ludzi kochało siebie nawzajem i nie polityczne sprzeciwy, nie senatorskie czy szlacheckie kwasy miłość tę zerwały, lecz wyrok losu – tragedii, która w stosunku do Barbary orzekła chorobę i śmierć przedwczesną. Zygmunt August pielęgnował żonę jak najczulej aż do ostatniej chwili, chociaż choroba jej była odrażająca, ciało wydawało fetor nieznośny, jak zapisują współcześni.
Jak trzymałem ich listy w ręku, to mi było wstyd, że po czterystu latach naruszam intymność, do której każdy człowiek ma prawo.
Mikołaj Czarny
Mikołaj III Radziwiłł, kanclerz wielki litewski i wojewoda wileński, towarzyszył swemu królowi, Zygmuntowi Staremu, w 1515 roku na zjazd w Preszburgu z cesarzem Maksymilianem oraz królami Węgier