Fear me. Broken love. Tom 1. B.b. Reid

Чтение книги онлайн.

Читать онлайн книгу Fear me. Broken love. Tom 1 - B.b. Reid страница 3

Fear me. Broken love. Tom 1 - B.b. Reid

Скачать книгу

zaczęła coś tłumaczyć, ale się wyłączyłam, bo zastanawiałam się, co takiego mogłam powiedzieć na wpół przytomna. W przeciągu chwili przerobiłam w głowie możliwe scenariusze.

      – Lake, słyszałaś mnie? – zapytała ze zniecierpliwieniem.

      – Przepraszam, co pani mówiła?

      Prychnęła, jakbym marnowała jej czas. Jej irytacja sprawiła, że uśmiech cisnął mi się na usta, ale się powstrzymałam. Nauczyciele w tej szkole byli do kitu, a ja miałam ich wszystkich gdzieś, a było tak głównie dlatego, że postanowili ignorować dręczyciela i jego władzę w szkole. To było tak popieprzone, że brak słów.

      – Że powinnaś porozmawiać z panią Gilmore.

      Od razu spojrzałam na Willow, zastanawiając się, czy coś im powiedziała, skoro chcieli zaangażować w to szkolną psycholog. Moja przyjaciółka pokręciła głową, wiedząc, o co pytałam.

      A więc było bardzo źle.

      Na szczęście nie musiałam odpowiadać, bo w tej chwili do gabinetu pielęgniarki wpadła moja ciocia, a za nią zaczerwieniona sekretarka. Moja ciocia miała w zwyczaju panikować.

      – Lake! – krzyknęła i rzuciła się w moją stronę, by mnie przytulić. – Co się stało? Dlaczego zemdlałaś? Wszystko w porządku? Niech no cię obejrzę. Nie ruszaj się!

      Nawet nie drgnęłam, ale moja ciocia w tym momencie nie zachowywała się zbyt racjonalnie. Byłaby wspaniałą matką, ale nigdy nie miała dzieci ani partnera, mimo że była piękna pod każdym względem.

      Bardzo przypominała moją mamę, a swoją siostrę: miała blond włosy, niebieskie oczy, długie nogi, świetne ciało i osobowość. Była też zupełnym geekiem i przepadała za Star Trekiem i wszystkim, co związane z science fiction. Podejrzewam, że właśnie dlatego została bestsellerową pisarką fantasy. Byłam z niej dumna.

      Po zniknięciu moich rodziców dziesięć lat temu bardzo się do siebie zbliżyłyśmy. Doszło do tego po… cóż, doszło do tego tamtego lata. Nie wiedziałam, czy rodzice nie żyją, czy zwyczajnie mnie porzucili. Moja ciocia była przekonana, że rodzice nigdy dobrowolnie by mnie nie zostawili. Ale to i tak bolało. Bo zniknęli. Tak po prostu, rozpłynęli się w powietrzu. Dowiedziałam się o tym miesiąc po tamtej sytuacji, do której doszło na placu zabaw. Miałam wtedy urodziny i właśnie wyszliśmy od lekarza po prześwietleniu ręki.

      Po tym, gdy ON zepchnął mnie z drabinek, byłam nieprzytomna przez dwa dni i skończyłam ze złamaną ręką. To były dość poważne obrażenia jak na ośmiolatkę. Nigdy nie powiedziałam ani słowa, inni również nie pisnęli. Dorośli po prostu założyli, że spadłam, gdy próbowałam pomóc Buddy’emu. Nawet teraz się zastanawiałam, jakim cudem w tak młodym wieku miał tyle siły i był taki niedelikatny, ale z czasem, po tych wszystkich latach tortur, zrozumiałam, że nie ma w nim niczego delikatnego.

      Skup się.

      – Kochanie, oni chcą, żebyś porozmawiała ze szkolną psycholog – powiedziała moja ciocia, ale zabrzmiało to bardziej jak pytanie niż stwierdzenie.

      Byłyśmy ze sobą blisko, a mimo to nigdy nie powiedziałam cioci o niczym, co przydarzyło mi się w tej szkole, poza nią, w moich koszmarach czy… w moich snach. Znając ciocię, oznajmiłaby, że od razu się przeprowadzamy, ale ja nie mogłam sobie na to pozwolić. Moja ciocia kochała Six Forks. Twierdziła, że to miejsce ją inspiruje. Cokolwiek to znaczy. Po prostu wiedziałam, że nie mogłabym jej tego odebrać.

      Więc to wytrzymywałam.

      Wytrzymywałam od dziesięciu długich lat, ale wkrótce to się skończy i wtedy będzie po wszystkim, a ja wreszcie odetchnę i będę mogła żyć bez strachu, bez niczyjej kontroli, bez tęsknoty za czymś mrocznym i nieosiągalnym.

      Taaa, nie zamierzam teraz o tym myśleć.

      Zjawiła się pani Gilmore i od razu przedstawiła się mnie i mojej cioci. Już o niej słyszałam, chociaż nasze drogi nigdy się nie przecięły. Ale jak już mówiłam, do tej pory udawało mi się przeżyć bez jej pomocy.

      – Może pójdziemy do mojego gabinetu i tam porozmawiamy na osobności? – zaproponowała.

      Nie byłam na to gotowa, ale jaki miałam wybór? Musiałam wiedzieć, co takiego powiedziałam, gdy byłam nieprzytomna.

      – Willow, lepiej idź już do domu, co? Dziękuję, że z nią zostałaś, ale jestem pewna, że twoi rodzice się martwią – zasugerowała moja ciocia. Zapomniałam, że Willow wciąż tam była. Pokiwała głową i uśmiechnęła się do mnie nerwowo. Odwzajemniłam ten grymas, ale nie miałam nic więcej do dodania, a przynajmniej nie w tym towarzystwie.

      Pani Gilmore zaprowadziła nas do swojego gabinetu, a my podążyłyśmy za nią w milczeniu. Dasz sobie radę. Dotarłyśmy na miejsce i weszłyśmy do środka. Rozejrzałam się. Jej gabinet wyglądał przytulnie, chociaż był nieco zabałaganiony, wszędzie walały się teczki i dokumenty. Ręce mnie świerzbiły, bo poczułam ochotę, by posprzątać w jej gabinecie albo wskazać jej drogę do najbliższego sklepu z artykułami biurowymi, by zakupiła lepsze organizery na dokumenty.

      Usiadłyśmy wszystkie i patrzyłyśmy na siebie, nie bardzo wiedząc, co robić dalej. Po kilku chwilach napiętej ciszy moja ciocia odezwała się jako pierwsza:

      – Dyrektor Lawrence powiedziała, że Lake coś mówiła tuż przed tym, jak straciła przytomność?

      – Tak! Racja. Czasami tak się dzieje, gdy ludzie mdleją, ale chodzi o to, co powiedziała. – Miałam ochotę krzyknąć, by w końcu to z siebie wydusiła, ale musiałam się powstrzymać. – Powiedziałaś… – Na jej policzkach wykwitły rumieńce, a ja poczułam w żołądku jeszcze silniejszy strach. Przełknęłam głośno i poczekałam. – Powiedziałaś… – kontynuowała – „On nie może wrócić”.

      Cisza.

      W pomieszczeniu znowu nastała zupełna cisza, a ja wręcz czułam ogłuszający ryk upokorzenia i wydawało mi się, że pokój wiruje. Zrobiło się tak cicho, że można by usłyszeć dźwięk spadającej szpilki… na korytarzu. To niemożliwe. Powtarzałam to zdanie w głowie milion razy i prawdopodobnie również na głos.

      Ale stało się. Wiedziałam o tym. Moje ciało spięło się tak bardzo, że mogłoby eksplodować. Ale chyba najpierw eksploduje mi głowa, przyznałam. Ciocia wbijała wzrok w szkolną psycholog. Wiedziałam, że się tego nie spodziewała. Ja też nie. Pani Gilmore gwałtownie przycisnęła rękę do ust, jakby nie mogła uwierzyć, że właśnie to powiedziała. To witam w klubie.

      – Jest pani pewna… że właśnie to powiedziała? – zapytała moja ciocia.

      – Pani Anderson, rozumiem pani zwątpienie, bo sytuacja jest ździebko niepokojąca – odparła. Taaa, no bez jaj. – Ale trener Lyons jest pewien, że dobrze słyszał i że Lake właśnie to powiedziała.

      Trener Lyons opiekował się drużyną koszykówki i uczył wuefu. Poza tym należał do fanów mojego dręczyciela, który był również kapitanem drużyny, dopóki w zeszłym roku nie zniknął. Nigdy nie miałam z tym nauczycielem żadnych problemów, ale jemu nigdy nie zależało na niczym

Скачать книгу