Pomóż dziecku mniej myśleć. Christel Petitcollin
Чтение книги онлайн.
Читать онлайн книгу Pomóż dziecku mniej myśleć - Christel Petitcollin страница 4
Oto, jak Dominique Dupagne wypowiada się na temat Ritalinu: „W 1945 roku szwajcarska firma Ciba opatentowuje cząsteczkę o nazwie «metylofenidat», początkowo wykorzystywaną jako antydepresant. Leandro Panizzon, chemik stojący za tym odkryciem, wykorzystał imię swojej żony (Rita), aby stworzyć nazwę handlową; i tak powstał Ritalin. Po kilku latach okazało się, że ten produkt wykazuje szczególną skuteczność w uspokajaniu hałaśliwych, ruchliwych i rozkojarzonych dzieci. Czasem ze spektakularnym efektem. Ritalin stał się wzorcowym środkiem leczenia hiperaktywności i deficytu uwagi u dzieci w wieku szkolnym.
Następuje klasyczny ciąg dalszy: ponieważ na zachowanie tych dzieci można wpłynąć za pomocą leku, są one chore. Poszukiwacze, którzy źle zachowują się w szkole, będą odtąd dotknięci ADD/ADHD, czyli zaburzeniami koncentracji uwagi bądź zespołem hiperaktywności ruchowej z deficytem uwagi. Natura poszukiwacza, występująca wśród homo sapiens od miliona lat, stała się w ciągu niecałego wieku chorobą.
Ritalin, stymulująca amfetamina, zapewnia mózgom młodych poszukiwaczy sztuczny zastrzyk ekscytacji, której im brakuje, aby skupić uwagę. Paradoksalnie ten środek psychostymulujący, który ich uspakaja, każde inne dziecko zamienia w wulkan energii. Ten sztucznie wywołany spokój sprawia, że poszukiwacze stają się bardziej dostępni intelektualnie, a przede wszystkim są w stanie podporządkowywać się wymogom szkoły. Ta część mózgu, która domaga się stymulacji, jest zadowolona, a zatem wyciszona przez Ritalin; reszta może więc słuchać nauczycieli i uczestniczyć w lekcjach bez rozpraszania się.
Czasem taka terapia czyni cuda, ale nie wszyscy poszukiwacze dobrze reagują na metylofenidat. Poza tym opisana sytuacja zakrawa na absurd, skoro to nie dzieci są nieprzystosowane do szkoły, ale szkoła jest nieprzystosowana do dzieci…
Trudno wyrobić sobie opinię na temat Ritalinu; chociaż skutecznie wpływa na zachowanie poszukiwaczy w szkole, nie dzieje się tak w każdym przypadku. Co do zasady modyfikowanie funkcjonowania mózgu dziecka, aby ustabilizować je w środowisku, które nie jest przystosowane do jego potrzeb, wydaje się nielogiczne”.
Stanowisko psychiatry Patricka Landmana jest dość podobne: „Zażywanie amfetaminy przypomina picie alkoholu. Może przynieść doraźne ukojenie. Ritalin pobudza neuroprzekaźniki, ale nie leczy. Nie opowiadam się stanowczo przeciwko lekom. Wystawiam recepty na metylofenidat w jednej trzeciej przypadków, którymi się zajmuję, kiedy w grę wchodzą zbyt duże dolegliwości. Z tym że tylko na czas określony i z włączeniem psychoterapii, która szybko je zastępuje. Oburza mnie jednak systematyczne sięganie po leki jak po jakiś magiczny napój, zwłaszcza że regularne zażywanie tej substancji powoduje niedobór hormonu wzrostu i niedowagę… Rozwiązanie to ma tę zaletę, że uwalnia od poczucia winy rodziców i nauczycieli. W konfrontacji z trudnym dzieckiem dorośli czują się lepiej, kiedy słyszą, że za jego stan odpowiadają nie czynniki zewnętrzne, ale choroba tkwiąca głęboko w nim, w jego mózgu. To jedno z epokowych odkryć. Na barkach rodziców i personelu szkolnego, którzy nieustannie działają na zwiększonych obrotach, wciąż ciąży presja, jak więc mieliby znaleźć czas i sposób na zrozumienie dzieci, które nie stoją równo w szeregu? Absurd sięga zenitu, kiedy lekarze twierdzą, że osoby, u których w dzieciństwie nie zdiagnozowano ADD/ADHD i które nie były leczone pod tym kątem, wzrasta ryzyko uzależnienia. Innymi słowy, podaje się amfetaminę siedmiolatkom, aby uchronić je przed sięganiem po narkotyki w wieku siedemnastu lat! Z Ritalinem wiąże się także inny problem. Kiedy przestać? Ponieważ ten specyfik nie leczy, a jedynie łagodzi objawy, pozostaje pytanie, kiedy podjąć decyzję o zakończeniu terapii. Prawda, że jest podchwytliwe?”6
Kiedy kontaktują się ze mną rodzice, aby opowiedzieć mi o swoim „hiperaktywnym” dziecku, pytam ich, czy temu dziecku zdarza się zachować spokój i skupić na czymś uwagę. Odpowiedź brzmi zawsze tak samo: „Oczywiście, kiedy rysuje albo bawi się klockami LEGO, potrafi siedzieć spokojnie całymi godzinami!”. Prawda, że to zadziwiające, skoro mówimy o dziecku, które nie potrafi się skoncentrować? Z mojego doświadczenia wynika, że dzieci z łatkami ADD/ADHD stają się poruszone, rozkojarzone i niespokojne, kiedy się nudzą, jak również w nieprzyjaznym dla nich środowisku.
Ponadto rodzice nie dostrzegają tej sprzeczności. Dziecko, które powinno być żywe i energiczne, otrzymuje łatkę hiperaktywnego, gdy tylko zacznie się trochę wiercić. A tymczasem Światowa Organizacja Zdrowia zaczyna poważnie się niepokoić coraz większym brakiem ruchu i gwałtownym wzrostem otyłości wśród dzieci. Badania wskazują na ogólny spadek rozwoju sensomotorycznego i tężyzny fizycznej dzieci. Dochodzą do tego trudności z orientowaniem się w przestrzeni, brak równowagi i kiepska koordynacja. Dziecko wbite w kanapę przed ekranem jakoś nikogo nie martwi, ale dziecko przejawiające potrzebę ruszania się, biegania, wspinania i skakania czym prędzej trzeba wysłać na konsultacje! A gdyby to nie była choroba ADD/ADHD, tylko po prostu cechy dzieci pełnych życia?
Aby udobruchać nauczycieli i władze szkolne, wielu rodziców godzi się na podawanie swojej latorośli wspomnianych leków. Dzieci proszą nas, abyśmy przemyśleli swoje zachowania, a my w odpowiedzi je odurzamy. Powinniśmy się wstydzić!
ZABURZENIA NA DYS-
Pod hasłem „zaburzenia na dys-” kryją się konkretne trudności poznawcze i problemy z nauką, które pojawiają się w ich następstwie. Wspomniane trudności poznawcze są wrodzone. Dają o sobie znać w trakcie rozwoju dziecka, przed pierwszym okresem nauki albo w jego trakcie i utrzymują się do dorosłości. Dysleksja dotyka 10% światowej populacji, czyli siedemset milionów ludzi. „Poważna” dysleksja to problem 3% ludzi, czyli jednej osoby na klasę. Moim zdaniem, jeśli 10% światowej populacji zmaga się z wrodzoną trudnością, która nie mija aż do końca życia, to nie żadna trudność, ale po prostu pewna szczególna cecha. Tym bardziej że, skądinąd, dyslektykom często przypisuje się wysoką inteligencję. Ponadto dostrzegam jeszcze jeden błąd w koncepcji zaburzeń na dys-. Mianowicie do jednego „worka” upycha się trudności poznawcze i ich skutki, czyli problemy z nauką. Czy gdyby nauczanie odbywało się w inny sposób, problemy te pojawiałyby się nadal? A czy bez nich szczególne cechy poznawcze na dys- nadal byłyby traktowane jak zaburzenie?
Patologizacja tej konkretnej cechy ma katastrofalne konsekwencje dla dzieci noszących łatkę „dyslektyk”. Nawet jeśli obecnie przyznaje się, że dysleksja nie ma przyczyn psychologicznych, jej zdiagnozowanie ma druzgocące skutki psychologiczne dla obciążonej osoby. Dr Patrick Quercia7 jest przekonany, że dysleksja to główna przyczyna samobójstw wśród nastolatków. Ja nie uważam, że depresję wywołuje ona sama, ale jej stygmatyzacja i spowodowane nią obniżenie samooceny. Gdyby tylko dr Quercia zechciał zmodyfikować swoje słownictwo: „zaburzenie”, „anomalia”, „poważna patologia”…
Przed napisaniem tego fragmentu przejrzałam obszerną dokumentację na temat dysleksji. Szczerze współczuję rodzicom dzieci z zaburzeniami na dys-. Jak trudno zorientować się w całym tym zalewie informacji! Niejaki Baker zapoznał się ze wszystkimi pracami na temat dysleksji opublikowanymi w ciągu trzydziestu lat. Znalazł trzy tysiące osiemset siedemdziesiąt jeden prac dotyczących wspomnianego tematu, ale tylko trzydzieści dwie traktujące o ewentualnych terapiach. Odniosłam
6
Wypowiedzi zebrane przez Marie-Pierre Genecand dla gazety „Le Temps” 28.02.2015.
7
Patrick Quercia,