Długa noc w Paryżu. Dov Alfon
Чтение книги онлайн.
Читать онлайн книгу Długa noc w Paryżu - Dov Alfon страница 16
– Hotel się zgodził. Recepcjonistka uwzględniła koszt fryzjera w rachunku, razem z podatkiem, ale bez napiwku.
– To wyjaśnia, dlaczego zdjęcie trafiło do rąk jakiegoś dziennikarza – stwierdził doradca polityczny z westchnieniem.
– Następnego dnia konsul zauważyła doliczony koszt, bardzo się zdziwiła i spytała premiera, dlaczego rachunek został uwzględniony w opłacie za apartament.
– A premier przeprosił i zapewnił, że to nieporozumienie – podsunął amerykański doradca, próbując przewidzieć dalszy przebieg wydarzeń.
– Premier nakrzyczał na konsul za zawracanie mu głowy problemami, które powinna sama rozwiązywać. Konsul skontaktowała się z Ministerstwem Spraw Zagranicznych. Uznano, że usługa fryzjerska może zostać dodana do kosztów wyjazdu pod jedyną dostępną kategorią.
– Błagam, niech to będzie jakiś biurokratyczny bełkot.
– „Nieprzewidziane koszty bezpieczeństwa”.
W pokoju zapadła cisza.
– To nie wygląda dobrze – ocenił Amerykanin.
– Nie – zgodził się rzecznik. – Nowa fryzura żony premiera kosztowała podatników tysiąc dwieście pięćdziesiąt euro. Z myciem i modelowaniem.
Przez chwilę zebrani próbowali przetrawić te wieści. W ich zawodzie informacje mierzyło się nie według ważności czy wiarygodności – liczyło się, ile nowych historii może z nich wyniknąć. Im dłużej zastanawiali się nad kłopotliwymi szczegółami, tym mniej szans widzieli na pozytywne zakończenie sprawy. To mogło się tylko przerodzić w lawinę.
– Nie jestem pewien, czy możemy przystąpić do frontalnego ataku – powiedział doradca strategiczny. – To historyjka o małym akcie korupcji, ale łatwa do zrozumienia. Nie jak ingerowanie w dochodzenie w sprawie komitetu inwestycyjnego obligacji korporacyjnych.
– Bardzo przepraszam, ale premier nie zrobił nic złego. To oczywiste, że błąd popełniło Ministerstwo Spraw Zagranicznych – wtrącił doradca polityczny.
– To bez znaczenia – uciął kwaśno Amerykanin. – Chodzi o włosy jego żony, wycieczkę dla kaprysu, fryzjera za tysiąc dwieście pięćdziesiąt euro, nieprzewidziane koszty bezpieczeństwa. Żarty już same się piszą.
– Więc zajmiemy się tym niebezpośrednio – zasugerował rzecznik. – Może utopimy to w jakiejś większej historii. Na przykład o zagrożeniu militarnym.
– Nie da się tak po prostu wysmażyć newsa o zagrożeniu militarnym – prychnął doradca strategiczny. – Nie będą czekać na wieczorne pasmo, zaraz zaczną puszczać zajawki. Mamy dwie godziny, maks.
– A ta sytuacja z dziś rana? Izraelczyk porwany w Paryżu? – podsunął doradca polityczny.
– Prawdopodobnie został zamordowany, ale jeszcze nie odnaleziono ciała – odparł rzecznik.
– Wspaniale! – ucieszył się Amerykanin. – Dramatyczna historia, cenzura puściła parę, Izraelczyk poznany w Paryżu, władze podejrzewają motywy nacjonalistyczne, premier skontaktował się z szefem francuskiego rządu i zmusił go do działania. Mamy jakieś zdjęcia?
– Ale rozmawiałem już z sekretarzem armii. Są pewni, że porwanie nie miało nic wspólnego z narodowością tego człowieka, to sprawa kryminalna, ofiara została pomylona z kimś innym – zaprotestował rzecznik.
– A kim on niby jest, rzecznikiem ISIS? Skąd może mieć pewność, jaki był motyw? – prychnął Amerykanin. – Absurdalne spekulacje wchodzą w zakres naszych zadań, nie jego. Pytałem, czy są jakieś zdjęcia.
– Mamy coś więcej – powiedział rzecznik. – Nagranie z monitoringu El Al. Widać na nim kobietę, która go porwała.
– Kobietę?
– Ponoć niezła z niej sztuka.
– To na co czekamy? – ożywił się doradca strategiczny. – Roześlemy nagranie do wszystkich stacji, gorąca wiadomość, ogłaszamy przygotowania, premier jest w stałym kontakcie z ministrem bezpieczeństwa publicznego, wywiad bada sprawę, rabin Ściany Płaczu odmówił specjalną modlitwę, Mosad postawiony na nogi, Szin Bet4 też się kręci gdzieś w pobliżu.
– Zaraz, muszę to ustalić z zastępcą ministra obrony.
– Boże broń! Współpracujemy tylko z policją. Nie potrzeba, żeby sekretarz armii plątał nam się pod nogami.
– Niecałą godzinę temu powiedzieliśmy mediom, że to błahe zajście o charakterze kryminalnym – przypomniał rzecznik.
– Ale od tamtej pory otrzymaliśmy nowe informacje – odparł spokojnie Amerykanin. – Ten kryzys bezpieczeństwa wewnętrznego jest sponsorowany przez salon Alexandre de Paris w Monako. Ruchy, panowie, zegar tyka.
Rozdział 21
Kiedy ojciec ją tu zabierał, pokraczne centrum handlowe przy równoległej ulicy jeszcze nie istniało, żadne znaki drogowe nie wspominały o Glilot, a co dopiero o bazie wojskowej; większość samochodów w okolicy i tak stanowiły pojazdy armii. Przyjeżdżali tu ze swojego domu na przedmieściach w Ramat Haszaron, po ledwo widocznej drodze gruntowej, mijając pole truskawek, na którego miejscu dziś rozciągał się parking wojskowy.
Zawsze byli tu po ciemku, w drodze na jej lekcje baletu albo na nocowanie u koleżanki. Po kilku ostrych zakrętach – samochód tak podskakiwał na wybojach, że Oriana uderzała głową o dach auta – nagle znajdowali się w dżungli. Dziesiątki ogromnych anten najróżniejszych kształtów, futurystyczne zbiorowisko kosmicznych pająków, równie piękne i oślepiające jak obietnica miłości.
Mogła przyglądać im się godzinami, ale zazwyczaj ojciec zostawiał ją w aucie przy rozświetlonym gąszczu na mniej niż dziesięć minut i wracał po zebraniu raportów i wydaniu rozkazów. Nigdy nie miał ze sobą teczki ani dokumentów. Kiedy docierali na lekcję albo do domu koleżanki, Oriana z całych sił musiała się powstrzymywać, żeby nie opowiedzieć innym dziewczynkom o tajemnicy ojca obok pól truskawkowych na północ od Tel Awiwu.
Co się dzieje z tymi niesamowitymi uczuciami, kiedy człowiek przestaje być dzieckiem? W gimnazjum pojechali z rodzicami do Nowego Jorku. W drodze z lotniska Oriana spoglądała przez okno taksówki, przygotowując się na widok słynnych wieżowców, o których rozmawiali tak często przed jej nadchodzącymi urodzinami. I rzeczywiście, gdy wyłonili się z nudnego tunelu, zobaczyła Nowy Jork. Okazał się on dokładnie taki, jak jej obiecywano: piękny, tajemniczy, przerażający i oślepiający, a jednak Oriana czuła ukłucie rozczarowania, bo wieżowce nie zrobiły na niej takiego wrażenia jak dżungla przed jednostką 8200.
Wtedy nikt tak na to nie mówił, a już na pewno
4
Szin Bet, znana też pod nazwą Szabak – izraelska Służba Bezpieczeństwa Ogólnego.